piątek, 29 sierpnia 2014

2 - Szkoła



Weekend mija nam niesamowicie szybko.
W moim pokoju stoją już nowe meble, a w ogrodzie wszystko jest tak jak należy.
Specjalnie wstaje wcześniej rano, aby przed pierwszym dniem w szkole trochę pobiegać. Tylko to może sprawić, że odrobinę oprzytomnieje. Fakt, że to niezwykle głupie i nierozsądne, bo w razie gdybym zgubiła drogę spóźniłabym się, ale myślę, że warto zaryzykować.
Przebieram się w luźny t-shirt, dopasowane, czarne legginsy sięgające do połowy mojej łydki oraz buty do biegania. Chwilę zastanawiam się nad wzięciem MP3, ale uświadamiam sobie, że skoro będę biegać po lesie to nie będę potrzebowała muzyki. Natura dostarczy mi dość pięknych dźwięków.
Zręcznie przeskakuje przez płot i szybkim krokiem wędruję wzdłuż linii drzew. Parę metrów dalej znajduje się dróżka, którą zapewne uczęszcza dużo ludzi.
Wraz z tym jak zaczynam bieg całkowicie odpływam. Zapominam o mojej beznadziejnej sytuacji oraz irytującym, ale niezwykle przystojnym sąsiedzie. Stawiam kolejne kroki nasycając się pięknem zieleni oraz odgłosami, które wydają ptaki. Mam wrażenie, że mogę przebiec tak na drugi koniec świata. Jestem tak wolna i szczęśliwa.
Niestety sielanka szybko się kończy. Na szczęście nie musiałam zbaczać ze ścieżki co równa się z tym, że nie miałam w jaki sposób się zgubić. Pośpiesznie wracam do domu, ponieważ odrobinę się zagalopowałam i mam jedynie pół godziny na to, aby uszykować się i zjeść śniadanie.
***
Z obojętnością spoglądam na mój nowy plan lekcji. Tak naprawdę nie mam pojęcia co chcę robić w życiu, dlatego jakoś szczególnie nie przejmuje się tym jakie przedmioty będę miała rozszerzone, poza tym nie ważne gdzie trafię to dam sobie radę. Prawda jest taka, że w ogóle się nie uczę. Wystarczy, że odrobinę skupię się na lekcji, a cała wiedza pozostaje w mojej głowie.
-Nie wierze! Nie wierze! Nie wierze! – wykrzykuje mój brat siedzący obok mnie w samochodzie.
-Co się stało? – pytam posyłając mu pytające spojrzenie. Wiem, że musi to dotyczyć jego nowego planu zajęć, bo wpatruje się w niego tak intensywnie jakby chciał, aby litery na nim stworzyły inne słowo.
-Mam rozszerzoną matmę. To jakaś chora pomyłka. Muszę to jak najszybciej zgłosić! – Zapomniałam wspomnieć, że Josh to typowo humanistyczny umysł. Pamiętam, że w tamtym roku godzinami siedziałam z nim i tłumaczyłam mu materiał, bo groziła mu pała na koniec roku.
-No co ty Josh! Na pewno dasz sobie radę. Myślę, że nie ma potrzeby robienia zamieszania. – kpie sobie z niego.
-Przestań! Nie dość, że jestem już zestresowany to pogarszasz sprawę!
-Oh! Czego się boisz! Wszystkich powalisz swoim osobistym urokiem. – Spoglądam na niego z czułością, która zarezerwowana jest dla niemowląt i przy okazji mierzwię jego włosy. Wiem, że tego nienawidzi, ale nie potrafię powstrzymać się od drażnienia go.
Chwilę później jesteśmy już na miejscu i wszyscy milkną.
Spodziewałam się, że szkoła będzie wyglądała jak większość tutejszych budynków, ale widzę, że jest stosunkowo nowa. Mimo to wygląda trochę dziwnie w otoczeniu ciężkich, najczęściej kamiennych budowli.
Tak jak w mojej poprzedniej szkole na parkingu jest już pełno uczniów, którzy witają się tak jakby nie widzieli się przynajmniej cały rok, choć pewna jestem, że spotkali się w weekend.
Niepewnie wychodzę z samochodu. Nie przejmuje się tym, że to, iż podwiozła mnie mama jest obciachem, w ogóle nie obchodzi mnie to co myślą sobie o mnie ludzie. Zawsze ubierałam się jak chciałam. Zachowywałam się w taki sposób w jaki uważałam za odpowiedni i choć wiem, że ludzie za moim plecami szeptali to nie zwracałam na to uwagi.
-To jak idziemy ich powalić na kolana? – pytam Josha jednocześnie patrząc na parking pełen ludzi. Już na pierwszy rzut oka zauważam, że są tutaj różne jedne typowe, a inne mniej, grupki. Są tu kujony, artyści, przystojniacy, cheereaderki i wielu, wielu innych. Tylko przez chwilę zastanawiam się, do której grupy ja pasuje.
