Padało niemiłosiernie, a drzewa
szarpane przez wiatr niemal się uginały. Wiedziałam, że to niebezpieczne i w
momencie będę mokra do ostatniej suchej nitki, ale nie byłam w stanie
zrezygnować z przebiegnięcia choć dwóch kilometrów.
Myślałam, że przeprowadzka tutaj
będzie uporczywa tylko ze względu na to, że Kingsbridge nie jest miastem. Tak
okropnie się myliłam! Chciałabym cofnąć się w czasie, nigdy nie zawitać w tej
szkole i nie dowiedzieć się, że Greenowie mieszkają tutaj.
Dzisiejszy dzień był dla mnie
jeszcze większym koszmarem niż wczorajszy. Nie dość, że zobaczyłam Sebastiana
to dowiedziałam się jeszcze, że zmienił się do tego stopnia, że z zimną krwią
popełnił morderstwo.
Biegłam coraz szybciej zaciskając
pięści. Miałam nadzieje, że choć to sprawi, że uda mi się rozładować te
wszystkie negatywne emocje. Jednak nawet to nie pomogło.
Pierwszy raz cieszyłam się, że
pada deszcz, bo w innym przypadku po powrocie do domu ktoś mógłby zorientować
się w tym, że płakałam. Od razu wszyscy by się zaniepokoili, bo bardzo rzadko
pozwalam sobie na tego typu słabości. Nie potrzebuję pocieszających uścisków,
czy współczujących spojrzeń. To tylko pogarsza sprawę.
-Mayu. – słyszę w pewnym momencie
i staję przyjmując obronną pozycję. Po paru latach praktykowania różnorodnych
sztuk walki oraz kursach samoobrony w takich miejscach jak to czuję się niemal
bezpiecznie. Doskonale wiem w jaki sposób mogę się obronić, ale przed sobą nie
widzę żadnego napakowanego mężczyznę, który zapewnie w planach nie ma jedynie
obrabowania mnie.
Jej proste blond włosy pod
wpływem nadmiernej ilości wody odrobinę ściemniały. Widzę, że przez ten rok
stała się jeszcze szczuplejsza, a jej twarz nabrała bardziej dojrzałych,
kobiecych rysów. Jedyne co pozostało bez zmian to kolor jej oczu, który w tej
chwili jest odrobinę przygaszony.
-Musimy porozmawiać. – mówi
niepewnym głosem.
-Jestem w stu procentach pewna,
że to nie jest najlepszy moment.
-To bardzo ważne.
-Mam w dupie to co chcesz mi
powiedzieć. Mam tego wszystkiego dość. Miałam nadzieję, że już nigdy więcej was
nie zobaczę, że nie będę musiała udawać, że was nie znam. Jednak los lubi mi
płatać figle, dlatego już pierwszego dnia musiałam zobaczyć ciebie, a dziś
Sebastiana, który wygląda jakby został członkiem jakiejś popieprzonej sekty.
Wszystko jest nie tak jak powinno być! – wykrzykuje sfrustrowana piorunując ją
wzrokiem i odwracając się w celu jak
najszybszego znalezienia się w domu.
Niestety Nadia nie odpuszcza i
mimo bębniącego deszczu słyszę za sobą jej kroki.
-Wszystko ci wytłumaczę. Proszę,
daj mi tylko szansę.
-Nie chcę się w to wszystko
mieszać. Chcę tylko mieć spokojne życie, a fakt, że będę was widziała
codziennie wcale nie sprawia, że będzie to łatwiejsze. Nie chcę mieć z wami nic
wspólnego, a tym bardziej z twoim braciszkiem!
-Mayu, musisz wiedzieć… - słyszę
jej błagalny ton, który jeszcze bardziej mnie rozzłościł.
-Trzeba było pomyśleć o tym rok
temu kiedy tak po prostu sobie wyjechaliście. Wiesz jak długo was szukaliśmy.
Myślałam, że ktoś was zamordował, albo uprowadził. Dopiero po pół roku
dowiedzieliśmy się, że samowolnie wyjechaliście. Wiesz jak się wtedy poczułam!
Jak nic nieznacząca szmata! Cały czas żyłam ze świadomością, że być może gdzieś
jesteście i w tej chwili przechodzicie katusze. Chciałam coś zrobić, aby wam
pomóc. Byłam przekonana, że jesteśmy przyjaciółmi! – ostatnie słowa wypowiadam
z największą pogardą na jaka mnie stać.
Widzę przede mną majaczącą
sylwetkę budynków, dlatego przyśpieszam.
