Witam się z Kate, którą poznałam
wczoraj w czasie lekcji muzyki. Choć zamieniłam z nią zaledwie parę zdań to
wyda się być naprawdę bardzo miłą osobą, ale nie taką, od której człowiek chce
jak najszybciej uciec, bo od nadmiaru cukru zaczyna go mdlić.
Posiada raczej przeciętną urodę.
Proste brązowe włosy sięgające lekko za ramiona. Prawie tego samego koloru oczy
w kształcie migdałów oraz odrobinę za wąskie usta. Na szczęście to wcale nie
odstrasza jej wielu wielbicieli, którzy mam wrażenie, że nie odstępują jej
nawet na krok. Cieszy mnie to, ponieważ nienawidzę tego, że ludzie większą
uwagę zwracają na wygląd niż na wnętrze człowieka. To bardzo smutne.
Moje głębokie rozmyślenia na
temat ludzkiej egzystencji i tego jaka jest Kate, której tak naprawdę w ogóle
nie znam, przerywa jakiś baran, który bezczelnie na mnie wpada. Fakt, że mimo
swojej złości i frustracji byłabym mu w stanie przebaczyć, bo mógł być to
czysty przypadek, ale po chwili ląduje na rzędzie szafek popchnięta przez
mojego wcześniejszego napastnika.
-Uważaj jak chodzisz, łamago. –
mówi, a mnie na dźwięk jego głosu przechodzi potężny dreszcz. Doskonale znam
ten ton, ale staram sobie wmówić, że to tylko omamy słuchowe.
Potem chłopak tak po prostu
odchodzi.
Powtarzam sobie, że muszę się
uspokoić. Zaciskam pięści z całej siły, ale nie mogę spuścić wzroku z
bezczelnego chłopaka, który nawet nie zainteresował się, czy nic mi nie jest. Złość
bierze górę i choć na początku miałam plan trzymać się od niego z daleka, to
teraz kieruje mną jedynie frustracja, którą musze rozładować.
Gwałtownie podrywam się z miejsca
i w tym momencie bardziej niż kiedykolwiek wcześniej zadowolona jestem ze swojej
dobrej kondycji, bo nadal nie spuszczając blondyna z oczu doganiam go w parę
sekund.
Delikatnie dotykam jego ramienia,
aby zwrócić na siebie jego uwagę. Kiedy zaczyna powoli się odwracać,
wykorzystuje element zaskoczenia i rzucam go w kierunku szafek tak jak zrobił
to niedawno w stosunku do mnie.
Łapię jego czarny t-shirt w
dłonie i patrzę wprost w jego czarne jak dwa węgle oczy.
-Słuchaj cwaniaczku. – mówię
przez zaciśnięte zęby i staram się rzucić mu spojrzenia przepełnione gniewem. –
Nie mam pojęcia jaki status zajmujesz w tej szkole. Być może jesteś jakimś
cholernym przewodniczącym, albo synalkiem dyrektora i za chwilę pobiegniesz na
skargę, ale mam to gdzieś. Nie boję się żadnych konsekwencji, bo twój
wcześniejszy gest był nie do przyjęcia. Możesz się uważać za nie wiadomo kogo,
ale podstawowe zasady dobrego zachowania również cię obowiązują. Nie jesteś
lepszy od innych, a takie zachowanie w stosunku do dziewczyny jest
niewybaczalne, więc albo się ogarniesz ze swoim samouwielbieniem i przestaniesz
odpieprzać cyrki, albo zrobię wszystko, aby oszpecić tą twoją piękną buźkę, a
przy okazji pozbawię cię możliwości posiadania potomstwa. – Szarpie go za
koszulkę sprawiając, że materiał pod moimi dłońmi pęka. – Zrozumiałeś? – pytam,
bo przez cały czas kiedy do niego mówiłam nie przerwał mi, ani nie próbował się
uwolnić. Przez chwilę myślę, że sparaliżował go strach, ale zdziwiłabym się
gdyby taki ważniak umierał z przerażenia przez grożącą mu dziewczynę.
