Nie potrafię ruszyć się z
miejsca. Przez co najmniej pół godziny wpatruję się w dom, który należał do
mojej rodziny, od zawsze. Oto właśnie miejsce, w którym dorastałam i
doświadczałam swoich pierwszych wzlotów i upadków, zawierałam nowe przyjaźnie,
a nawet zakochiwałam się. Te ściany były świadkiem smutków i radości.
Nie jestem na tyle silna, aby po
prostu odwrócić się i iść dalej nie wspominając o tym co tutaj przeżyłam.
Nigdy nawet przez chwilę nie
pomyślałam, że będę zmuszona do opuszczenia tego miejsca. Mam wrażenie, że moje
serce rozrywane jest na pół bardzo powolnym ruchem sprawiając mi niewyobrażalny
ból.
Po moim policzku toczy się
jedyna, samotna łza.
-Już czas, skarbie. – słyszę
szept mojej mamy stojącej obok mnie. Widzę, że spogląda na budynek z tym samym
rodzajem smutku, który można znaleźć w moich oczach.
-Naprawdę musimy? – pytam lekko
drżącym głosem.
-Tak. – odpowiada krótko. Nie
musi mi tłumaczyć dlaczego. Wielokrotnie wcześniej słyszałam jej wywody na ten
temat. Jestem pewna, że byłabym w stanie powtórzyć wszystko słowo w słowo.
Blond kobieta z niebieskimi
tęczówkami całkowicie różnymi od moich otacza mnie swoim ramieniem i prowadzi w
stronę taksówki, w której już znajduje się mój ojciec i brat.
Jadąc cały czas patrzę przez
okno. Nie mam pojęcia, czy jeszcze kiedykolwiek się tutaj pojawię. Poza tym
próbuję w ten sposób pożegnać się z Bristolem – moim miastem.
***
Pierwszy raz zaczynam żałować, że
całą przeprowadzka starałam się w ogóle
nie interesować. Jedyne na czym potrafiłam się skupić to na tym, że moje życie
diametralnie się zmieni. W mojej głowie nawet na chwilę nie zaświtało, aby
zapytać się o to do jakiej miejscowości się przenosimy.
To był ogromny błąd.
Właśnie przejeżdżamy obok
tabliczki, na której grubymi nieco wytartymi literami napisane jest:
Kingsbridge.
W życiu nie słyszałam o tej
miejscowości co nie zwiastuje niczego dobrego. Ponownie przyklejam się do okna i
zdaje sobie sprawę, że od około pół godziny nie wiedzę nic oprócz lasów.
Opadam zrezygnowana na siedzenie.
Boję się pomyśleć co zastanę dalej.
***
Przejeżdżając kolejną ulicą mam
wrażenie, że trafiłam do jakiejś dziwnej krainy, w której wszystko zatrzymało
się w czasie. Na palcach jednej ręki mogę policzyć ile znalazłam tutaj
nowoczesnych budynków. Mam wrażenie, że to miasto, a raczej miasteczko jest jak
żywe muzeum.
Nie mam pojęcia jak uda mi się
tutaj przetrwać. Przyzwyczajona jestem do gwaru i hałasu miasta, które sprawia,
że czas leci niewyobrażalnie szybko. Mimo tego co stało się rok temu czułam
tam, że żyję. Nie wyobrażam sobie przebywania w cichej miejscowości, w której
zapewne wszyscy doskonale się znają. Przed oczami staje mi scena z wielu
filmów, w którym główna bohaterka przenosi się do szkoły, a wszyscy od razu
kierują na nią wzrok. Przez jakiś czas jest główną atrakcją, ale po jakimś czasie
wtapia się w tłum. Nie przeszkadza mi uwaga innych. W ogóle nie czuję się przez
to skrępowana. Jedyne co mnie irytuje to fakt, że nie znam tutaj nikogo. W
takich okolicznościach bardziej niż kiedykolwiek wcześniej cieszę się, że mam
brata w swoim wieku.
