środa, 24 września 2014

4 - Prawda czasami boli



Padało niemiłosiernie, a drzewa szarpane przez wiatr niemal się uginały. Wiedziałam, że to niebezpieczne i w momencie będę mokra do ostatniej suchej nitki, ale nie byłam w stanie zrezygnować z przebiegnięcia choć dwóch kilometrów.
Myślałam, że przeprowadzka tutaj będzie uporczywa tylko ze względu na to, że Kingsbridge nie jest miastem. Tak okropnie się myliłam! Chciałabym cofnąć się w czasie, nigdy nie zawitać w tej szkole i nie dowiedzieć się, że Greenowie mieszkają tutaj.
Dzisiejszy dzień był dla mnie jeszcze większym koszmarem niż wczorajszy. Nie dość, że zobaczyłam Sebastiana to dowiedziałam się jeszcze, że zmienił się do tego stopnia, że z zimną krwią popełnił morderstwo.
Biegłam coraz szybciej zaciskając pięści. Miałam nadzieje, że choć to sprawi, że uda mi się rozładować te wszystkie negatywne emocje. Jednak nawet to nie pomogło.
Pierwszy raz cieszyłam się, że pada deszcz, bo w innym przypadku po powrocie do domu ktoś mógłby zorientować się w tym, że płakałam. Od razu wszyscy by się zaniepokoili, bo bardzo rzadko pozwalam sobie na tego typu słabości. Nie potrzebuję pocieszających uścisków, czy współczujących spojrzeń. To tylko pogarsza sprawę.
-Mayu. – słyszę w pewnym momencie i staję przyjmując obronną pozycję. Po paru latach praktykowania różnorodnych sztuk walki oraz kursach samoobrony w takich miejscach jak to czuję się niemal bezpiecznie. Doskonale wiem w jaki sposób mogę się obronić, ale przed sobą nie widzę żadnego napakowanego mężczyznę, który zapewnie w planach nie ma jedynie obrabowania mnie.
Jej proste blond włosy pod wpływem nadmiernej ilości wody odrobinę ściemniały. Widzę, że przez ten rok stała się jeszcze szczuplejsza, a jej twarz nabrała bardziej dojrzałych, kobiecych rysów. Jedyne co pozostało bez zmian to kolor jej oczu, który w tej chwili jest odrobinę przygaszony.
-Musimy porozmawiać. – mówi niepewnym głosem.
-Jestem w stu procentach pewna, że to nie jest najlepszy moment.
-To bardzo ważne.
-Mam w dupie to co chcesz mi powiedzieć. Mam tego wszystkiego dość. Miałam nadzieję, że już nigdy więcej was nie zobaczę, że nie będę musiała udawać, że was nie znam. Jednak los lubi mi płatać figle, dlatego już pierwszego dnia musiałam zobaczyć ciebie, a dziś Sebastiana, który wygląda jakby został członkiem jakiejś popieprzonej sekty. Wszystko jest nie tak jak powinno być! – wykrzykuje sfrustrowana piorunując ją wzrokiem i odwracając się  w celu jak najszybszego znalezienia się w domu.
Niestety Nadia nie odpuszcza i mimo bębniącego deszczu słyszę za sobą jej kroki.
-Wszystko ci wytłumaczę. Proszę, daj mi tylko szansę.
-Nie chcę się w to wszystko mieszać. Chcę tylko mieć spokojne życie, a fakt, że będę was widziała codziennie wcale nie sprawia, że będzie to łatwiejsze. Nie chcę mieć z wami nic wspólnego, a tym bardziej z twoim braciszkiem!
-Mayu, musisz wiedzieć… - słyszę jej błagalny ton, który jeszcze bardziej mnie rozzłościł.
-Trzeba było pomyśleć o tym rok temu kiedy tak po prostu sobie wyjechaliście. Wiesz jak długo was szukaliśmy. Myślałam, że ktoś was zamordował, albo uprowadził. Dopiero po pół roku dowiedzieliśmy się, że samowolnie wyjechaliście. Wiesz jak się wtedy poczułam! Jak nic nieznacząca szmata! Cały czas żyłam ze świadomością, że być może gdzieś jesteście i w tej chwili przechodzicie katusze. Chciałam coś zrobić, aby wam pomóc. Byłam przekonana, że jesteśmy przyjaciółmi! – ostatnie słowa wypowiadam z największą pogardą na jaka mnie stać.
Widzę przede mną majaczącą sylwetkę budynków, dlatego przyśpieszam.
-Mnie też to bolało! – wykrzykuje. Zauważam, że zaczyna się denerwować, co w jej przypadku jest rzadkością, choć może powinnam o tym wszystkim mówić w czasie przeszłym, bo być może tak samo jak Sebastian zmieniła się. – Nie chciałam was opuszczać, ale są rzeczy o wiele ważniejsze niż przyjaźń, czy miłość.
-Nie kto inny nić ty wielokrotnie wspominał, że właśnie te dwie rzeczy są najważniejsze.
-Fakt, ale wtedy nie wiedziałam, że nie mogę być tak samolubna.
-Po prostu nie zbliżaj się do mnie nie waż się nawet spojrzeć na Josha. Wystarczy, że raz złamałaś mu serce. Nie mam zamiaru znów spędzić czas na przywracanie go do żywych.
Po tych słowach wchodzę do domy zamykając jej drzwi przed nosem.
Miałam nadzieje, że odrobina sportu sprawi, że poczuję się lepiej. Okazało się, że jest jeszcze gorzej.