-Mnie też to bolało! –
wykrzykuje. Zauważam, że zaczyna się denerwować, co w jej przypadku jest
rzadkością, choć może powinnam o tym wszystkim mówić w czasie przeszłym, bo być
może tak samo jak Sebastian zmieniła się. – Nie chciałam was opuszczać, ale są
rzeczy o wiele ważniejsze niż przyjaźń, czy miłość.
-Nie kto inny nić ty wielokrotnie
wspominał, że właśnie te dwie rzeczy są najważniejsze.
-Fakt, ale wtedy nie wiedziałam,
że nie mogę być tak samolubna.
-Po prostu nie zbliżaj się do
mnie nie waż się nawet spojrzeć na Josha. Wystarczy, że raz złamałaś mu serce.
Nie mam zamiaru znów spędzić czas na przywracanie go do żywych.
Po tych słowach wchodzę do domy
zamykając jej drzwi przed nosem.
Miałam nadzieje, że odrobina
sportu sprawi, że poczuję się lepiej. Okazało się, że jest jeszcze gorzej.
***
Przy stole nikt się nie odzywa.
Widzę jak nasi rodzice posyłają w naszym kierunku zaciekawione i zatroskane
spojrzenia. Mimo to torturuje ich nie mówiąc o co chodzi.
-W szkole naprawdę jest tak źle?
– Nie wytrzymuje mama.
-Nie, szkoła jest OK. – mówi Josh
nadal udając, że je.
-Więc o co chodzi? – drąży temat
blondynka.
-Greenowie tutaj są. – mruczy pod
nosem, ale w domu panuje tak przenikliwa cisza, iż jestem w stu procentach
pewna, że wszyscy doskonale słyszą jego słowa.
-To cudowny zbieg okoliczności! –
wykrzykuje kobieta, a ja wcale nie dziwię się widząc szeroki uśmiech na mojej
twarzy. Przez te wszystkie lata przyjaźniła się z rodzicami Nadii i Sebastiana.
– Nareszcie wszystko wróci do normy.
Prawda jest taka, że choć razem z
moim bratem przestaliśmy opłakiwać ich stratę to nasze życie nie jest takie
samo jakie było wcześniej.
-Mamo to nie jest takie proste.
Oni wyjechali bez pożegnania. – Kładę nacisk na ostatnie słowa z trudem
powstrzymując się od krzyku.
-Pomyśl skarbie, że być może to
okazało się być prostszym rozwiązaniem. Myślę, że nie mieli aż tyle siły, aby
powiedzieć: „żegnaj”.
-Co nie znaczy, że tak długa
znajomość nie zobowiązała ich do podjęcia tego trudu. – ponownie zabiera głos
Josh. Cieszę się, że ich nie broni, choć wiem, że z wielkim trudem przychodzi
mu przebywanie obok Nadii i nie posłanie w jej kierunku choćby jednego
uśmiechu.
-A ty co o tym sądzisz, Gregor? –
mówi Amelia.
-Myślę, że najpierw powinniśmy
szczerze z nimi porozmawiać. Głupim posunięciem byłoby udawać, że nic się nie
stało, ale tak samo nie powinniśmy żywić do nich nienawiści skoro nie wiem
jakie były ich prawdziwe zamiary.
-I co zapukamy do ich domu z
szerokimi uśmiechami i krzykniemy „Niespodzianka”, jak na jakimś dennym
przyjęciu urodzinowym, albo nie! Mam pomysł! Wyprawmy uroczystość na cześć
odnowienia naszej przyjaźni! To będzie wspaniałe wydarzenie i na pewno to, że
być może wszyscy się zmienili pójdzie w niepamięć!
-Mayu, proszę uspokój się. –
odzywa się ojciec, przerywając moją wypowiedź.
-Sorry, ale w przeciwieństwie do
was nie żyję w idealnym świecie, w którym wszyscy jeżdżą na jednorożcach, a ludzie
mają dobre intencje. Prawda jest taka, że Sebastian się zmienił nie do
poznania. Zabił człowieka. – Pierwszy raz wypowiadam te okropne słowa na głos i
patrzę na reakcje moich rodziców. Obydwoje wpatrują się we mnie z rozszerzonymi
oczami. – Boli, prawda? Naprawdę myśleliście, że znów się z nim zwiążę i
będziemy żyć długo i szczęśliwie!? – W ogóle nie reagują, dlatego łamię
odwieczną zasadę i wstaję od stołu zamiast zaczekać aż reszta zje swoje
posiłki.
-Możliwe, że to plotki, kochanie.
-Wolę myśleć, że to prawda niż
później doznać rozczarowania.
Pośpiesznie wbiegam po schodach i
wpadając do pokoju od razu kładę się na łóżku. Przez chwilę wpatruję się w
sufit żałując, że nie zdecydowałam się porozmawiać z Nadią. Jednak perspektywa
tego, że miałabym prosić ją o kontakt jest odrażająca.