-Maya. – szepcze, a ja dopiero po
chwili przenoszę wzrok na resztę jego twarzy. Cały czas wpatrywałam się w jego
oczy mając nadzieje, że moje słowa w ten sposób do niego lepiej dotrą, dlatego
nic dziwnego, że nie poznałam mojej pierwszej miłości, która wyglądała tak samo
tyle tylko, że posiadała zielone, jak poranna trawa oczy. –To ja. – kontynuuje,
całkowicie niepotrzebnie, bo już znam prawdę i wiem, że nigdy, przenigdy nie
powinnam ignorować swojej intuicji.
Stoję przez następne parę minut w
tej samej pozycji, jeszcze bardziej rozdzierając jego koszulkę. Złość tak
bardzo mnie obezwładniła, że nie zwróciłam uwagi na jego zapach, który
poznałabym z kilometra. Nie wiem co mam zrobić, ani powiedzieć, dlatego dalej
się w niego wpatruję. Jestem niemal pewna, że jesteśmy obserwowani przez
wszystkich ludzi na korytarzu.
-Dlaczego nic nie powiedziałeś?
Dlaczego się nie pożegnałeś? – pytam i z całych sił staram się powstrzymać mój
głos od drżenia oraz więznącego w gardle szlochu.
-Naprawdę nie mogłem. Gdyby to
było możliwe na pewno nie zrobiłbym takiego świństwa.
-Boże Sebastian! Znamy się od
zawsze! Nie ma takiej rzeczy, której nie mógłbyś mi powiedzieć!
-Wierz mi. Istnieje jedna jedyna.
-To jakieś brednie wyssane z
palca! W ogóle nie wiem po co z tobą rozmawiam!
Gwałtownie się od niego oddalam i
idę w kierunku klasy. Wcale nie przejmuje się tym, że jestem już spóźniona.
Nawet nie wiem kiedy odezwał się dzwonek.
***
Na chemii usilnie staram się
skupić na lekcji, ale przez pierwsze 20 minut pozbywam się resztek złości, bo
może to się skończyć wybiegnięciem z klasy i za wszelką cenę szukaniem
blondyna. Choć jest to kusząca perspektywa, to doskonale wiem, że nie mogę
posunąć się na tyle daleko. To dopiero mój drugi dzień tutaj. Jeśli chcę
posiadać jaką taką reputację to muszę mieć się na baczności.
Jednak po pewnym czasie jestem
już całkowicie przytomna i zdaje sobie sprawę, że wiele rzeczy były całkowicie
nie takie jakie powinny być.
Zaskakujące było zachowanie
Sebastiana. Znam go od bardzo długiego czasu. Był moim najlepszym przyjacielem
i chłopakiem. Znałam go na wylot, a większość czasu spędzaliśmy wspólnie. Doskonale
wiem, że za nic w świecie nie zdobyłby się na brutalne popchnięcie kogokolwiek.
Wręcz przeciwnie. Gdyby na mnie wpadł spodziewałabym się długich przeprosin.
Tymczasem on zachował się całkowicie odwrotnie.
Jednak nie to było najbardziej
przerażające. Jego tęczówki przybrały całkowicie inny kolor. Wcześniej były
zielone. Tymczasem dziś ujrzałam coś całkowicie innego. Nic więc dziwnego, że
na początku nie wiedziałam z kim mam do czynienia.
Moje tęczówki też się zmieniły.
Wcześniej miałam brązowe, czekoladowe. Jednak w ciągu ostatniego pół roku
zmieniły kolor na bursztynowy – częściej spotykany u zwierząt niż u ludzi.
Panika mojej matki była nie do
opisania. Wiem, że w głowie miała najgorsze scenariusze. Na szczęście po
wizycie u lekarza, który stwierdził, że to kwestia obfitego naświetlenia
promieniami słonecznymi, a ja cała i zdrowa dożyję przynajmniej do setki.
Jedno było pewne działo się coś
bardzo, bardzo dziwnego, a na samą myśl o tym przechodziły mnie ciarki.
