piątek, 12 września 2014

3 - Ponowne spotkanie



Witam się z Kate, którą poznałam wczoraj w czasie lekcji muzyki. Choć zamieniłam z nią zaledwie parę zdań to wyda się być naprawdę bardzo miłą osobą, ale nie taką, od której człowiek chce jak najszybciej uciec, bo od nadmiaru cukru zaczyna go mdlić.
Posiada raczej przeciętną urodę. Proste brązowe włosy sięgające lekko za ramiona. Prawie tego samego koloru oczy w kształcie migdałów oraz odrobinę za wąskie usta. Na szczęście to wcale nie odstrasza jej wielu wielbicieli, którzy mam wrażenie, że nie odstępują jej nawet na krok. Cieszy mnie to, ponieważ nienawidzę tego, że ludzie większą uwagę zwracają na wygląd niż na wnętrze człowieka. To bardzo smutne.
Moje głębokie rozmyślenia na temat ludzkiej egzystencji i tego jaka jest Kate, której tak naprawdę w ogóle nie znam, przerywa jakiś baran, który bezczelnie na mnie wpada. Fakt, że mimo swojej złości i frustracji byłabym mu w stanie przebaczyć, bo mógł być to czysty przypadek, ale po chwili ląduje na rzędzie szafek popchnięta przez mojego wcześniejszego napastnika.
-Uważaj jak chodzisz, łamago. – mówi, a mnie na dźwięk jego głosu przechodzi potężny dreszcz. Doskonale znam ten ton, ale staram sobie wmówić, że to tylko omamy słuchowe.
Potem chłopak tak po prostu odchodzi.
Powtarzam sobie, że muszę się uspokoić. Zaciskam pięści z całej siły, ale nie mogę spuścić wzroku z bezczelnego chłopaka, który nawet nie zainteresował się, czy nic mi nie jest. Złość bierze górę i choć na początku miałam plan trzymać się od niego z daleka, to teraz kieruje mną jedynie frustracja, którą musze rozładować.
Gwałtownie podrywam się z miejsca i w tym momencie bardziej niż kiedykolwiek wcześniej zadowolona jestem ze swojej dobrej kondycji, bo nadal nie spuszczając blondyna z oczu doganiam go w parę sekund.
Delikatnie dotykam jego ramienia, aby zwrócić na siebie jego uwagę. Kiedy zaczyna powoli się odwracać, wykorzystuje element zaskoczenia i rzucam go w kierunku szafek tak jak zrobił to niedawno w stosunku do mnie.
Łapię jego czarny t-shirt w dłonie i patrzę wprost w jego czarne jak dwa węgle oczy.
-Słuchaj cwaniaczku. – mówię przez zaciśnięte zęby i staram się rzucić mu spojrzenia przepełnione gniewem. – Nie mam pojęcia jaki status zajmujesz w tej szkole. Być może jesteś jakimś cholernym przewodniczącym, albo synalkiem dyrektora i za chwilę pobiegniesz na skargę, ale mam to gdzieś. Nie boję się żadnych konsekwencji, bo twój wcześniejszy gest był nie do przyjęcia. Możesz się uważać za nie wiadomo kogo, ale podstawowe zasady dobrego zachowania również cię obowiązują. Nie jesteś lepszy od innych, a takie zachowanie w stosunku do dziewczyny jest niewybaczalne, więc albo się ogarniesz ze swoim samouwielbieniem i przestaniesz odpieprzać cyrki, albo zrobię wszystko, aby oszpecić tą twoją piękną buźkę, a przy okazji pozbawię cię możliwości posiadania potomstwa. – Szarpie go za koszulkę sprawiając, że materiał pod moimi dłońmi pęka. – Zrozumiałeś? – pytam, bo przez cały czas kiedy do niego mówiłam nie przerwał mi, ani nie próbował się uwolnić. Przez chwilę myślę, że sparaliżował go strach, ale zdziwiłabym się gdyby taki ważniak umierał z przerażenia przez grożącą mu dziewczynę.