***
Mam wrażenie, że dopiero co
usiadłam na swoim miejscu w klasie chemicznej, a już za pięć minut słyszę
irytujący dźwięk dzwonka. Może to zasługa tego, że żadne słowo nauczyciela nie
trafiają do moich uszy. Moje życie stało się okropnie dziwne i pokręcone. Mam
ważniejsze sprawy na głowie niż to co dzieje się z kostką masła po podgrzaniu.
Przypadkowo spoglądam w kierunku
mojej sąsiadki, którą nauczyłam się już ignorować.
Widzę, że dopracowuje swój obraz,
który jak na moje oko wygląda na gotowy. Patrzę na niego parę sekund i dopiero
później zdaje sobie sprawę z tego co na nim widnieje.
To ja tyle tylko, że moje oczy
nie mają tak jasnego odcieniu jak teraz. To moja dawna twarz przed tym jak
Słońce sprawiło, że uaktywniły się inne pigmenty, a Nadia i Sebastian byli
jeszcze z nami.
-Dlaczego mnie malujesz i skąd
wiesz, że kolor moich oczu wcześniej był inny? – pytam szeptem. Do szczęścia
nie brakuje mi zwrócenie na siebie uwagi nauczyciela.
Dzwonek rozbrzmiewa, a dziewczyna
pośpiesznie zaczyna pakować swoje rzeczy. Łapię ją za nadgarstek, bo doskonale
wiem, że za chwilę może się ulotnić, a ja nie mam zamiaru gonić jej po całej
szkole, albo w czasie przerwy na lunch podchodzić do jej stolika.
-Proszę, powiedz mi. – mówię
błagalnym tonem i chyba to decyduje o tym, że dziewczyna wbija we mnie
spojrzenie dwóch szarych, niemal srebrnych punkcików.
-Dowiesz się niedługo. – Jej głos
jest delikatny, niemal piskliwy. Prędzej powiedziałabym, że należy on do
dziecka niż do nastolatki.
-Dlaczego nie mogę wiedzieć tego
już teraz? –odzywam się nadal nie puszczając jej dłoni.
-To nie ja mam przekazać ci tą
informację.
Wpatruję się w nią osłupiała. Nie
wiem co mam powiedzieć.
Widzę jak wychodzi z klasy,
spoglądam na swoją dłoń. Widzę na niej parę kropel krwi dziewczyny. Trzymałam
ją na tyle mocno, że zraniłam ją, a ona w żaden sposób nie pokazała, że
sprawiam jej ból.
Mam wrażenie, że za chwilę zacznę
krzyczeć, rzucać się po podłodze i niszczyć różne rzeczy. Któryś z nauczycieli
to zauważy, a ja trafię do szpitala psychiatrycznego i nigdy w życiu nie dowiem się co tak naprawdę
się tutaj dzieje.
***
To dopiero mój piąty dzień w
nowej szkoły. Powoli rozpoznaje ułożenie poszczególnych klas i nie muszę znosić
zniechęconych spojrzeń blond, plastikowych dziewczyn, które mają wielką
trudność, aby podpowiedzieć mi, w którym kierunku mam iść. Jednak to wcale tak
bardzo mi nie przeszkadza. Jakimś dziwnym trafem zawsze gdzieś na horyzoncie
widzę Sebastiana. Niestety nie ma przerwy podczas, której mogłabym odpocząć od
jego widoku. Przeważnie obserwuje go kątem oka, ponieważ nie chcę zostać
przyłapana na przyglądaniu mu się.
Cały czas mam wrażenie, że to
całkowicie inny chłopak, który tylko ukradł jego ciało. Mój Sebastian jest
całkowicie odmienny od człowieka, którego widzę przed sobą. Każdy jego gest,
czy spojrzenie posłane, w czyimś kierunku jest po prostu nienaturalne.
Wzdycham głęboko. Bardzo chciałabym
się tym wszystkim tak bardzo nie przejmować, ale ilekroć zaczynam godzić się z
tą sytuacją. Dzieje się coś czego nie potrafię logicznie wyjaśnić, a mój mózg
chyba nie jest w stanie za tym wszystkim nadążyć.
***
Kierując się do Sali
matematycznej mój humor zaczyna się wahać. Cieszę się, że w końcu będę mogła
zobaczyć Josha, ale nie mam ochoty słychać szeptu Aleca, który znajduje się
ławkę dalej i nie pozwala mi skupić się na lekcji. Czasami mam ochotę uderzyć
go w twarz, ale raz na jakiś czas nie potrafię opanować uśmiechu, który pojawia
się na mojej twarzy.