Samochód zatrzymuje się na
miejscu, a ja boję się otworzyć oczy. Mocno zaciskam pięści mając nadzieje, że
to sprawi, iż mój nowy dom nie będzie wyglądał jak budowla żywcem wyciągnięta
ze średniowiecza. Boję się, że w środku będą myszy, a to jedna z niewielu
rzeczy, które napawają mnie lękiem. Poza tym nie wyobrażam sobie zamiast
żarówek używać pochodni. Bałabym się, że przez przypadek podejdę odrobinę za
blisko, a moje włosy zapłoną żywym ogniem.
-Mayu, czas wysiąść. – odzywa się
łagodnym głosem mój ojciec. Wie, że akurat w tej sytuacji takie zachowanie jest
jak najbardziej odpowiednie. Boi się, że mnie rozzłości. Fakt, że to Josh z
naszej dwójki bardziej przeżywa naszą przeprowadzkę, ale ma na tyle dobre
serce, że nie wspomni o swoim żalu nawet słówkiem. Nie chce dodatkowo
denerwować rodziców. – Myślę, że dom powinien ci się spodobać. – Uśmiecha się
do mnie szeroko.
Biorę głęboki wdech i spoglądam
na budowlę przede mną.
W myślach dziękuję Bogu za to, że
to najzwyklejszy dom, który nieznacznie różni się od poprzedniego, w którym
mieszkałam.
Jest jednopiętrowy wykonany z
ciemnobrązowej cegły. Liczne okna mają białe wykończenia przez co powstaje
naprawdę ciekawy kontrast. Jak na moje oko jest odrobinę za bardzo masywny i
ponury, ale wynika to pewnie z braku jakiejkolwiek roślinności w dość sporawych
rozmiarów ogrodzie. W głowie rejestruje, że jak najszybciej muszę to zmienić. Nie
wyobrażam sobie codziennie wychodzić z domu i nie widzieć, ani jednego
kolorowego kwiatu.
Wychodzę z auta i rozglądam się
po okolicy. Najwyraźniej całe osiedle powstało stosunkowo niedawno, bo można
zauważyć tutaj nowe budowle wykonane w najróżniejszych stylach. Oczywiście
znajdą się też takie okropne, które zamiast dachu mają słomę, ale to tylko
nieliczne przypadki. Szczerze powiedziawszy okolica bardzo mi się podoba.
-I jak? – pyta ojciec nadal
stojący obok mnie.
-Mogło być gorzej. – mówię.
***
Nie wybieram swojego pokoju zbyt
długo, bo kiedy wchodzę do pierwszego już wiem, że żaden inny mi się nie
spodoba.
Jest średnich rozmiarów, a ściany
ma pomalowana na biały kolor. W środku jak na razie nic nie ma. Jednak to w
ogóle mnie nie obchodzi. Jestem zauroczona widokiem zza okna.
Tuż za płotem, który wyznacza
naszą działkę rozciąga się gęsty i przepiękny las. Podchodzę do okna patrząc
zafascynowana, a zarazem zahipnotyzowana.
Jedną z rzeczy których się bałam
było to, że nie będę miała idealnego miejsca do biegania biegać. Poruszanie się po uliczkach w ogóle
nie wchodzi w grę, bo w ten sposób nie byłabym w stanie zrelaksować się i
wyciszyć. Poza tym nie mam ochoty przyglądać się tym ohydnym budynkom.
Z trudem odchodzę od tego
przepięknego widoku i kieruję się dalej, w celu znalezienia Josha. Nie
zajmuje mi to dużo czasu, bo wybrał pokój tuż obok mojego. Kiedy wchodzę do
środka jedyne co rzuca mi się w oczy to jasnoniebieski odcień ścian, który
idealnie pasuje do jego tęczówek. W milczeniu przyglądam mu się chwilę. Nawet
nie wiem kiedy tak urósł i wydoroślał. Lata lecą jak szalone, a wszystko się
zmienia. Nawet jego niegdyś piaskowe włosy zostały odrobinę mocniej przycięte i
przybrały nieco jaśniejszy kolor. Ani jeden szczegół w naszym wyglądzie nie
jest w najmniejszym stopniu podobny. Zdziwiłabym się gdyby było inaczej.
Widzę, że chłopak tak samo jak ja
patrzy przez okno. Tyle tylko, że nie ma on tak pięknych widoków jak ja.
-Wszystko w porządku? – pytam się
widząc jego skulone ramiona. Nie wiem po co zadaje to pytanie. Doskonale wiem
kiedy czuje się nieswojo, albo jest smutny.