-Maya. – szepcze, a ja dopiero po chwili przenoszę wzrok na resztę jego twarzy. Cały czas wpatrywałam się w jego oczy mając nadzieje, że moje słowa w ten sposób do niego lepiej dotrą, dlatego nic dziwnego, że nie poznałam mojej pierwszej miłości, która wyglądała tak samo tyle tylko, że posiadała zielone, jak poranna trawa oczy. –To ja. – kontynuuje, całkowicie niepotrzebnie, bo już znam prawdę i wiem, że nigdy, przenigdy nie powinnam ignorować swojej intuicji.
Stoję przez następne parę minut w tej samej pozycji, jeszcze bardziej rozdzierając jego koszulkę. Złość tak bardzo mnie obezwładniła, że nie zwróciłam uwagi na jego zapach, który poznałabym z kilometra. Nie wiem co mam zrobić, ani powiedzieć, dlatego dalej się w niego wpatruję. Jestem niemal pewna, że jesteśmy obserwowani przez wszystkich ludzi na korytarzu.
-Dlaczego nic nie powiedziałeś? Dlaczego się nie pożegnałeś? – pytam i z całych sił staram się powstrzymać mój głos od drżenia oraz więznącego w gardle szlochu.
-Naprawdę nie mogłem. Gdyby to było możliwe na pewno nie zrobiłbym takiego świństwa.
-Boże Sebastian! Znamy się od zawsze! Nie ma takiej rzeczy, której nie mógłbyś mi powiedzieć!
-Wierz mi. Istnieje jedna jedyna.
-To jakieś brednie wyssane z palca! W ogóle nie wiem po co z tobą rozmawiam!
Gwałtownie się od niego oddalam i idę w kierunku klasy. Wcale nie przejmuje się tym, że jestem już spóźniona. Nawet nie wiem kiedy odezwał się dzwonek.
***
Na chemii usilnie staram się skupić na lekcji, ale przez pierwsze 20 minut pozbywam się resztek złości, bo może to się skończyć wybiegnięciem z klasy i za wszelką cenę szukaniem blondyna. Choć jest to kusząca perspektywa, to doskonale wiem, że nie mogę posunąć się na tyle daleko. To dopiero mój drugi dzień tutaj. Jeśli chcę posiadać jaką taką reputację to muszę mieć się na baczności.
Jednak po pewnym czasie jestem już całkowicie przytomna i zdaje sobie sprawę, że wiele rzeczy były całkowicie nie takie jakie powinny być.
Zaskakujące było zachowanie Sebastiana. Znam go od bardzo długiego czasu. Był moim najlepszym przyjacielem i chłopakiem. Znałam go na wylot, a większość czasu spędzaliśmy wspólnie. Doskonale wiem, że za nic w świecie nie zdobyłby się na brutalne popchnięcie kogokolwiek. Wręcz przeciwnie. Gdyby na mnie wpadł spodziewałabym się długich przeprosin. Tymczasem on zachował się całkowicie odwrotnie.
Jednak nie to było najbardziej przerażające. Jego tęczówki przybrały całkowicie inny kolor. Wcześniej były zielone. Tymczasem dziś ujrzałam coś całkowicie innego. Nic więc dziwnego, że na początku nie wiedziałam z kim mam do czynienia.