Siadam na swoim miejscu obok
mojego brata. Całuję go w policzek i uświadamiam sobie, że w ciągu tego
tygodnia bardzo mało ze sobą rozmawialiśmy. Wszystko jest tak skomplikowane, że
nasza więź zaczyna być zagrożona.
-Wszystko w porządku? – pyta
zaskoczony.
-Tak, po prostu się za tobą
stęskniłam. – mówię posyłając w jego kierunku blady uśmiech.
-Przecież niedawno widzieliśmy
się.
-Wiem, ale dzieje się tak wiele
rzeczy, że dawno nie robiliśmy nic wspólnie. Tęsknie za tym.
-To oznacza tylko jedno. – Mruga
do mnie porozumiewawczo.
-Dziś. 19. Mój pokój. – Uśmiecham
się szeroko.
Na tej lekcji nawet tanie teksty
i wymuszone komplementy Aleca nie są w stanie wyprowadzić mnie z równowagi.
***
-Zgodzę się na wszystko, ale błagam
cię! Nie wybieraj romansów!
-Dlaczego?! Chcę sobie popatrzeć
na szczęście innych! – Śmieję się głośnio z jego zbolałej miny. Wiem, że
nienawidzi tego typu filmów, dlatego najczęściej właśnie takie wybieram.
-Czy to naprawdę nie przypomina
ci tego co było dawniej? – pyta już poważniejszym głosem, a ja mocniej ściskam
pudełko z płytą DVD. Ten wieczór miał być idealny. Mieliśmy o nich nie
rozmawiać jak udawało mi się przez ostatnie 3 miesiące.
-Nie potrzebuje do tego żadnych
filmów. Błagam wyluzujmy się wreszcie. Niedługo zacznę rzygać Greenami i tym
całym zamieszaniem wokół nich.
-Nie jesteś ciekawa?
-Jeśli chodzi o tajemnicze
zniknięcie, to oczywiście, że tak, tyle tylko, że nie mam zamiaru kolejny raz
prosić się o wyjaśnienia. Mogę włączać?
-Chciałbym z nią porozmawiać. –
mówi wpatrując się w przestrzeń za mną, a ja sama wstrzymuje oddech.
-Nie wiem, czy to najlepszy
pomysł. Widziałeś Sebastiana. Chłopak zmienił się nie do poznania. Co jeśli ona
też jest całkowicie inną osobą? Proszę cię przemyśl to dobrze.
-Tak. Masz rację. To do niczego
nie prowadzi, ale nadal nie mogę przestać mieć nadziei.
-Przykro mi to mówić, ale lepiej
przestań. Musimy zacząć żyć własnym życiem nie zwracając na nich uwagi. Wiem,
że to teraz wydaje się nam być niewykonalne, ale po pewnym czasie przyzwyczaimy
się do ich obecności obok.
________________________________
Strasznie dziękuję za wszystko komentarze! :D
________________________________
Strasznie dziękuję za wszystko komentarze! :D
Pierwsza <3
OdpowiedzUsuńO matko jakie ty cuda piszesz kobieto... Umm...nie wiem co powiedzieć poprostu brak mi słów w pozytywnym słowa znaczeniu;D nie mogę doczekać wie nn pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńWspaniały jak zawsze kochana. Nie mogę nadziwić sie twoim talentem pisarskim. Wszystko jest tak spójne. No już nie wspomnę o fabule idealnie @love_hariana :D
OdpowiedzUsuńB O S K I rozdział...<3.....kocham twoje opowiadania....<3
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta i weny życzę...:)//Kxx
Oooooo...
OdpowiedzUsuńJaki super.
Niezłe zwroty akcji.
Jestem bardzo ciekawa o co chodzi z tymi zmieniającymi się oczami i ich dawnymi przyjaciółmi...
Mam nadzieje że się wyjaśni ;)
Weny i pozdrawiam :*
/Nienormalnie Normalna
Świetny rozdział czekam na next ~cleo :D
OdpowiedzUsuńcud miód i malina :D czekam na nexta :*
OdpowiedzUsuńO boze to jest super *.*
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze wszystko im się w koncu ulozy ,tak by było latwiej
Zastanawia mnie dlaczego ta dziewczyna ja rysowala, o co chodzi?
Ale wiem,ze dowiem się tego czytajac kolejne rozdzialy ,a to na pewno będę robic
Zycze weny i do nastepnego :*
Świetny rozdział ^^
OdpowiedzUsuńA co z II częścią Who I Am?
Uwielbiam twój styl pisania! <3
OdpowiedzUsuńCzekam na next ;)