-Taaa skopmy im tyłki.
-Nie wierzę, że mój mały braciszek powiedział coś tak okropnego. – Uśmiecham się w jego stronę szeroko. Nie wiem, czy byłoby mi do śmiechu gdybym musiała temu wszystkiemu stawiać czoło sama.
***
Moją pierwszą lekcją jest chemia. Przed wejściem do klasy odrobinę obniżam moją spódniczkę mini. Chcę wyglądać seksownie, ale nie jak lafirynda spod latarni.
W środku już prawie wszystkie miejsca są zajęte. Podchodzę do biurka, przy którym siedzi kobieta po pięćdziesiątce z płomiennie czerwonymi  włosami, które są zapewne wynikiem nieudanej koloryzacji.
Poda jej wszystkie potrzebne papiery, a ona posyła w moim kierunku szeroki uśmiech. Wydaje mi się być bardzo sympatyczna przez to notuje w swojej głowie, aby na jej zajęciach nie robić żadnych głupstw. Wskazuje mi miejsce obok drobnej blond dziewczyny. Nie wahając się od razu siadam obok niej czując na sobie spojrzenia prawie wszystkich tutaj zgromadzonych.
-Cześć, jestem Maya. – odzywam się do niej. Nie mam wielkiej potrzeby z dnia na dzień stać się najpopularniejszą dziewczyną w szkole, ale zawieranie nowych znajomości nie jest złym pomysłem. Czekam chwilę, a blondynka nie odzywa się. W ogóle nie zwraca uwagi na moją obecność. Tak jakbym była powietrzem. Dopiero po chwili zdaje sobie sprawę z tego, że dziewczyna coś szkicuje.
-Też  maluje. – odzywam się mając nadzieje, że w ten sposób przebudzi się ze swojego transu i choć się przedstawi. Jednak czekam kolejne parę sekund, a ona nadal pośpiesznie kreśli kolejne kreski.
Potem rozbrzmiewa dzwonek, a moje myśli o zaprzyjaźnieniu się z dziewczyną wyparowują wraz z nim.
***
Moją kolejną lekcją jest znienawidzona przez Josha matematyka. Jestem w szoku kiedy widzę go w klasie. Staram się jak najszybciej załatwić wszystkie roboty papierkowe z dość młodym nauczycielem i niemal podbiegam do swojego brata, który rozgląda się po pomieszczeniu z wzrokiem uwięzionego w klatce zwierzaka.
-Co się stało? – pytam lekko podenerwowana. Nie chcę, aby w jakiś sposób czuł się niekomfortowo.
-Do końca roku muszę przetrwać te zajęcia. W klasie niezaawanasowanej nie ma już miejsc.
-Wiedziałam, że w tej budzie nie będzie tak pięknie jak wygląda na zewnątrz. -  Ogarnia mnie taka frustracja, iż mam ochotę iść prosto do sekretariatu i zmusić kobiety, aby znalazły choć jedno miejsce dla mojego brata, który chyba w tej chwili czyta w moich myślach.
-Ale to nic takiego. Dam sobie radę. To tylko miesiąc. Poza tym mam już parę ocen z poprzedniej szkoły, więc nie będę miał żadnych problemów ze zdaniem. – Stara się mnie uspokoić, bo doskonale wie, że mój wybuchowy charakter sprawia, że jestem w stanie zrobić aferę na całą szkołę tym bardziej jeśli chodzi o niego.
Biorę parę głębokich wdechów siadając obok niego.
-To jak zawarłeś już jakieś nowe znajomości? – pytam starając się zmienić temat.
-Tak. Nie uwierzysz. To nasz sąsiad, a ty?
-Zaraz, zaraz. Dość wysoki? Ciemne włosy? Umięśniony?
-Zapomniałaś dodać zabójczo przystojny, piękna. – odzywa się jakiś głos za mną, a ja już doskonale wiem do kogo on należy. Kolejny raz mam wrażenie, że za chwilę przejdzie mnie dreszcz.
-O tego osła ci chodziło? – zwracam się do mojego brata ignorując go.
-Tak. – mówi lekko zbity z tropu. – Wy chyba już się poznaliście.
-Niestety tak. – odpowiadam.
-Cóż muszę przyznać, że to nie były najlepsze początki. – znów się wtrąca.
-Albo się przymkniesz, albo twoja twarz zaliczy bliskie spotkanie z moją pięścią.
-Uuuu gorąca, lubię takie.  – mówi zmysłowym głosem.
-Ona nie żartuje. – odzywa się mój brat, ale nie słyszymy już więcej dennych komentarzy, bo rozbrzmiewa dzwonek, a lekcja się rozpoczyna.
Następne dwie godziny to angielski oraz biologia. Na szczęście choć jedną z nich mam razem z Joshem.
Potem następuje przerwa na lunch. Pierwszy raz od bardzo dawna czuję jak moje ciało się napina. Na stołówce wszyscy będą patrzeć tylko na nas. Nie będzie mnie to krępować, ale martwię się o blondwłosego przystojniaka, który zapewne będzie mi towarzyszył. Nigdy nie byliśmy postawieni w takiej sytuacji i choć wiem, że zadziwiająco szybko zawiera nowe znajomości to nie wiem jak się zachowa.