Przypadkiem nie mogło być to, że znów spotkałam moich przyjaciół. W dodatku
okropnie męczyła mnie ta sprawa zmieniającego się koloru oczu. Skoro to taka
nic nie znacząca sprawa to dlaczego nie jest o niej choć małym druczkiem
wspomniane w podręcznikach od biologii?
Rozbrzmiewa dzwonek, a ja zdaje
sobie sprawę z tego, że przez całą lekcję nie trafiło do mnie ani jedno słowo.
Spoglądam w prawo w kierunku
blond dziewczyny, która dziś znów nie odezwała się do mnie ani słowem. Jestem
pewna, że tak samo jak ja w ogóle nie uważała na lekcji, ponieważ w tym samym
momencie, w którym na jednej z kartek zobaczyłam swoją twarz ona zamyka
szkicownik.
Oniemiała nie wiem co mam
powiedzieć. Niby czemu miałaby mnie malować?
Zanim zdążę ją o to zapytać ona
już jest na korytarzu.
Albo coś jest naprawdę nie tak,
albo musze pilnie skonsultować się z psychologiem.
***
Przed matematyką siadam na swoim
starym miejscu. Niestety nie ma obok mnie mojego brata co odrobinę mnie martwi.
Wczoraj po szkole chciałam z nim porozmawiać na temat Nadii i Sebastiana.
Niestety stwierdził, że to trochę za świeża sprawa, a on musi to wszystko
przemyśleć. Byłam na niego strasznie wkurzona, bo mi również było trudno i
miałam ogromną potrzebę, aby z kimś o tym porozmawiać, ale bez wszczynania
kłótni wyszłam z jego pokoju. Potem przebiegłam 4 kilometry więcej niż zwykle i
nie wiem jakim cudem nie padłam ze zmęczenia.
Po chwili widzę wchodzącego do
sali Aleca. Jak zwykle ubrany jest w ciemne rzeczy, a na jego głowie panuje
nieład. Nawet z tej odległości widzę jak jego oczy błyszczą niczym dwa szafiry.
Zauważam, że wraz z jego pojawieniem się większość rozmów ze strony dziewczyn
zostały przerwane. Dopiero teraz zdaje sobie sprawę z tego, że z takim wyglądem
nie ma opcji, aby nie był ulubieńcem płci przeciwnej. Jestem pewna, że w
rankingu największych przystojniaków szkoły znajduje się na bardzo wysokiej
pozycji.
Zdaje sobie sprawę z tego, że mu
się przyglądam dopiero wtedy kiedy błyska w moim kierunku swoimi śnieżnobiałymi
zębami.
Szybko odwracam wzrok modląc się,
aby dzisiaj powstrzymał się od głupich uwag.
Niestety dzieje się całkowicie
odwrotnie. W dodatku siada na miejscu obok mnie.
-Witam moją olśniewającą
sąsiadkę.
-Daruj sobie. – mruczę pod nosem
nie zaszczycając go nawet spojrzeniem.
-I tak wiem, że cię pociągam
skarbie. – Niespodziewanie wyciąga w moją stronę rękę i delikatnie muska mój
policzek. Szybko łapię jego dłoń i odpycham od siebie. Niestety on uprzednio
bardzo mocno splótł swoje palce z moimi. – O! A teraz nawet nie chcesz mnie
puścić.
-Jesteś chory. Powinieneś się
leczyć. Myślisz, że każda dziewczyna na ciebie poleci tylko ze względu na ładną
buźkę?
-Właśnie przyznałaś, że ci się
podobam. Właśnie tak mylę, ale to nie są bezpodstawne stwierdzenia.
Wielokrotnie wypróbowałem swój uroku osobistego i o dziwo zawsze działało. Nie
chcę wzbudzić w tobie zazdrości, skarbie, ale tylko stwierdzam fakty.
-Ja też mówiąc, że jesteś
przystojny stwierdzałam tylko fakty. Nie krył się pod tym żaden podtekst, a tym
bardziej akt uwielbienia.