-Gdyby wrócili, może udałoby się to jeszcze naprawić. – szepcze, ale wyraźnie słyszę każde jego słowo.
-Musisz wreszcie przestać. Gdyby
mieli wrócić już dawno by to zrobili. Nie możemy dłużej o tym myśleć i choć ta
miejscowość zbytnio nie przypadła mi do gustu, to myślę, że mamy niepowtarzalną
szansę, aby zacząć od nowa.
-Ja nie jestem w stanie tego
zrobić! – odrobinę podnosi głos co w jego przypadku jest aktem niezwykłej
złości i frustracji, albo po prostu bezsilności. Mój brat na co dzień jest
potulny jak baranek. – Cały czas myślę tylko o niej i o tym, że być może
właśnie wraca do Bristolu, a mnie tam nie ma.
-To już rok Josh! – wykrzykuje.
Przez tak długi okres udało mi się zapanować nad bólem. Znalazłam lekarstwo,
które choć na chwile pozwala mi zapomnieć, ale w momencie, kiedy on o tym mówi
to wszystko powraca i uderza we mnie ze zdwojona siłą. Mam ochotę krzyczeć,
dlatego to robię. – Gdyby tak bardzo im na nas zależało to nie wyjechaliby bez
uprzedzenia! Taka jest prawa, a my powinniśmy wreszcie iść na przód!
Nie czekając aż powie coś więcej
wychodzę. Nie chcę się z nim kłócić. Tym bardziej dziś kiedy jestem niezwykle
zmęczona podróżą. Nawet nie wiem kiedy padam na materac i od razu zasypiam. Nie
śni mi się kompletnie nic. Jest jedynie czerń, która mnie relaksuje i pozwala
odpocząć.
Następnego dnia od razu po
zjedzeniu śniadania wybieramy się do pobliskiego miasta w celu kupienia
wszystkich potrzebnych mebli. Wiem, że powinnam być podekscytowana mając szansę
na nowo urządzić swój pokój, ale kiedy wyjeżdżamy z Kingsbridge jeszcze
bardziej uświadamiam sobie to, że nic tutaj nie ma.
-Czy w tej wiosce jest jakaś
szkoła, czy może będziemy musieli codziennie dojeżdżać dziesiątki kilometrów? –
pytam trochę za ostrym tonem.
-Mayu to wcale nie jest wioska.
Wiadomo, że jest mniejsza niż Bristol, ale szybko się przyzwyczaisz. Na
szczęście szkoła jest i pójdziecie do niej już w poniedziałek.
-Przecież nawet nie wybrałam, do
której chcę iść.
-Tutaj nie ma co wybierać. Jest
tylko jedna. – odzywa się mój brat. Choć jego głos wyraża tą samą niechęć co
mój to cieszę się, że w ogóle się odezwał. Myślałam, że po moim wczorajszym
wybuchu nie odezwie się do mnie przez calusieńki tydzień. Wielokrotnie
przekonywałam się, że jest do tego zdolny, a to gorsza tortura niż gdyby zaczął
krzyczeć.
Zakupy zajmują nam sporo czasu,
ale na szczęście jestem tak zajęta, że zanim się obejrzę wszystko jest już
wybrane. Szczególnie nie rozczulałam się nad wybraniem mebli do mojego pokoju.
Cały czas czuję się jakbym była w jakimś dziwnym śnie, z którego za chwile się
obudzę i znów będę w moim ukochanym Bristolu w środku swojego zielonego pokoju.
Na szczęście udaje mi się znaleźć
dział z kwiatami i inną roślinnością ogrodową dlatego nie zwracając uwagi na to
ile będę musiała zapłacić biorę wszystko co mi się podoba. Teraz kiedy ojciec
zdobył nową, lepiej płatną pracę nie muszę aż tak bardzo przejmować się funduszami.
Co wydaje mi się być jednym plusem tej przeprowadzki.
Po powrocie do domu przebieram
się w luźniejsze rzeczy i w momencie kiedy inni składają meble, które udało nam
się przewieść w naszym samochodzie ja wychodzę do ogródka. Wystarczy, że tylko
raz spojrzę na cały obszar, a już wiem, gdzie co powinno zostać posadzone.