Spotykamy się obok mojej szafki, w której jak na razie znajduje się zaledwie część podręczników jakie potrzebuje. Uśmiechamy się do siebie bez słowa i idziemy, w kierunku, w którym znajduje się stołówka.
Wchodzę do środka wyprostowana z podniesioną głową. Nie chcę aby uważano mnie za łagodną i miłą dziewczynę, bo taką nie jestem, a poza tym chcę aby czuli do mnie coś w rodzaju szacunku. Nie mam zamiaru być typową ofiarą prześladowań w szkole.
Nie zaszczycając nikogo swoim spojrzeniem kieruję się od razu do bufetu z jedzeniem. Kiedy wybieram to co mnie interesuje zaczynam rozglądać się po stołówce mając nadzieje, że znajdę choć jeden stolik, przy którym moglibyśmy usiąść. W ogóle nie mam ochoty prosić kogoś o to, czy mogę zająć miejsce obok w dodatku potem wytrzymywać niezręczną cisze lub jeszcze gorsze próby nawiązania kontaktu.
Ku mojej uciesze znajduje się jeden nieduży stolik. Idealny dla dwóch osób. Niemal się uśmiecham.
W czasie kiedy przechodzimy obok poszczególnych stolików słyszę jak wszelkie rozmowy na chwilę milkną. Wiem, że wszyscy nam się przyglądają, a za chwilę nasz wygląd zostanie skomentowany.
-Hej! Piękna. Możecie usiąść z nami. Co prawda jest tylko jedno miejsce dla twojego brata, ale mam jeszcze jedno kolano, na którym mogłabyś usiąść. – Odzywa się nie kto inny jak nasz przeuroczy sąsiad. Spoglądam na niego i pierwsze co zauważam to, to, że jego oczy to dwa kawałki nieba. Prawdziwy błękit, który można znaleźć tylko i wyłącznie tam. Wiem, że jak ostatnia idiotka wpatruje się w niego, ale na szczęście zanim przekroczę cienką linie udaje mi się odzyskać kontakt z rzeczywistością. Widzę, że na jego kolanie siedzi piękna rudowłosa dziewczyna, z nielicznymi piegami, które dodają jej uroku oraz przenikliwymi zielonymi oczami. Zastanawiam się czy to jego dziewczyna, ale jestem prawie pewna, że to tylko zabawka. Na jej twarzy nie dostrzegam ani odrobiny zazdrości. Być może nie jestem dla niej żadną konkurencją.
Zanim się odezwę rozglądam się po całym jego towarzystwie. Rzeczywiście stolik jest prawie cały zapełniony. Zauważam, że ludzie siedzący przy nim wydają się być normalni i choć są piękni to nie zaliczyłabym ich tylko do tej grupy. Tak naprawdę nigdzie nie pasują. Są jedyni w swoim rodzaju. Dziwię się kiedy zauważam milcząca blondynkę, z którą siedzę na chemii. Tym razem nie jest zajęta szkicowaniem. Jest aż za bardzo skupiona na swoim posiłku. Mam wrażenie, że żyje we własnym stworzonym świecie. To smutne.
-Myślę, że nie skorzystam z twojej oferty. Boję się, że jeszcze czymś się zarażę. – Posyłam mu doskonale wyćwiczony sztuczny uśmiech.
-Maya? – W moim kierunku odwraca się szczupła dziewczyna z gęstymi blond włosami i zielonymi oczami. Czuję jak włoski na całym moim ciele stają mi dęba. Mam wrażenie, że na chwilę przestałam oddychać. – Josh. – Jej wzrok przenosi się na oniemiałego chłopaka obok mnie, a głos staję się odrobinę bardziej piskliwy. Nie mam pojęcia czy mija sekunda, minuta, czy też godzina, ale w końcu przestaję się w nią wpatrywać tak jakbym zobaczyła ducha. Łapię mojego brata pod ramie i zaczynam ciągnąć dalej.
-Chodź, Josh. – szepczę. Dopiero teraz zdaje sobie sprawę z tego, że dosłownie cała stołówka przerwała swój posiłek i wpatruje się w nas z zaciekawieniem. Nikt tak naprawdę nie wie o co chodzi oczywiście oprócz naszej trójki.
Właśnie tego najbardziej nienawidzę w małych miejscowościach. Ludziom tak bardzo brakuje rozrywki, że na siłę starają znaleźć sensacje, albo co gorsza za bardzo interesują się cudzym życiem.
Kiedy siadamy na miejscu żadne z nas się nie odzywa, a co dopiero mówić o spożyciu posiłku, który dopiero co kupiliśmy.