-Odtrącasz mnie i w ten sposób
ranisz me uczucia. Wiesz, że teraz nie będę mógł się po tym pozbierać? –
Ponownie łapie mnie za dłoń i przyciska do swojej piersi w miejscu, gdzie bije
serce. – Czujesz jak powoli przestaje bić. Zabijasz mnie.
-Mam gdzieś twoje uczucia! –
wybucham. - Zostaw mnie w spokoju, bo mam ważniejsze rzeczy na głowie niż twoje
szczeniackie zaloty! – wykrzykuje piorunując go wzrokiem.
Przez chwilę patrzę mu prosto w
oczy i widzę jak krzywy uśmiech znika z jego twarzy. Wpatruje się we mnie
niebieskimi tęczówkami pełnymi zdziwienia, smutku, a także odrobiną strachu.
-Twoje oczy. – szepcze.
-Tak, wiem! To przez Słońce.
Jeśli chcesz uniknąć katastrofy to idź stąd.
Oczywiście nie słucha mnie.
Resztami zdrowego umysłu staram się opanować. Przypominam sobie, że jestem w
klasie pełnej uczniów. Nie mogę zacząć krzyczeć ani płakać. Wszystko się we
mnie kumuluje, a je jedyne co chcę zrobić to wrócić do domu, założyć buty do
biegania i zniknąć.
-Stary, to moje miejsce. – odzywa
się spokojnym, ale niemal bezbarwnym głosem mój brat. Dziękuję niebiosom za to,
że pojawił się, akurat w tym momencie.
Alec wstaje zajmując swoje miejsce
zaraz za nami, a Josh siada obok mnie. Chyba widzi, że mój oddech jest
przyśpieszony, a ja sama zdenerwowana, bo delikatnie ujmuje moją dłoń i
pośpiesznie ją ściska.
***
Jak najszybciej potrafię idę do
stołówki. Chcę kupić jedzenie i usiąść na miejscu. Nie mam zamiaru kolejny
dzień znosić zaciekawionych spojrzeń tym bardziej jednej z grupek.
Niestety kiedy wchodzę do środka
ci, których najbardziej się obawiałam już tam są.
Czuję jak moje ciało się napina,
ale zbyt długo im się nie przyglądam, bo wiem, że prędzej, czy później zauważą
mnie. Nie wiem dlaczego, ale wyjątkowo zależy mi na tym, aby nie zwracali na
mnie uwagi.
Po chwili idę w kierunku naszego
stolika. Niestety muszę przejść obok ich stolika. Wiem, że mogłabym wybrać inną
drogę, ale trochę dziwnie wyglądałoby gdybym obchodziła całą stołówkę.
Słyszę jak ich rozmowa zostaje
przerwana, ale zaciskam zęby i cieszę się, że tym razem Alec daruje sobie różne
uwagi, a co najważniejsze nie próbuje mi zaproponować miejsca na swoich
kolanach.
Przy stoliku na szczęście już
siedzi Josh. Zauważam, że nawet nie pofatygował się, aby cokolwiek zamówić i
jest jeszcze bardziej osowiały niż w czasie matematyki.
Siadam na swoim miejscu, a on
posyła mi smutny uśmiech i dalej wpatruje się w blat stolika.
-Widziałam go dzisiaj.
-Naprawdę? – Unosi zdziwiony
głowę. – Myślałem, że zmienił szkołę. To dziwne, że nie trzyma się blisko
Nadii.
-On jest całkowicie inny.
-Co ty? To jakieś bzdury.
-Nie wierzysz mi? – pytam. –
Wiesz w jaki sposób go spotkałam? – Przecząco kiwa głową. – Wpadłam na niego, a
on zamiast pomóc mi wstać, popchnął mnie w stronę szafki.
-Nie to na pewno nie on. Możliwe,
że to ktoś do niego podobny. Sebastian w życiu by nikogo nie skrzywdził, tym
bardziej ciebie.
-Rozmawiałam z nim. – stwierdzam.