Wpadam w taki wir pracy, że nawet
nie zauważam, że ktoś mi się przygląda.
-Może ci pomóc ślicznotko? –
słyszę gdzieś z prawej strony i staram się nie wzdrygnąć na dźwięk dźwięcznego
głosu z lekką chrypką.
-Skąd wiesz, że jestem piękna
skoro nawet nie widzisz mojej twarzy. – Usilnie staram się go ignorować i
kontynuować swoją pracę, ale muszę przyznać, że jestem niezwykle ciekawa kto
jest właścicielem tego wyjątkowego głosu.
-Czasami warto zaryzykować. –
odzywa się, a ja wiem, że lekko się uśmiecha. – Jestem pewien, że już ci to
pochlebia.
-Jeśli mam być szczera to nie
jesteś zbytnio oryginalny. Już nie raz musiałam użerać się z ważniakami, którzy
myśleli, że kiedy rzucą jakimś tandetnym tekstem to zdobędą każdą dziewczynę, o
której marzą.
-Wiesz, że w ten sposób ranisz
moją dumę? – pyta, ale po tonie jego głosu słyszę, że jest jeszcze bardziej
wesoły niż wcześniej. To zły znak. Staram się zrobić wszystko, aby zniechęcił
się do mnie i sobie poszedł, a on tym czasem uparcie drąży temat na dodatek
mając z tego niezły ubaw. Zaciskam mocno szczęki i w końcu podnoszę się.
Przed sobą widzę dość wysokiego,
szczupłego, ale umięśnionego chłopaka z ciemnymi niemal czarnymi włosami.
Na jego prostym nosie widnieją okulary
przeciwsłoneczne, dlatego nie wiem jakiego koloru są jego oczy.
Dopiero po chwili zdaję sobie
sprawę, że moje serce pierwszy raz od przeszło roku najpierw stanęło, a później
rozpoczęło swój szalony galop. Dawno nikt nie zrobił na mnie takiego wrażenia.
Szkoda, że jego charakter nie jest równie interesujący jak wygląd.
Zauważam, że z krzywym uśmiechem
na kształtnych ustach przygląda mi się . Mierzy całą moją sylwetkę. Nie wiem
dlaczego, ale cieszę się, że na jego twarzy nie ma ani śladu obrzydzenia, czy
zawodu.
-Kim jesteś skoro myślisz, że
możesz mnie nękać? – pytam przez zaciśnięte zęby.
-Mieszka naprzeciwko. Jestem
twoim sąsiadem i moim obowiązkiem jest spytanie jak się czujesz w nowym
mieście? – Nadal przygląda mi się z tym seksownym uśmiechem.
-Cóż, gdyby nie to, że za każdym
razem kiedy wyjdę z domu boję się, że na drodze pojawi się jakiś rolnik
prowadzący swoje krowy na łąkę to myślę, że nie byłoby tak źle, a nie
przepraszam. Zapomniałam jeszcze o jednej rzeczy. Niedawno przekonałam się, że
ludzie tutaj są bezwstydni i pozbawieni jakiejkolwiek kultury. Wiesz. Tam skąd
pochodzę jest zwyczaj, że człowiek najpierw się przedstawia, a dopiero później
zaczyna konwersacje. Już nie mówiąc o głupich i niezbyt inteligentnych żartach, na które nikt sobie nie pozwala. – Uśmiecham się do niego szeroko i mam
nadzieje, że wypada tak sztucznie jak miałam nadzieje.
Choć kąciki jego ust nadal są ku
górze to doskonale wiem, że zbiłam go z tropu. Nie wie co powiedzieć. Jedyne co
robi to patrzy mi prosto w oczy.
-A teraz przepraszam. Muszę zająć
się swoją pracą. – Bez czekania na jakąkolwiek jego reakcję kontynuuje to co
zaczęłam.