Powoli spoglądam w stronę tamtego stolika. Widzę, że wszyscy gorączkowo o czymś rozmawiają. Mają poważne miny. Mój wzrok spotyka się z zielonymi tęczówkami. Nie mogę uwierzyć w to co widzę. Mrugam następne paręnaście razy, ale ona nadal nie znika i cały czas wpatruje się we mnie nieodgadnionym wzrokiem.
Oto Nadia Green. Dziewczyna, którą znam od zawsze. Zna każdy mój gest, każdy sekret, wie o mnie wszystko. Kiedyś byłyśmy nierozłączne. Zaczęło się od zabawy w piaskownicy, a skończyło na wspólnych udziałach w imprezach.
Był jeszcze jej brat Sebastian.
Charyzmatyczny, dobry, seksowny, miły, intrygujący, zabawny.
Był moją pierwszą miłością, która wbrew pozorom nie była zbyt łatwa.
Wszystko było w  porządku do poprzedniego roku. Jak zwykle spotykaliśmy się we czwórkę i spędzaliśmy wspólnie czas. Ale następnego dnia nie było po nich ani śladu. W domu nie znajdowało się kompletnie nic, a oni przepadli bez słowa jakiegokolwiek uprzedzenia, czy też pożegnania.
To złamało mi serce, ale chyba w gorszym stanie był mój brat. Przez cały miesiąc starał się dowiedzieć co się stało. Natomiast ja odpuściłam po tygodniu. Nie chodzi o to, że nie zależało mi na nich. Po prostu miałam przeczucie, że tak naprawdę oni nie chcą, abyśmy wiedzieli gdzie są.
To byli jedyni nasi prawdziwi przyjaciele. Otaczaliśmy się setkami znajomych, z którymi spotykaliśmy się i utrzymywaliśmy kontakt, ale nigdy nie mogliśmy w pełni poczuć się przy nich swobodnie, a o jakimkolwiek zwierzaniu nie było mowy. Straciliśmy jedynych, prawdziwych przyjaciół i chyba do teraz nie pozbieraliśmy się po tym.
Dzwonek rozbrzmiewa, a ja jeszcze przez chwilę siedzę bez ruchu wpatrując się w swoje dłonie. Gdyby on siedział przy tym stoliku na pewno zauważyłabym go. Dziwi mnie to, że nie jest był blisko blondynki, ale być może to jedyne wolne miejsce należy do niego?
Z wielką niechęcią wstaje ze swojego miejsca i łapię wystraszone spojrzenie mojego brata. Wiem, że przez cały czas miał nadzieje na ich powrót, a z momentem, w którym musieliśmy wyjechać był bliski załamania. W ogóle nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Nie był na to przygotowany.
Pośpiesznie ściskam jego dłoń. Uśmiecham się smutno dodając mu otuchy. Potem idę przed siebie żałując, że następnych zajęć nie mamy wspólnie.
***
Uwielbiam lekcje W-F. Już od najmłodszych lat ciężko było mi usiedzieć w miejscu, a dzisiejszego dnia ta lekcja daje mi idealną okazję na to, abym mogła się wyżyć. Nie wszyscy są z tego faktu tak zadowoleni jak ja, bo niestety piłka, którą rzucam najczęściej trafia w członkinie przeciwnej drużyny. Nie robię tego specjalnie i za każdym razem szkoda mi poszkodowanych, ale za czwartym razem kobieta, która prawdopodobnie dopiero niedawno zakończyła swoją karierę wojskową i stwierdziła, że czas znęcać się nad rozwydrzonymi nastolatkami stwierdza, że lepiej będzie jeśli usiądę na ławce rezerwowych i dalszej grze będę przyglądać  się z tego miejsca.
Po paru minutach rozbrzmiewa dzwonek, a wszyscy momentalnie podrywają się i niemal biegną do szatni. Nie mogę pojąć tego jak można lekcje W-F zrobić jako ostatnią.  To istna katorga dla uczniów, którzy z niecierpliwością wyczekują zakończenia lekcji. W końcu nadchodzi upragniona wolność, a my w tym czasie musimy się przebierać!
Po tym jak zwijam swoje rzeczy w kłębek i niemal ciskam nimi do jednej z reklamówek zdaje sobie sprawę, że nawet sport nie jest w stanie sprawić, że poczuje się lepiej. To co mnie dziś spotkało zapewne nie da mi spokoju przez dłuższy czas. Nadal się łudzę, że to sen, ale mam wrażenie, że jestem coraz bardziej przytomna i nic nie jest w stanie wyprzeć z moich myśli tego, że być może ON gdzieś tutaj jest i w każdej chwili mogę go spotkać.
 ___________________________________________
Wiem, że szału nie ma, ale co ja mogę na to poradzić. Początki zawsze takie są. 
Bardzo, bardzo, bardzo proszę was o komentarze, bo okropnie zależy mi na waszej opinii ;)
Dziękuję za  18 obserwatorów, po zaledwie pierwszym rozdziale - coś niesamowitego! :D