Jestem trochę na niego wkurzona, bo wszystko co mówię odbiera jako bujdę.
-Co?
-Byłam tak podbuzowana, że
musiałam za nim pobiec i dać mu nauczkę. Dopiero po chwili zorientowałam się,
że to on. Zapytałam dlaczego wyjechali bez słowa, a on odpowiedział, że nie
może powiedzieć dlaczego.
Chcę wyrazić swoją złość
dotyczącą wymijającej odpowiedzi blondyna, ale momentalnie w stołówce robi się
szum. Razem z moim bratem spoglądamy w tamtym kierunku i widzimy grupkę
składającą się z około 8 osób. Wszyscy ubrani są na czarno. Niektórzy z nich
mają wymyślne fryzury, liczne kolczyki, a nawet tatuaże.
Wcześniej nie widziałam żadnego z
nich. Fakt, że to dopiero mój drugi dzień, ale to nie zmienia faktu, że
powinnam zauważyć ludzi tak wyróżniających się z tłumu, a dziwne byłoby to
gdyby okazało się, że wszyscy wczoraj po prostu nie przyszli do szkoły. Myślę,
że dyrekcja nie puściłaby im tego płazem.
Dalej robią wokół siebie szum, a
mnie dziwi, że nikt oprócz nas nie zwraca na nich uwagi. Tak jakby byli do tego
przyzwyczajeni, albo obawiali się jakichkolwiek konsekwencji.
Dopiero po chwili zauważam
Sebastiana. Tak samo jak reszta jest ubrany w ciemne rzeczy, tyle tylko, że do
łagodnych rysów jego twarzy wcale one nie pasują, w dodatku ma odrobinę za
jasną karnację. Nawet z tej odległości zauważam, że jego oczy są czarne jak
smoła. Może chcąc dopasować się do paczki zainwestował w szkła kontaktowe.
Szkoda tylko, że to niezbyt w jego stylu.
Czuję jak ktoś mi się przygląda,
dlatego spoglądam w tamtym kierunku.
Spojrzenie szmaragdowych tęczówek
spotyka się z moimi.
Dzisiejszego dnia włosy Nadii są
proste jak druty, a usta podkreślone różową szminką.
Wiem, że powinnam, ale nie
odwracam od niej wzroku. W jej oczach widzę smutek co sprawia, że bardziej niż
wcześniej tęsknie za nią, a moja złość staje się łagodniejsza, ale nadal nie
potrafię zapomnieć o tym, że tak po prostu nas zostawiła. Ja daje sobie z tym
radę, ale w dużej mierze chodzi mi o Josha, który przecież nie jest niczemu
winien.
W końcu zrywam kontakt wzrokowy i
mimowolnie znów spoglądam na ciemne towarzystwo, które spokojnie mogłoby
uchodzić za sektę. Widzę Sebastiana, który rozmawia ze swoim kolegą obok na
tyle głośno, że z tej odległości słyszę jego głos. Szkoda, że nie mogę zrozumieć
żadnego ze słów. Kompletnie tam nie pasuję i nie mam pojęcia, dlaczego nie
siedzi parę stolików dalej obok swojej siostry.
-Hej! Mogę się dosiąść? –
Podnoszę wzrok do góry i lekko się wzdrygam. Widzę brunetkę z szerokim
uśmiechem na ustach. Obraz jej rozweselonej twarzy wydaje się tak groteskowy w
tej chwili, że z trudem powstrzymuje się od gorzkiego śmiechu.
-Tak, Kate. Nie ma sprawy. –
mówię, bo wiem, że Josh nie bez powodu rzuca mi pytające spojrzenia.
-Kto to? – pyta kiedy dziewczyna
idzie znaleźć jakieś wolne krzesełko.
-Poznałam ją wczoraj na biologii.
Jest bardzo miła.
-Ty nie zadajesz się z ludźmi
tylko dlatego, że są mili. – stwierdza.
-Fakt, ale od czegoś trzeba
zacząć, a nuż okaże się, że jest bardziej interesująca niż się wydaje.