Moje tęczówki też się zmieniły. Wcześniej miałam brązowe, czekoladowe. Jednak w ciągu ostatniego pół roku zmieniły kolor na bursztynowy – częściej spotykany u zwierząt niż u ludzi.
Panika mojej matki była nie do opisania. Wiem, że w głowie miała najgorsze scenariusze. Na szczęście po wizycie u lekarza, który stwierdził, że to kwestia obfitego naświetlenia promieniami słonecznymi, a ja cała i zdrowa dożyję przynajmniej do setki.
Jedno było pewne działo się coś bardzo, bardzo dziwnego, a na samą myśl o tym przechodziły mnie ciarki. Przypadkiem nie mogło być to, że znów spotkałam moich przyjaciół. W dodatku okropnie męczyła mnie ta sprawa zmieniającego się koloru oczu. Skoro to taka nic nie znacząca sprawa to dlaczego nie jest o niej choć małym druczkiem wspomniane w podręcznikach od biologii?
Rozbrzmiewa dzwonek, a ja zdaje sobie sprawę z tego, że przez całą lekcję nie trafiło do mnie ani jedno słowo.
Spoglądam w prawo w kierunku blond dziewczyny, która dziś znów nie odezwała się do mnie ani słowem. Jestem pewna, że tak samo jak ja w ogóle nie uważała na lekcji, ponieważ w tym samym momencie, w którym na jednej z kartek zobaczyłam swoją twarz ona zamyka szkicownik.
Oniemiała nie wiem co mam powiedzieć. Niby czemu miałaby mnie malować?
Zanim zdążę ją o to zapytać ona już jest na korytarzu.
Albo coś jest naprawdę nie tak, albo musze pilnie skonsultować się z psychologiem.
***
Przed matematyką siadam na swoim starym miejscu. Niestety nie ma obok mnie mojego brata co odrobinę mnie martwi. Wczoraj po szkole chciałam z nim porozmawiać na temat Nadii i Sebastiana. Niestety stwierdził, że to trochę za świeża sprawa, a on musi to wszystko przemyśleć. Byłam na niego strasznie wkurzona, bo mi również było trudno i miałam ogromną potrzebę, aby z kimś o tym porozmawiać, ale bez wszczynania kłótni wyszłam z jego pokoju. Potem przebiegłam 4 kilometry więcej niż zwykle i nie wiem jakim cudem nie padłam ze zmęczenia.
Po chwili widzę wchodzącego do sali Aleca. Jak zwykle ubrany jest w ciemne rzeczy, a na jego głowie panuje nieład. Nawet z tej odległości widzę jak jego oczy błyszczą niczym dwa szafiry. Zauważam, że wraz z jego pojawieniem się większość rozmów ze strony dziewczyn zostały przerwane. Dopiero teraz zdaje sobie sprawę z tego, że z takim wyglądem nie ma opcji, aby nie był ulubieńcem płci przeciwnej. Jestem pewna, że w rankingu największych przystojniaków szkoły znajduje się na bardzo wysokiej pozycji.
Zdaje sobie sprawę z tego, że mu się przyglądam dopiero wtedy kiedy błyska w moim kierunku swoimi śnieżnobiałymi zębami.
Szybko odwracam wzrok modląc się, aby dzisiaj powstrzymał się od głupich uwag.
Niestety dzieje się całkowicie odwrotnie. W dodatku siada na miejscu obok mnie.
-Witam moją olśniewającą sąsiadkę.
-Daruj sobie. – mruczę pod nosem nie zaszczycając go nawet spojrzeniem.
-I tak wiem, że cię pociągam skarbie. – Niespodziewanie wyciąga w moją stronę rękę i delikatnie muska mój policzek. Szybko łapię jego dłoń i odpycham od siebie. Niestety on uprzednio bardzo mocno splótł swoje palce z moimi. – O! A teraz nawet nie chcesz mnie puścić.