Zapraszam na mojego drugiego bloga: WYZNANIA BOOKHOLICZKI

10 komentarzy:

  1. Świetny rozdział.
    Na razie wszystko jest troche zamotane, ale rozumiem że taki jest twój zamiar.
    Bardzo podoba mi się w jaki sposób jest przedstawiona relacja rodzeństwa.
    już na samym początku coś się dzieje i czuje że z rozdziału na rozdział będzie coraz ciekawiej :)
    Czekam na następną część :)))
    Życze weny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! Czekam na nn :D
    Zapraszam do mnie...

    youandi-onedirection-fanfiction.blogspot.com/

    changemymind-zaynmalik-fanfiction.blogspot.com

    hellobaby-onedirection-fanfiction.blogspot.com

    wondreams-onedirection-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratulacje!!
    Zostałaś nominowana do Liebster Blog Award.
    Więcej informacji tu:
    http://jak-do-domu-opowiadanie-one-direction.blogspot.com/
    P.S. Wiem, że pytania nie są odnośnie tematyki twojego bloga,
    bo on nie jest fanfiction, ale poprzednie były,
    więc mam nadzieje, że nie będzie problemu z odpowiedzeniem :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Szału nie ma?! Dziewczyno, ty nie wiesz co mówisz! W twoich opowiadaniach nawet kiedy nic się nie dzieje jestem w szoku, że można aż tak dobrze pisać. Swoją drogą to gratuluję świetnego pomysłu, bo niewiele osób mogłoby wpaść na coś takiego.
    Co do tego rozdziału, to moim skromnym zdaniem jest świetny! Normalnie, aż brak mi słów. Z niecierpliwością czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow, naprawdę świetny rozdział. To opowiadanie już od początku niesamowicie wciąga, zaczyna się naprawdę super.
    Czekam na trójeczkę, pozdrawiam! xx
    c.

    OdpowiedzUsuń
  6. Super ,ten rozdzial byl bardzo ciekawy,uwazam ze im się ulozy i bedzie dobrez,a i jeszcze zastanawia mnie ta blondynka xd

    OdpowiedzUsuń
  7. O J A P I E R D O L E ! !
    Tego to się w ogóle nie spodziewałam...
    Ten rozdział podobał mi się STRASZNIE !!
    Troszkę krótki, ale zajebisty :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny...;)
    2 rozdział a ja już zakochałam się w tym opowiadaniu..<3
    //Kxx

    OdpowiedzUsuń