-Mam nadzieje, że nie będę wam
przeszkadzać. – mówi.
-Nie. Wręcz przeciwnie. Jestem ci
wdzięczna. Nareszcie będę mogła odpocząć od tego sztywniaka.
-Ja, sztywniak? Nigdy! – niemal
wykrzykuje mój brat.
Choć ewidentnie widać, że Kate
próbuje się zaprzyjaźnić ze mną tylko po to, aby dotrzeć do mojego brata, to
nasze humory zmieniają się diametralnie. Fakt, że jest kolejną żałosną
dziewczyną bez sensu narzucającą się chłopakowi, który nadal kocha swoją
pierwszą miłość, ale poza tym nic jej nie można zarzucić.
-Kim oni są? – kiwam w kierunku
„sekty”. Dziewczyna podąża za moim wzrokiem i od razu spłoszona spogląda na
mnie. – Dlaczego wszyscy się ich tak boją?
-Nikt nie chce sobie robić
problemów. Najlepiej całkowicie ich ignorować. – Widzę przerażenie na jej twarzy.
Tak jakby obawiała się, że ktoś podsłucha jej rozmowę i zostanie za to ukarana.
-Dlaczego? Są aż tak ważni, że
skoro sobie tego nie życzą to należy nie zwracać na nich uwagę.
-Nie. Oni po prostu we wszystkim
szukają powodu do bójek i konfliktów. Kiedyś to było fajne. W szkole zawsze się
coś działo, ale pewnego dnia jeden z nich pobił Maxa Richardsona tak dogłębnie,
że chłopak następnego dnia zmarł. Od tego momentu wszyscy trzymają się od nich
z daleka.
-To okropne. – Znów spoglądam w
tamtym kierunku i nie mogę uwierzyć w to, że widzę Sebastiana pośród nich.
-Lepiej nie patrz się tam. Któryś
z nich może się zorientować, że to o nich mowa.
-Ale został ukarany za to co
zrobił? – pytam ignorując jej poradę. Nie wiem dlaczego o to pytam. Przecież to
oczywiste, że oprawcę dosięgnęła sprawiedliwość.
-Nie. – mówi krótko i zaczyna się
wiercić na swoim miejscu tak jakby chciała, albo zakończyć ten temat, albo
znaleźć jakąś wymówkę, aby się stąd wymknąć.
-Jak on się nazywa?- pytam czując
jak całe moje ciało się napina.
-Mayu chyba nie myślisz, że to… -
pierwszy raz odzywa się Josh. Uciszam go jednym spojrzeniem.
-To Sebastian Green. – szepcze
dziewczyna.
_____________________________________________
Hej!
Okropnie przepraszam za to, że tak dawno nic się nie pojawiło, ale:
1) szkoła
2) pisanie ff jest o wiele łatwiejsze
3) przez ten wątek fantasy, muszę spisywać niektóre rzeczy w notatniku, aby wszystkiego nie pomieszać, co skutkuje tym, że rozdziały piszę o wiele dłużej.
Mam nadzieje, że mimo to uda mi się w miarę regularnie dodawać nowe rozdział.
Błagam was o komentarze! :D
Świetny rozdział! Jaka końcówka XD Dlaczego skończyłaś w takim miejscu? ŁAJ?
OdpowiedzUsuńpolecam: http://i-was-forced-i-had.blogspot.com/
Wspaniały jak zawsze kochana. Nie mogę nadziwić sie twoim talentem pisarskim. Wszystko jest tak spójne. No już nie wspomnę o fabule idealnie @love_hariana
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie ^.^
OdpowiedzUsuńI czekam na więcej ;)
Super piszesz uwielbiam twój blog:*
OdpowiedzUsuńŚwietne!
OdpowiedzUsuńPiszesz świetne blogi <3
A co do szkoły- całkowicie cię rozumiem
Ostatnio wszystkie blogi które czytam zostają zawieszone mam nadzieję, że z tym tak się nie stanie.