-Jesteś chory. Powinieneś się leczyć. Myślisz, że każda dziewczyna na ciebie poleci tylko ze względu na ładną buźkę?
-Właśnie przyznałaś, że ci się podobam. Właśnie tak mylę, ale to nie są bezpodstawne stwierdzenia. Wielokrotnie wypróbowałem swój uroku osobistego i o dziwo zawsze działało. Nie chcę wzbudzić w tobie zazdrości, skarbie, ale tylko stwierdzam fakty.
-Ja też mówiąc, że jesteś przystojny stwierdzałam tylko fakty. Nie krył się pod tym żaden podtekst, a tym bardziej akt uwielbienia.
-Odtrącasz mnie i w ten sposób ranisz me uczucia. Wiesz, że teraz nie będę mógł się po tym pozbierać? – Ponownie łapie mnie za dłoń i przyciska do swojej piersi w miejscu, gdzie bije serce. – Czujesz jak powoli przestaje bić. Zabijasz mnie.
-Mam gdzieś twoje uczucia! – wybucham. - Zostaw mnie w spokoju, bo mam ważniejsze rzeczy na głowie niż twoje szczeniackie zaloty! – wykrzykuje piorunując go wzrokiem.
Przez chwilę patrzę mu prosto w oczy i widzę jak krzywy uśmiech znika z jego twarzy. Wpatruje się we mnie niebieskimi tęczówkami pełnymi zdziwienia, smutku, a także odrobiną strachu.
-Twoje oczy. – szepcze.
-Tak, wiem! To przez Słońce. Jeśli chcesz uniknąć katastrofy to idź stąd.
Oczywiście nie słucha mnie. Resztami zdrowego umysłu staram się opanować. Przypominam sobie, że jestem w klasie pełnej uczniów. Nie mogę zacząć krzyczeć ani płakać. Wszystko się we mnie kumuluje, a je jedyne co chcę zrobić to wrócić do domu, założyć buty do biegania i zniknąć.
-Stary, to moje miejsce. – odzywa się spokojnym, ale niemal bezbarwnym głosem mój brat. Dziękuję niebiosom za to, że pojawił się, akurat w tym momencie.
Alec wstaje zajmując swoje miejsce zaraz za nami, a Josh siada obok mnie. Chyba widzi, że mój oddech jest przyśpieszony, a ja sama zdenerwowana, bo delikatnie ujmuje moją dłoń i pośpiesznie ją ściska.
***
Jak najszybciej potrafię idę do stołówki. Chcę kupić jedzenie i usiąść na miejscu. Nie mam zamiaru kolejny dzień znosić zaciekawionych spojrzeń tym bardziej jednej z grupek.
Niestety kiedy wchodzę do środka ci, których najbardziej się obawiałam już tam są.
Czuję jak moje ciało się napina, ale zbyt długo im się nie przyglądam, bo wiem, że prędzej, czy później zauważą mnie. Nie wiem dlaczego, ale wyjątkowo zależy mi na tym, aby nie zwracali na mnie uwagi.
Po chwili idę w kierunku naszego stolika. Niestety muszę przejść obok ich stolika. Wiem, że mogłabym wybrać inną drogę, ale trochę dziwnie wyglądałoby gdybym obchodziła całą stołówkę.
Słyszę jak ich rozmowa zostaje przerwana, ale zaciskam zęby i cieszę się, że tym razem Alec daruje sobie różne uwagi, a co najważniejsze nie próbuje mi zaproponować miejsca na swoich kolanach.
Przy stoliku na szczęście już siedzi Josh. Zauważam, że nawet nie pofatygował się, aby cokolwiek zamówić i jest jeszcze bardziej osowiały niż w czasie matematyki.