-Nie musisz przejmować się
krowami. Akurat tą ulicą na pewno nie pójdą. Do zobaczenia w poniedziałek, w
szkole, Mayu. – mówi, a ja zdziwiona podrywam się, ale on już odwrócił się i
przechodzi na drugą stronę. Nie mam pojęcia skąd wiedział o tym, że już w
poniedziałek zawitam w szkole, ale jeszcze dziwniejsze jest to, że zna moje
imię. Najwyraźniej to, że ktoś się tutaj przeprowadził jest nowością, która
jest powodem wielu plotek. Nie spuszczam z niego wzroku i widzę jak tuż przed
drzwiami błyska swoimi śnieżnobiałymi zębami, potem zdejmuje okulary i puszcza
mi oko.
Nie wiem, czy kiedykolwiek
widziałam przystojniejszego chłopaka, ale to nie zmienia fakty, że ta
miejscowość wcale nie zaczyna mi się bardziej podobać.
____________________________________________
Hej!
Oto rozdział pierwszy opowiadania, które w głowie miałam już od trzech lat.
Wiem, że jak na razie nic wielkiego się nie dzieje, ale obiecuję, że to się zmieni :)
Pozdrawiam :D
Boshe dziewczyno czemu ty tak doskonale piszesz?
OdpowiedzUsuńTeż bym tak chciała, ale to niestety nie moja bajka.
Widzę, że przychodzi ci to z łatwością.
Rozdział bardzo fajny.
Na początku zazwyczaj mało się dzieje, więc jest ok.
Pozdrawiam :*
Pierwszy komentarz !
OdpowiedzUsuńCzemu wszystkie opowiadania piszesz tak dobrze ? XD
Masz ogromny talent do pisania ! ; 3
Jestem ciekawa jak sobie poradzą w nowej szkole :D
Czekam na kolejny : p
Pozdrawiam xoxo
Madzia :3
Zapowiada sie... Wspaniale <3/ MM
OdpowiedzUsuńŚwietny pierwszy rozdział. Przyciągający uwagę :)
OdpowiedzUsuńBoski <3<3 proszę next ^^ *-*
OdpowiedzUsuńWooow. Bede czytac na 100 %
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny rozdział ^^
OdpowiedzUsuń~ Faith
Fajnie się zapowiada :D czekam na kolejny i pozdrawiam ! xx
OdpowiedzUsuńSuper . mam nadzieje , ze to Zayn !!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńTo nie jest fan-fiction
UsuńSuper! Nie mogę doczekać się następnego!
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie...
http://youandi-onedirection-fanfiction.blogspot.com/
http://changemymind-zaynmalik-fanfiction.blogspot.com/
http://wondreams-onedirection-fanfiction.blogspot.com/
http://hellobaby-onedirection-fanfiction.blogspot.com/
Świetnie się zapowiada ! :) /@zosia_official
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńSwietny <3
OdpowiedzUsuńNie obejrzałam zwiastunu i nie przejrzałam bohaterów, gdyż według mnie to głupota, bo w prawdziwych książkach nic takiego nie ma, więc jestem nie w temacie. Ale nic mi nie mówcie! Uwielbiam być w niepewności! ^^
OdpowiedzUsuńMaya jest trochę... skomplikowaną osobą i naprawdę trudno było mi ją rozgryźć, bo w pierwszej chwili wydaje się być cichą, delikatną duszyczką. W drugiej kłóci się z bratem, wykrzykując na niego. W następnej jednak udaje chamską lalunie. Nie mam pojęcia, co Ci ludzie z tej wioski jej zrobili, bo przecież to nie oni są powodem jej przeprowadzki, a już tym bardziej nie ten chłopak. Także, będę miała o czym rokzminiać przez kolejne rozdziały.
Nie podoba mi się tylko postać Josha, ponieważ, wbrew wszystkiemu, mam słabość do BadBoyów w czarnych kurtkach, a nie do, jak to określiłaś, "potulnych baranków". Może jeszcze się do niego przekonam, ale w to raczej wątpię.
Pozdrawiam, Fiddy ^^
hmmm zapowiada się nieźle..
OdpowiedzUsuńPodoba mi się Maya, która jak wyżej wspomniano jes niezwykle skomplikowana, co dodaje uroku opowiadaniu... Powiem, że czytając ten pierwszy rozdział pomyślałam o książce pt. Obsydian, Niemniej będę czytć, bo zaintrygowałaś mnie..
Pozdrowionka.
Świetnie się zapowiada...:)
OdpowiedzUsuńJuż polubiłam Maye i jej brata....
//Kxx