***
Przy stole nikt się nie odzywa. Widzę jak nasi rodzice posyłają w naszym kierunku zaciekawione i zatroskane spojrzenia. Mimo to torturuje ich nie mówiąc o co chodzi.
-W szkole naprawdę jest tak źle? – Nie wytrzymuje mama.
-Nie, szkoła jest OK. – mówi Josh nadal udając, że je.
-Więc o co chodzi? – drąży temat blondynka.
-Greenowie tutaj są. – mruczy pod nosem, ale w domu panuje tak przenikliwa cisza, iż jestem w stu procentach pewna, że wszyscy doskonale słyszą jego słowa.
-To cudowny zbieg okoliczności! – wykrzykuje kobieta, a ja wcale nie dziwię się widząc szeroki uśmiech na mojej twarzy. Przez te wszystkie lata przyjaźniła się z rodzicami Nadii i Sebastiana. – Nareszcie wszystko wróci do normy.
Prawda jest taka, że choć razem z moim bratem przestaliśmy opłakiwać ich stratę to nasze życie nie jest takie samo jakie było wcześniej.
-Mamo to nie jest takie proste. Oni wyjechali bez pożegnania. – Kładę nacisk na ostatnie słowa z trudem powstrzymując się od krzyku.
-Pomyśl skarbie, że być może to okazało się być prostszym rozwiązaniem. Myślę, że nie mieli aż tyle siły, aby powiedzieć: „żegnaj”.
-Co nie znaczy, że tak długa znajomość nie zobowiązała ich do podjęcia tego trudu. – ponownie zabiera głos Josh. Cieszę się, że ich nie broni, choć wiem, że z wielkim trudem przychodzi mu przebywanie obok Nadii i nie posłanie w jej kierunku choćby jednego uśmiechu.
-A ty co o tym sądzisz, Gregor? – mówi Amelia.
-Myślę, że najpierw powinniśmy szczerze z nimi porozmawiać. Głupim posunięciem byłoby udawać, że nic się nie stało, ale tak samo nie powinniśmy żywić do nich nienawiści skoro nie wiem jakie były ich prawdziwe zamiary.
-I co zapukamy do ich domu z szerokimi uśmiechami i krzykniemy „Niespodzianka”, jak na jakimś dennym przyjęciu urodzinowym, albo nie! Mam pomysł! Wyprawmy uroczystość na cześć odnowienia naszej przyjaźni! To będzie wspaniałe wydarzenie i na pewno to, że być może wszyscy się zmienili pójdzie w niepamięć!
-Mayu, proszę uspokój się. – odzywa się ojciec, przerywając moją wypowiedź.
-Sorry, ale w przeciwieństwie do was nie żyję w idealnym świecie, w którym wszyscy jeżdżą na jednorożcach, a ludzie mają dobre intencje. Prawda jest taka, że Sebastian się zmienił nie do poznania. Zabił człowieka. – Pierwszy raz wypowiadam te okropne słowa na głos i patrzę na reakcje moich rodziców. Obydwoje wpatrują się we mnie z rozszerzonymi oczami. – Boli, prawda? Naprawdę myśleliście, że znów się z nim zwiążę i będziemy żyć długo i szczęśliwie!? – W ogóle nie reagują, dlatego łamię odwieczną zasadę i wstaję od stołu zamiast zaczekać aż reszta zje swoje posiłki.
-Możliwe, że to plotki, kochanie.
-Wolę myśleć, że to prawda niż później doznać rozczarowania.
Pośpiesznie wbiegam po schodach i wpadając do pokoju od razu kładę się na łóżku. Przez chwilę wpatruję się w sufit żałując, że nie zdecydowałam się porozmawiać z Nadią. Jednak perspektywa tego, że miałabym prosić ją o kontakt jest odrażająca.
***
Mam wrażenie, że dopiero co usiadłam na swoim miejscu w klasie chemicznej, a już za pięć minut słyszę irytujący dźwięk dzwonka. Może to zasługa tego, że żadne słowo nauczyciela nie trafiają do moich uszy. Moje życie stało się okropnie dziwne i pokręcone. Mam ważniejsze sprawy na głowie niż to co dzieje się z kostką masła po podgrzaniu.
Przypadkowo spoglądam w kierunku mojej sąsiadki, którą nauczyłam się już ignorować.
Widzę, że dopracowuje swój obraz, który jak na moje oko wygląda na gotowy. Patrzę na niego parę sekund i dopiero później zdaje sobie sprawę z tego co na nim widnieje.
To ja tyle tylko, że moje oczy nie mają tak jasnego odcieniu jak teraz. To moja dawna twarz przed tym jak Słońce sprawiło, że uaktywniły się inne pigmenty, a Nadia i Sebastian byli jeszcze z nami.
-Dlaczego mnie malujesz i skąd wiesz, że kolor moich oczu wcześniej był inny? – pytam szeptem. Do szczęścia nie brakuje mi zwrócenie na siebie uwagi nauczyciela.
Dzwonek rozbrzmiewa, a dziewczyna pośpiesznie zaczyna pakować swoje rzeczy. Łapię ją za nadgarstek, bo doskonale wiem, że za chwilę może się ulotnić, a ja nie mam zamiaru gonić jej po całej szkole, albo w czasie przerwy na lunch podchodzić do jej stolika.
-Proszę, powiedz mi. – mówię błagalnym tonem i chyba to decyduje o tym, że dziewczyna wbija we mnie spojrzenie dwóch szarych, niemal srebrnych punkcików.