Siadam na swoim miejscu, a on posyła mi smutny uśmiech i dalej wpatruje się w blat stolika.
-Widziałam go dzisiaj.
-Naprawdę? – Unosi zdziwiony głowę. – Myślałem, że zmienił szkołę. To dziwne, że nie trzyma się blisko Nadii.
-On jest całkowicie inny.
-Co ty? To jakieś bzdury.
-Nie wierzysz mi? – pytam. – Wiesz w jaki sposób go spotkałam? – Przecząco kiwa głową. – Wpadłam na niego, a on zamiast pomóc mi wstać, popchnął mnie w stronę szafki.
-Nie to na pewno nie on. Możliwe, że to ktoś do niego podobny. Sebastian w życiu by nikogo nie skrzywdził, tym bardziej ciebie.
-Rozmawiałam z nim. – stwierdzam. Jestem trochę na niego wkurzona, bo wszystko co mówię odbiera jako bujdę.
-Co?
-Byłam tak podbuzowana, że musiałam za nim pobiec i dać mu nauczkę. Dopiero po chwili zorientowałam się, że to on. Zapytałam dlaczego wyjechali bez słowa, a on odpowiedział, że nie może powiedzieć dlaczego.
Chcę wyrazić swoją złość dotyczącą wymijającej odpowiedzi blondyna, ale momentalnie w stołówce robi się szum. Razem z moim bratem spoglądamy w tamtym kierunku i widzimy grupkę składającą się z około 8 osób. Wszyscy ubrani są na czarno. Niektórzy z nich mają wymyślne fryzury, liczne kolczyki, a nawet tatuaże.
Wcześniej nie widziałam żadnego z nich. Fakt, że to dopiero mój drugi dzień, ale to nie zmienia faktu, że powinnam zauważyć ludzi tak wyróżniających się z tłumu, a dziwne byłoby to gdyby okazało się, że wszyscy wczoraj po prostu nie przyszli do szkoły. Myślę, że dyrekcja nie puściłaby im tego płazem.
Dalej robią wokół siebie szum, a mnie dziwi, że nikt oprócz nas nie zwraca na nich uwagi. Tak jakby byli do tego przyzwyczajeni, albo obawiali się jakichkolwiek konsekwencji.
Dopiero po chwili zauważam Sebastiana. Tak samo jak reszta jest ubrany w ciemne rzeczy, tyle tylko, że do łagodnych rysów jego twarzy wcale one nie pasują, w dodatku ma odrobinę za jasną karnację. Nawet z tej odległości zauważam, że jego oczy są czarne jak smoła. Może chcąc dopasować się do paczki zainwestował w szkła kontaktowe. Szkoda tylko, że to niezbyt w jego stylu.
Czuję jak ktoś mi się przygląda, dlatego spoglądam w tamtym kierunku.
Spojrzenie szmaragdowych tęczówek spotyka się z moimi.
Dzisiejszego dnia włosy Nadii są proste jak druty, a usta podkreślone różową szminką.
Wiem, że powinnam, ale nie odwracam od niej wzroku. W jej oczach widzę smutek co sprawia, że bardziej niż wcześniej tęsknie za nią, a moja złość staje się łagodniejsza, ale nadal nie potrafię zapomnieć o tym, że tak po prostu nas zostawiła. Ja daje sobie z tym radę, ale w dużej mierze chodzi mi o Josha, który przecież nie jest niczemu winien.
W końcu zrywam kontakt wzrokowy i mimowolnie znów spoglądam na ciemne towarzystwo, które spokojnie mogłoby uchodzić za sektę. Widzę Sebastiana, który rozmawia ze swoim kolegą obok na tyle głośno, że z tej odległości słyszę jego głos. Szkoda, że nie mogę zrozumieć żadnego ze słów. Kompletnie tam nie pasuję i nie mam pojęcia, dlaczego nie siedzi parę stolików dalej obok swojej siostry.