Tak pozatym czytam ten rozdział po raz 3 xD
Nie musisz dodawać rozdziałów tak często przecież nikt ci nie mówi masz dodać np. Pojutrze i już! Haha
To nie są już wakacje więc trzeba przyzwyczaić do takich warunków
Rozumiem że musisz się uczyć a napisanie bloga zajmuję dużo czasu a jeszcze takich dobrego rozdziałów jak twoje to nie widziałam
I to się właśnie nazywa dar!! <3
Wreszcie napisałam ten komentarz ale niestety z anonima :(
Kiedy ja się wreszcie zaloguje?!?
Nie będę już naczekać liczy się że po paru próbach się udało.
JAK MOŻNA SKOŃCZYĆ PISAĆ ROZDZIAŁ W TAKIM MOMENCIE?!?
/Kasiaa
Czekam na nex. Nie ważne kiedy liczy się że wogóle będzie <3
świetny rozdział :D robi się coraz ciekawiej, zaintrygowałaś mnie tymi zmieniającymi się kolorami oczu, co się za tym kryje? po za tym o co chodzi z Sebastianem? ;) już czekam na kolejny rozdział :D
OdpowiedzUsuńswietnie kocham twoje opowiadania <3
OdpowiedzUsuńBoze super, po prostu brak slow, nie wiem co mam napisac , to jest extra , zycze weny i do nastepnego :*
OdpowiedzUsuńAaaaaAaaaa
OdpowiedzUsuńSuperowy rozdział
Nie wybacze ci zakończenia...
Dobrze, żartowałam xD
Totalnie nie ogarniam całej sytuacji...
I te zmieniające się oczy...
Czekam na następną częsć i weny :D :*
Zajebisty! Czekam na next'a, weny :**
OdpowiedzUsuńNo czegoś takiego to ja się na prawdę nie spodziewałam. Że niby Sebastian zabił tego gościa? I ta cała sprawa ze zmianą koloru oczu. Wow! Na prawdę świetny rozdział! Czekam na next'a ;)
OdpowiedzUsuńO noj boze.
OdpowiedzUsuńAle sie robi ....coraz ciejawiej
Super piszesz uwielbiam twój blog:*
OdpowiedzUsuńSzkoła to zło, rozumiem Cię. Napiszmy petycję.
OdpowiedzUsuńKocham twój styl pisania, kocham twoje pomysły i blogi. Nadal nie mogę pozbierać się po Who Am I, ale chyba największe wrażenie wywarł na mnie Taken. Po prostu myślałam o zakończeniu cały czas. W życiu nie ma idealnych zakończeń - ty to pokazałaś, dziękuje.
Teraz przywędrowałam tutaj. Maya... intryguje mnie. Odważna dziewczyna nie powiem. Ukrywa coś, jest inna niż wszyscy, zresztą mówi nam o tym tytuł opowiadania, tak? Coś czuję, że jeszcze sama nie wie, że ma to 'coś' w sobie.
Sebastian. Jak ja kocham to imię. Seba. On też coś ukrywa. Wszyscy mają przede mną tajemnice. Dlaczego? Fajnie się zapowiada, ciągnij to dalej, z przyjemnością będę czytać i wyrażać swoją opinie.
xoxo.
Co za mega rozdział!
OdpowiedzUsuńSzybko pisz kolejny!
Och genialny ♥♥♡
Kocham to
o boże co tu się dzieje????????!!!!!!!
OdpowiedzUsuńJezus skąd tu bierzesz te wszystkie pomysły?!
Ja po prostu K O C H A M twoje opowiadania....i nadal tęsknie za Taken i Who I am...
OdpowiedzUsuńRozdział był taki meegggaaa..<3....ciekawe dlaczego Sebastian i jego siostra wyjechali...;))
...dlaczego? dlaczego w takim momencie przerwałaś...??...w sumie mogłam się tego spodziewać ty zawsze przerywasz w takich momentach...:)...i za to cię kocham...<3....na pewno będę czytać i komentować...:3
Pisz, pisz, pisz następny rozdział proszę..:)
weny życzę...;)//Kxx