-Dowiesz się niedługo. – Jej głos jest delikatny, niemal piskliwy. Prędzej powiedziałabym, że należy on do dziecka niż do nastolatki.
-Dlaczego nie mogę wiedzieć tego już teraz? –odzywam się nadal nie puszczając jej dłoni.
-To nie ja mam przekazać ci tą informację.
Wpatruję się w nią osłupiała. Nie wiem co mam powiedzieć.
Widzę jak wychodzi z klasy, spoglądam na swoją dłoń. Widzę na niej parę kropel krwi dziewczyny. Trzymałam ją na tyle mocno, że zraniłam ją, a ona w żaden sposób nie pokazała, że sprawiam jej ból.
Mam wrażenie, że za chwilę zacznę krzyczeć, rzucać się po podłodze i niszczyć różne rzeczy. Któryś z nauczycieli to zauważy, a ja trafię do szpitala psychiatrycznego i  nigdy w życiu nie dowiem się co tak naprawdę się tutaj dzieje.
***
To dopiero mój piąty dzień w nowej szkoły. Powoli rozpoznaje ułożenie poszczególnych klas i nie muszę znosić zniechęconych spojrzeń blond, plastikowych dziewczyn, które mają wielką trudność, aby podpowiedzieć mi, w którym kierunku mam iść. Jednak to wcale tak bardzo mi nie przeszkadza. Jakimś dziwnym trafem zawsze gdzieś na horyzoncie widzę Sebastiana. Niestety nie ma przerwy podczas, której mogłabym odpocząć od jego widoku. Przeważnie obserwuje go kątem oka, ponieważ nie chcę zostać przyłapana na przyglądaniu mu się.
Cały czas mam wrażenie, że to całkowicie inny chłopak, który tylko ukradł jego ciało. Mój Sebastian jest całkowicie odmienny od człowieka, którego widzę przed sobą. Każdy jego gest, czy spojrzenie posłane, w czyimś kierunku jest po prostu nienaturalne.
Wzdycham głęboko. Bardzo chciałabym się tym wszystkim tak bardzo nie przejmować, ale ilekroć zaczynam godzić się z tą sytuacją. Dzieje się coś czego nie potrafię logicznie wyjaśnić, a mój mózg chyba nie jest w stanie za tym wszystkim nadążyć.
***
Kierując się do Sali matematycznej mój humor zaczyna się wahać. Cieszę się, że w końcu będę mogła zobaczyć Josha, ale nie mam ochoty słychać szeptu Aleca, który znajduje się ławkę dalej i nie pozwala mi skupić się na lekcji. Czasami mam ochotę uderzyć go w twarz, ale raz na jakiś czas nie potrafię opanować uśmiechu, który pojawia się na mojej twarzy.
Siadam na swoim miejscu obok mojego brata. Całuję go w policzek i uświadamiam sobie, że w ciągu tego tygodnia bardzo mało ze sobą rozmawialiśmy. Wszystko jest tak skomplikowane, że nasza więź zaczyna być zagrożona.
-Wszystko w porządku? – pyta zaskoczony.
-Tak, po prostu się za tobą stęskniłam. – mówię posyłając w jego kierunku blady uśmiech.
-Przecież niedawno widzieliśmy się.
-Wiem, ale dzieje się tak wiele rzeczy, że dawno nie robiliśmy nic wspólnie. Tęsknie za tym.
-To oznacza tylko jedno. – Mruga do mnie porozumiewawczo.
-Dziś. 19. Mój pokój. – Uśmiecham się szeroko.
Na tej lekcji nawet tanie teksty i wymuszone komplementy Aleca nie są w stanie wyprowadzić mnie z równowagi.
***
-Zgodzę się na wszystko, ale błagam cię! Nie wybieraj romansów!
-Dlaczego?! Chcę sobie popatrzeć na szczęście innych! – Śmieję się głośnio z jego zbolałej miny. Wiem, że nienawidzi tego typu filmów, dlatego najczęściej właśnie takie wybieram.
-Czy to naprawdę nie przypomina ci tego co było dawniej? – pyta już poważniejszym głosem, a ja mocniej ściskam pudełko z płytą DVD. Ten wieczór miał być idealny. Mieliśmy o nich nie rozmawiać jak udawało mi się przez ostatnie 3 miesiące.
-Nie potrzebuje do tego żadnych filmów. Błagam wyluzujmy się wreszcie. Niedługo zacznę rzygać Greenami i tym całym zamieszaniem wokół nich.
-Nie jesteś ciekawa?
-Jeśli chodzi o tajemnicze zniknięcie, to oczywiście, że tak, tyle tylko, że nie mam zamiaru kolejny raz prosić się o wyjaśnienia. Mogę włączać?
-Chciałbym z nią porozmawiać. – mówi wpatrując się w przestrzeń za mną, a ja sama wstrzymuje oddech.
-Nie wiem, czy to najlepszy pomysł. Widziałeś Sebastiana. Chłopak zmienił się nie do poznania. Co jeśli ona też jest całkowicie inną osobą? Proszę cię przemyśl to dobrze.
-Tak. Masz rację. To do niczego nie prowadzi, ale nadal nie mogę przestać mieć nadziei.
-Przykro mi to mówić, ale lepiej przestań. Musimy zacząć żyć własnym życiem nie zwracając na nich uwagi. Wiem, że to teraz wydaje się nam być niewykonalne, ale po pewnym czasie przyzwyczaimy się do ich obecności obok.
________________________________
Strasznie dziękuję za wszystko komentarze! :D