-Hej! Mogę się dosiąść? – Podnoszę wzrok do góry i lekko się wzdrygam. Widzę brunetkę z szerokim uśmiechem na ustach. Obraz jej rozweselonej twarzy wydaje się tak groteskowy w tej chwili, że z trudem powstrzymuje się od gorzkiego śmiechu.
-Tak, Kate. Nie ma sprawy. – mówię, bo wiem, że Josh nie bez powodu rzuca mi pytające spojrzenia.
-Kto to? – pyta kiedy dziewczyna idzie znaleźć jakieś wolne krzesełko.
-Poznałam ją wczoraj na biologii. Jest bardzo miła.
-Ty nie zadajesz się z ludźmi tylko dlatego, że są mili. – stwierdza.
-Fakt, ale od czegoś trzeba zacząć, a nuż okaże się, że jest bardziej interesująca niż się wydaje.
-Mam nadzieje, że nie będę wam przeszkadzać. – mówi.
-Nie. Wręcz przeciwnie. Jestem ci wdzięczna. Nareszcie będę mogła odpocząć od tego sztywniaka.
-Ja, sztywniak? Nigdy! – niemal wykrzykuje mój brat.
Choć ewidentnie widać, że Kate próbuje się zaprzyjaźnić ze mną tylko po to, aby dotrzeć do mojego brata, to nasze humory zmieniają się diametralnie. Fakt, że jest kolejną żałosną dziewczyną bez sensu narzucającą się chłopakowi, który nadal kocha swoją pierwszą miłość, ale poza tym nic jej nie można zarzucić.
-Kim oni są? – kiwam w kierunku „sekty”. Dziewczyna podąża za moim wzrokiem i od razu spłoszona spogląda na mnie. – Dlaczego wszyscy się ich tak boją?
-Nikt nie chce sobie robić problemów. Najlepiej całkowicie ich ignorować. – Widzę przerażenie na jej twarzy. Tak jakby obawiała się, że ktoś podsłucha jej rozmowę i zostanie za to ukarana.
-Dlaczego? Są aż tak ważni, że skoro sobie tego nie życzą to należy nie zwracać na nich uwagę.
-Nie. Oni po prostu we wszystkim szukają powodu do bójek i konfliktów. Kiedyś to było fajne. W szkole zawsze się coś działo, ale pewnego dnia jeden z nich pobił Maxa Richardsona tak dogłębnie, że chłopak następnego dnia zmarł. Od tego momentu wszyscy trzymają się od nich z daleka.
-To okropne. – Znów spoglądam w tamtym kierunku i nie mogę uwierzyć w to, że widzę Sebastiana pośród nich.
-Lepiej nie patrz się tam. Któryś z nich może się zorientować, że to o nich mowa.
-Ale został ukarany za to co zrobił? – pytam ignorując jej poradę. Nie wiem dlaczego o to pytam. Przecież to oczywiste, że oprawcę dosięgnęła sprawiedliwość.
-Nie. – mówi krótko i zaczyna się wiercić na swoim miejscu tak jakby chciała, albo zakończyć ten temat, albo znaleźć jakąś wymówkę, aby się stąd wymknąć.
-Jak on się nazywa?- pytam czując jak całe moje ciało się napina.
-Mayu chyba nie myślisz, że to… - pierwszy raz odzywa się Josh. Uciszam go jednym spojrzeniem.
-To Sebastian Green. – szepcze dziewczyna.
_____________________________________________
Hej!
Okropnie przepraszam za to, że tak dawno nic się nie pojawiło, ale:
1) szkoła
2) pisanie ff jest o wiele łatwiejsze
3) przez ten wątek fantasy, muszę spisywać niektóre rzeczy w notatniku, aby wszystkiego nie pomieszać, co skutkuje tym, że rozdziały piszę o wiele dłużej. 

Mam nadzieje, że mimo to uda mi się w miarę regularnie dodawać nowe rozdział.
Błagam was o komentarze! :D

17 komentarzy:

  1. Świetny rozdział! Jaka końcówka XD Dlaczego skończyłaś w takim miejscu? ŁAJ?

    polecam: http://i-was-forced-i-had.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały jak zawsze kochana. Nie mogę nadziwić sie twoim talentem pisarskim. Wszystko jest tak spójne. No już nie wspomnę o fabule idealnie @love_hariana

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham to opowiadanie ^.^
    I czekam na więcej ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super piszesz uwielbiam twój blog:*

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne!
    Piszesz świetne blogi <3
    A co do szkoły- całkowicie cię rozumiem
    Ostatnio wszystkie blogi które czytam zostają zawieszone mam nadzieję, że z tym tak się nie stanie.
    Tak pozatym czytam ten rozdział po raz 3 xD
    Nie musisz dodawać rozdziałów tak często przecież nikt ci nie mówi masz dodać np. Pojutrze i już! Haha
    To nie są już wakacje więc trzeba przyzwyczaić do takich warunków
    Rozumiem że musisz się uczyć a napisanie bloga zajmuję dużo czasu a jeszcze takich dobrego rozdziałów jak twoje to nie widziałam
    I to się właśnie nazywa dar!! <3
    Wreszcie napisałam ten komentarz ale niestety z anonima :(
    Kiedy ja się wreszcie zaloguje?!?
    Nie będę już naczekać liczy się że po paru próbach się udało.
    JAK MOŻNA SKOŃCZYĆ PISAĆ ROZDZIAŁ W TAKIM MOMENCIE?!?
    /Kasiaa
    Czekam na nex. Nie ważne kiedy liczy się że wogóle będzie <3

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny rozdział :D robi się coraz ciekawiej, zaintrygowałaś mnie tymi zmieniającymi się kolorami oczu, co się za tym kryje? po za tym o co chodzi z Sebastianem? ;) już czekam na kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  7. swietnie kocham twoje opowiadania <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Boze super, po prostu brak slow, nie wiem co mam napisac , to jest extra , zycze weny i do nastepnego :*

    OdpowiedzUsuń
  9. AaaaaAaaaa
    Superowy rozdział
    Nie wybacze ci zakończenia...
    Dobrze, żartowałam xD
    Totalnie nie ogarniam całej sytuacji...
    I te zmieniające się oczy...
    Czekam na następną częsć i weny :D :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Zajebisty! Czekam na next'a, weny :**

    OdpowiedzUsuń
  11. No czegoś takiego to ja się na prawdę nie spodziewałam. Że niby Sebastian zabił tego gościa? I ta cała sprawa ze zmianą koloru oczu. Wow! Na prawdę świetny rozdział! Czekam na next'a ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. O noj boze.
    Ale sie robi ....coraz ciejawiej

    OdpowiedzUsuń
  13. Super piszesz uwielbiam twój blog:*

    OdpowiedzUsuń
  14. Szkoła to zło, rozumiem Cię. Napiszmy petycję.
    Kocham twój styl pisania, kocham twoje pomysły i blogi. Nadal nie mogę pozbierać się po Who Am I, ale chyba największe wrażenie wywarł na mnie Taken. Po prostu myślałam o zakończeniu cały czas. W życiu nie ma idealnych zakończeń - ty to pokazałaś, dziękuje.
    Teraz przywędrowałam tutaj. Maya... intryguje mnie. Odważna dziewczyna nie powiem. Ukrywa coś, jest inna niż wszyscy, zresztą mówi nam o tym tytuł opowiadania, tak? Coś czuję, że jeszcze sama nie wie, że ma to 'coś' w sobie.
    Sebastian. Jak ja kocham to imię. Seba. On też coś ukrywa. Wszyscy mają przede mną tajemnice. Dlaczego? Fajnie się zapowiada, ciągnij to dalej, z przyjemnością będę czytać i wyrażać swoją opinie.
    xoxo.

    OdpowiedzUsuń
  15. Co za mega rozdział!
    Szybko pisz kolejny!
    Och genialny ♥♥♡
    Kocham to

    OdpowiedzUsuń
  16. o boże co tu się dzieje????????!!!!!!!
    Jezus skąd tu bierzesz te wszystkie pomysły?!

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja po prostu K O C H A M twoje opowiadania....i nadal tęsknie za Taken i Who I am...
    Rozdział był taki meegggaaa..<3....ciekawe dlaczego Sebastian i jego siostra wyjechali...;))
    ...dlaczego? dlaczego w takim momencie przerwałaś...??...w sumie mogłam się tego spodziewać ty zawsze przerywasz w takich momentach...:)...i za to cię kocham...<3....na pewno będę czytać i komentować...:3
    Pisz, pisz, pisz następny rozdział proszę..:)
    weny życzę...;)//Kxx

    OdpowiedzUsuń