10 komentarzy:

  1. O matko jakie ty cuda piszesz kobieto... Umm...nie wiem co powiedzieć poprostu brak mi słów w pozytywnym słowa znaczeniu;D nie mogę doczekać wie nn pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały jak zawsze kochana. Nie mogę nadziwić sie twoim talentem pisarskim. Wszystko jest tak spójne. No już nie wspomnę o fabule idealnie @love_hariana :D

    OdpowiedzUsuń
  3. B O S K I rozdział...<3.....kocham twoje opowiadania....<3
    Czekam na nexta i weny życzę...:)//Kxx

    OdpowiedzUsuń
  4. Oooooo...
    Jaki super.
    Niezłe zwroty akcji.
    Jestem bardzo ciekawa o co chodzi z tymi zmieniającymi się oczami i ich dawnymi przyjaciółmi...
    Mam nadzieje że się wyjaśni ;)
    Weny i pozdrawiam :*
    /Nienormalnie Normalna

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział czekam na next ~cleo :D

    OdpowiedzUsuń
  6. cud miód i malina :D czekam na nexta :*

    OdpowiedzUsuń
  7. O boze to jest super *.*
    Mam nadzieje ze wszystko im się w koncu ulozy ,tak by było latwiej
    Zastanawia mnie dlaczego ta dziewczyna ja rysowala, o co chodzi?
    Ale wiem,ze dowiem się tego czytajac kolejne rozdzialy ,a to na pewno będę robic
    Zycze weny i do nastepnego :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział ^^
    A co z II częścią Who I Am?

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam twój styl pisania! <3
    Czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń