Jest sobota, wczesny poranek.
Zapowiada się wyjątkowo ciepły dzień, dlatego ptaki wydają najróżniejsze
dźwięki jeszcze z większą mocą niż zwykle. Tak jakby wyczuwały, że nadchodzące
Słońce ogrzeje je swoimi promieniami.
Nienawidzę tego, że w czasie
tygodnia nie mogę biegać tak wcześnie. Muszę się lepiej wysypiać, a poza tym
przygotowania zajmują mi bardzo dużo czasu. Dlatego wraz z pojawieniem się
weekendu niemal wyskakuje ze swojego łóżka.
Ledwo udaje mi się wejść do lasu
słyszę dziwny szum, który wcale nie jest spowodowany lekkim wiatrem, który
smaga gałęzie. Czuję, że ktoś mnie obserwuje, dlatego staję w miejscu i
przyjmuje pozycję obronną. Łatwiej byłoby po prostu uciec, ale robię to tylko w
czasie konieczności. Jestem przygotowana na walkę, a bardziej niż kiedykolwiek
wcześniej potrzebuje skopać komuś tyłek.
W skupieniu przyglądam się
przestrzeni wokół mnie, dlatego jestem nie tyle przerażona, co zdziwiona kiedy
ktoś zachodzi mnie od tyłu i zamyka moje dłonie w ciasnym uścisku oraz
przyciąga mnie do siebie w taki sposób, że nie mogę się w ogóle ruszyć.
Czuję jak moje serce zaczyna bić
szybciej. Zaliczyłam wszystkie kursy samoobrony otrzymując najwyższą punktację. Po wszystkim
nawet moim mistrzom trudno było mnie obezwładnić, a co dopiero zwykłemu złodziejowi,
czy też gwałcicielowi.
Zaczynam się szarpać tak, jak na
zajęciach zakazywano nam robić. Momentalnie jakakolwiek pewność siebie ulatuje
ze mnie. Nie rozpłaczę się, ale jestem bardzo bliska tego.
-To ja, księżniczko. – słyszę
znajomy szept i choć nadal moje całe ciało jest napięte to jestem odrobinę
spokojniejsza.
-Nie nazywaj mnie tak!
-Złość urodzie szkodzi, skarbie.
-O co ci chodzi? Śledzisz mnie?
Naprawdę tak źle jest z twoją psychiką? – pytam coraz bardziej podbuzowana.
Gdybym tylko była w stanie się uwolnić pewnie moja pięść błyskawicznie
spotkałaby się z jego twarzą.
-Nie. Chciałem tylko porozmawiać.
-Twój sposób rozpoczynania
rozmowy jest wyjątkowo dziwny. – Jakimś cudem udaje mi się poruszyć łokciem i
uderzyć go prosto w brzuch. Słyszę zduszony jęk bólu z jego strony, ale uścisk
nadal się nie poluźnia.
-Wiem, że w innych
okolicznościach zignorowałabyś mnie.
-Prawda, a teraz łaskawie mnie
puść. To naprawdę marna wymówka żeby trochę mnie pomacać.
-Nie ukrywam, że to dla mnie
niezwykle przyjemny bonus.
-Mów o co ci chodzi, palancie! –
wykrzykuję zirytowana, nie tylko tym, że udało mu się mnie obezwładnić. Jestem
zła sama na siebie. Czując jego zapach i ciepło ciała moje serce przyśpieszyło
jeszcze bardziej.
-Jak już wcześniej mówiłem musimy
porozmawiać.
-W takim razie słucham.
-To zajmie trochę czasu, a choć
ta pozycja niezwykle przypadła mi do gustu to do najwygodniejszych nie należy.
Tym bardziej jeśli jeszcze raz spróbujesz umieścić swój łokieć w moim brzuchu.
Proponuje przejść się.
-Na jaki temat chcesz rozmawiać?
Jakoś nie wydaje mi się żebyśmy mieli ze sobą dużo wspólnego.
-Jak daleko dotąd udało ci się
dobiec?
-A co to ma do rzeczy!
-Ile?
-3 kilometry. – odpowiadam
krótko.
-5 kilometrów stąd jest pewne
miejsce, które chcę ci pokazać.
-I co będziemy tam siedzieć
patrząc sobie w oczy, a pod koniec dnia przytuleni będziemy oglądać zachód
Słońca?
-Co jak co, ale samo wpatrywanie
się w oczy raczej nie zadawala mnie. Wierz mi sprawiłbym, że oczekiwanie na
zachód Słońca minęłoby ci błyskawicznie. – w jego głosie pojawia się odrobinę
chrypki, a po moim ciele przechodzi dreszcz. Mam nadzieje, że tego nie
zauważył.
-Nigdzie z tobą nie idę! A teraz
puść mnie, bo inaczej oskarżę cię o napastowanie.
-Przepraszam. Kiedy jestem tak
blisko ciebie nie potrafię myśleć logicznie. Obiecuję, że przez jakiś czas się
opanuję i wszystko ci wytłumaczę.
-I to niby ma mnie udobruchać?
-Właśnie na to liczyłem. –
Słyszę, że na jego twarzy pojawia się uśmiech, przez co kąciki moich ust unoszą
się ku górze.
-Dobrze, ale jeśli okaże się to
być jakąś głupotą, to…
-Zaciągniesz mnie w krzaki i
zgwałcisz?
-Jesteś nienormalny.
-Ale i tak mnie uwielbiasz.
-Ktoś tu ma za wysokie ego.
-Ktoś tu za bardzo ocieka seksem.
-Mógłbyś się w końcu opanować. –
mówię już ledwo powstrzymując się od śmiechu.
-Okropnie żałuję, że to co muszę
ci powiedzieć jest poważną sprawą. Tak bardzo chciałbym zostać przez ciebie
ukarany.
-Lepiej nie rób sobie ochoty na
ostry seks. Prawdopodobnie wymyśliłabym coś mniej dla ciebie przyjemnego.
-Już nawet nie dasz człowiekowi
trochę pofantazjować. – Wzdycha ciężko.
-Może wreszcie przejdziemy do
rzeczy. – Niespodziewanie odzyskuję jasność umysłu i zdaje sobie sprawę z tego,
że stąpamy po cienkim lodzie.
W tym momencie chłopak powoli
zaczyna poluźniać swój uścisk i choć jest naprawdę bardzo ciepło, to kiedy się
oddala, czuję gęsią skórkę na swoich ramionach. Nawet na niego nie spoglądając
zaczynam biec.
-Co ty wyprawiasz?! Mieliśmy
porozmawiać! – wykrzykuje chłopak.
-Nienawidzę kiedy ktoś krzyżuje
moje plany, dlatego robię to co wcześniej zamierzałam, albo pobiegniesz ze mną,
albo nici z rozmowy.
-Niech ci będzie! – odzywa się
już odrobinę mniej zadowolony niż wtedy kiedy mnie obezwładnił.
Słyszę jak jego buty delikatnie
uderzają o ziemię i wiem, że próbuje zrównać się ze mną.
W życiu nie pomyślałabym, że
akurat z nim przebiegnę choćby parę metrów. Jestem w szoku, że po kilometrze
nie dostaje zadyszki. Choć jeszcze nie widziałam go biegającego to jestem
niemal w stu procentach pewna, że raz na jakiś czas wymyka się z domu, aby
przebiec kilometr, czy dwa.
Mija pół godziny, a my biegniemy
obok siebie nie odzywając się do siebie ani słowem. Spoglądam na licznik i
widzę, że właśnie wybił 4 kilometry. To więcej niż zazwyczaj udało mi się
pokonać, a jak na razie nie sapię jak lokomotywa. Jestem w szoku.
Po około pięciu minutach
zauważam, że las zaczyna się przerzedzać. A gdzieś w oddali widać jasne
punkciki. Tak jakby dalej nie było żadnego gruntu. Lekko zaczynam przyśpieszać
ciekawa, czym jest tajemnicze miejsce, o którym wspominał chłopak.
Dokładnie w momencie, w którym
dotykam piaszczystej, niezbyt imponujących rozmiarów plaży zatrzymuję się. Mój
oddech jest tylko odrobinę przyśpieszony, ale na chwilę go wstrzymuję, bo to co
przed sobą widzę sprawia, że czuję się jakbym śniła.
Przede mną rozpościera się
ogromne jezioro, w którego tafli odbija się poranne słońce. Wokół znajdują się
same zarośla, za którymi widać już tylko lasy. Jezioro pełni funkcje pewnego rodzaju polanki. Nie mogę
oderwać wzroku od gatunków kwiatów, o których istnieniu nie miałam zielonego
pojęcia.
Plaża, na której środku znajduje
się kawałki nie do końca wypalonego drewna, które zapewne jest pozostałością po
ognisku, jest jedynym zakątkiem, który sprawia, że człowiek może tak blisko
dostać się do wody. Parę metrów piasku jest na tyle małe, że zmieściłoby się
tutaj zaledwie pięć, czy też sześć osób.
-Boże. – szepcze ponownie
wpatrując się w stworzone przez naturę lutro, które jest idealnym miejscem do
życia, dla wielu gatunków owadów i ryb.
-To moje ulubione miejsce. Byłem
pewien, że ci się spodoba.
-Skąd mogłeś o tym wiedzieć? –
pytam, a mój wcześniejszy spokój zostaje zastąpiony czujnością.
-Miałem takie przeczucie. – W
międzyczasie zaczyna podchodzić do jeziora. – Uwielbiam ten chłód. – Zatapia w
wodzie rękę. – Daje niesamowite ukojenie.
-Zaciągnąłeś mnie aż tutaj, tylko
po to, aby mi o tym powiedzieć? – mówię zakładając ramiona na piersi i lekko
marszcząc brwi, choć wiem, że chłopak akurat na mnie nie patrzy.
-Nie tylko.
-Wiesz co mam już tego dość. Albo
w tej chwili powiesz o co chodzi, albo spadam stąd. Mam dość tego ciągłego
owijania w bawełnę.
-Przepraszam, ale nie wiem jak
mam ci to powiedzieć. Raczej to nie ja powinienem to zrobić. Gdyby Nadia się o
wszystkim dowiedziała, pewnie miałbym nieźle przesrane.
-Czyli ona jest w to zamieszana?
– pytam nie starając się już nawet ukrywać złości.
-Po części tak, ale tutaj w dużej
mierze chodzi o ciebie. – Cały czas kreśli tajemnicze kształty na wodzie. – Na
razie nie mogę powiedzieć ci wszystkiego, ale jeśli ktoś inny tego nie zrobi,
to podejmę ten krok.
-Wyduś to z siebie w końcu! –
wykrzykuje sfrustrowana. Echo odbija się głuchym dźwiękiem.
-Po części wiem kim jest twoja
rodzina. Musisz wiedzieć, że przez swoje pochodzenie jesteś wyjątkowa, a to, że
zostałaś adoptowana jest błędem.
-Skąd wiesz, że jestem
adoptowana! Zaraz! Czy ty naprawdę powiedziałeś, że znasz moich krewnych?! –
Nie potrafię utrzymać emocji na wodzy. Chyba każde adoptowane dziecko raz na
jakiś czas zastanawia się jaka była jego prawdziwa rodzina, nie mówiąc już o
rodzicach. Tym bardziej w momencie, kiedy nie ma się o nich ani jednej
informacji. Nie mam pojęcia, czy zginęli w wypadku, czy z powodu strasznej
choroby. Bardziej prawdopodobną wersją jest to, że w ogóle mnie nie kochali. To
tłumaczyłoby, dlaczego zostałam podrzucona prosto pod drzwi domu państwa
Montgomery, którzy widząc małą, ciemnowłosą kruszynkę nie potrafili tak po
prostu oddać mnie do domu dziecka. Choć nie miałam wtedy nawet roku, to do
końca życia będę im wdzięczna za to, że mnie nie zostawili. – Jak śmiesz w
ogóle mówić, że moja adopcja była błędem? Dzięki temu moje dzieciństwo było
najlepsze pod Słońcem.
-Pod tym względem było to dobre,
ale powinnaś wychowywać się w gronie rodziny.
-To chyba normalne.
-Tak, ale w twoim wypadku to jest
bardziej zalecane.
-Niby dlaczego? Może za chwilę
wypalisz, że posiadam cudowny gen, który uaktywni się w dzień moich
osiemnastych urodzin, a ja zmienię się w ciemnoszarego wilka i będę sobie hasać
po lesie szukając przepysznych zajączków?
-Wilki nie hasają. – mówi krótko.
-W ogóle nie rozumiem o co ci
chodzi!
-To zupełnie normalne. Już
niedługo się dowiesz. Zadbam o to. Po prostu musiałem cię uprzedzić. Gdyby
działy się dziwne rzeczy wiedz, że to w twoim przypadku całkowicie normalne.
Poza tym możesz mi zaufać. Zawsze ci pomogę.
-Na pewno dobrze się czujesz?
Mówisz jakbyś był naćpany.
-Doskonale, możesz być pewna, że
niczego nie zażyłem. Poza tym gdyby Nadia chciała z tobą ponownie porozmawiać,
to błagam nie odtrącaj jej. Wiem, że to dla ciebie trudne, ale ona próbuje ci
wszystko wyjaśnić.
-Czyli wiesz kim ona dla mnie
była? – pytam niezbyt zdziwiona.
-Jasne. Jest jedną z moich
najlepszych przyjaciół. – mówi takim tonem jakby to było oczywiste.
-Przynajmniej masz ułatwione
prześladowanie mnie.
-Tak można powiedzieć. – Uśmiecha
się nadal zahipnotyzowany wpatrując się w kropelki wilgoci osiadłe na jego
dłoni, które niemal od razu wyparowują.
-Dlaczego cały czas wpatrujesz
się w wodę? – pytam unosząc brew. Jego zachowanie nie jest normalne.
-Kiedyś zrozumiesz.
-Dlaczego nie możesz od razu
powiedzieć mi wszystkiego.
-Lepiej będzie jeśli te wszystkie
informacje nie zaleją cię od razu. Na pewno na początku ciężko będzie ci w to
wszystko uwierzyć, ale przynajmniej nie spadnie to na ciebie jak stu tonowy
głaz.
-Ta dziewczyna, która siedzi obok
mnie na chemii. Na pewną ją znasz, widziałam, że siedzi z wami w stołówce.
-Pewnie chodzi ci o Hannah.
Niewysoka blondynka?
-Tak. To ona.
-Co z nią?
-Widziałam jak mnie maluje.
-Dla niej to normalne. Jesteś
nowa dlatego możesz spodziewać się więcej takich rysunków. Nie martw się to w
żaden sposób ci nie zaszkodzi, a ona nie ma na twoim punkcie bzika.
-Nie miałabym nic przeciwko,
gdyby nie to, że malowała mnie kiedy byłam młodsza i moje oczy miały ciemnieją
barwę. To odrobinę przerażające.
-Tak słyszałem o twoim dziwnych
oczach.
-Nadia.
-Tak.
-Widzę, że jestem obiektem
waszych częstych rozmów.
-Jesteś wyjątkowym przypadkiem, a
my nie potrafimy tego rozgryźć. Szczególnie Nadia nie może się pozbierać,
zdając sobie sprawę, że była tak blisko ciebie, a nic nie zauważyła.
-Nie chcę dzisiaj rozmawiać o
niej. Jak na jeden dzień jej imię zostało wypowiedziane o parę razy za dużo.
Czy mógłbyś spytać Hannah, dlaczego maluje mnie w ten sposób?
-Obawiam się, że to niemożliwe.
-Dlaczego? Przecież się
przyjaźnicie.
-Ona nie mówi.
-Jak to, przecież rozmawiałam z
nią.
-Chyba sobie żartujesz. –
Pierwszy raz odkąd znaleźliśmy się na plaży spogląda na mnie. Mam wrażenie, że
jego oczy błyszczą dziwnym blaskiem, który jest pomieszaniem fascynacji oraz
ciekawości. Ich barwa stała się bardziej nasycona, przez co jest jeszcze
piękniejszy.
-Naprawdę. Zapytałam o szkic, a
ona odpowiedziała, że dowiem się w swoim czasie i powiedziała dokładnie to co
ty, że nie jest właściwą osobą, która może mnie o wszystkim poinformować.
-Hannah nie mówi odkąd skończyła
dziesięć lat.
-Dlaczego? Poza tym jak może nie
mówić skoro doskonale słyszałam jej delikatny i cichy głos?
-To wszystko jest jeszcze
bardziej pokręcone niż wydawało się wcześniej. – Komentuje znów skupiając swoją
uwagę na wodzie.
Zbliżam się do miejsca, w którym
się znajduje i zanurzam rękę w wodzie. Chcę zobaczyć co sprawia, że nie może
oderwać od niej wzroku. Patrzę jak moja ręka staje się bledsza. Czuję przyjemny
chłód, ale nic poza tym. Nie uderza we mnie fala szczęścia, czy też czysta
fascynacja.
-Nie wiem, czy wytrzymam jeśli
tak dalej będziesz dawkował te informację. Proszę powiedz mi dlaczego wpatruję
się w wodę jakby była ósmym cudem świata.
-Nie mogę ci powiedzieć, ale mogę
pokazać coś ciekawego.
-Dobrze.
Chłopak na zaledwie trzy sekundy
zamyka oczy. Zanurza obydwie ręce w wodzie, a następnie powoli podnosi je do
góry. Kiedy znajdują się nad jego głową ze środka jeziora wydobywa się szmer,
który coraz bardziej narasta, aż w końcu wraz z cichym wybuchem pojawia się
fontanna.
Zszokowana podrywam się na równe
nogi. Mam wrażenie, że oczy wyskoczą mi z orbit. Z jednej strony jestem mile
zaskoczona, ale z drugiej, gdzieś w najgłębszych zakamarkach mojej głowy
pojawia się czerwone światło, które ostrzega mnie przed chłopakiem, któremu
powoli zaczęłam ufać. Coś jest bardzo nie tak, a mój umysł nie potrafi tego
pojąć.
-Naprawdę myślisz, że uwierzę, iż
ty to zrobiłeś. Na pewno w środku wbudowane jest jakieś urządzenie, a ty
przycisnąłeś jeden guzik i gotowe. Nie jestem durna. Nie dam się nabrać na
tanie sztuczki.
-Możesz zobaczyć nic tu nie ma. –
Podnosi ręce.
Bardzo ostrożnie zbliżam się do
niego. Najpierw badam grunt, który jest wokół niego, a dopiero później
dokładnie oglądam jego ręce.
-Jeszcze niedawno gardziłaś mną,
a teraz bezczelnie mnie obmacujesz.
-To wcale nie jest śmieszne. To
jest nienormalne. Nie wierzę w to.
-Gdybyś nie wierzyła. Nie
trzęsłabyś się jak galareta. Przepraszam. Odrobinę przesadziłem.
-Ty naprawdę wierzysz, że to
zrobiłeś. Własnymi rękoma.
-Oczywiście.
-Boże! Przez tak długi czas
wysłuchiwałam tego co mówisz. Miałam nadzieje, że dowiem się czegoś o swojej
rodzinie. Wierzyłam w każde twoje słowo! A tu proszę! Okazuje się, że jesteś
osobą niezrównoważoną psychicznie, a przebywanie razem z tobą przez tak długi
czas, sam na sam na pewno nie jest dobrym pomysłem. Moje życie jest zagrożone.
-Twoje życie zawsze jest
zagrożone. W domu możesz się przewrócić i nadziać na nóż. Kiedy wychodzisz na
zewnątrz jest prawdopodobieństwo, że wjedzie w ciebie pijany kierowca.
-Ty naprawdę jesteś popieprzony!
– wykrzykuję i nie czekając dłużej odwracam się w stronę lasu i zaczynam biec.
Specjalnie nie daje z siebie wszystkiego, bo wiem, że do domu mam spory kawał,
a bez wody szybko mogę zemdleć.
Niestety to, że słyszę za sobą
kroki chłopaka wcale nie poprawia sytuacji. Chcę się znaleźć od niego jak
najdalej. Czuję się zdruzgotana i mam wrażenie, że jego towarzystwo sprawi, iż
mi tak samo poprzewraca się w głowie. Choć już czuję, że moje zdrowie
psychiczne szwankuje to utrzymuje resztki zdrowego rozsądku. Jedno jest pewne.
Muszę trzymać się jak najdalej od Aleca Riversa.
__________________________________
Przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam. Nie mam nawet czasu opublikować głupiego rozdziału, a co dopiero mówić o pisaniu ;/
Mam nadzieje, że nie zapomnieliście o tym opowiadaniu. Staram się jak mogę regularnie publikować, ale nie zawsze to wychodzi ;(
O matko jakie ty cuda piszesz kobieto... Umm...nie wiem co powiedzieć po prostu brak mi słów w pozytywnym słowa znaczeniu ;D nie mogę doczekać wie nn pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńWow co za rozdział <3 tak trzymaj kochana @mortajuliana
OdpowiedzUsuńOo Matko! Kolejny fantastyczny rozdział!
OdpowiedzUsuńOmg nie wytrzymam po prostu jkdsjkjfjkjkr#(jkjkcxbhdsahjejkdskajewlk zajebisty kiedy next? ~cleo
OdpowiedzUsuńWreszcie zaczyna sie to wszystko rozkręcać....ten rozdział był taki świetny...<3...życzę weny i czekam na nexta..:)//Kxx
OdpowiedzUsuńBomba :3
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekac az ta tajemnica wyjdzie na jaw :d
Śliczności
OdpowiedzUsuńBoski blog
Nie mogę doczekać się co będzie dalej
Buziaki
Mela
cały czas się zastanawiam kim jest Maya..Bo wiem na pewno, że Alec panuje nad wodą (chyba)
OdpowiedzUsuńCzeakm nn ...♥♥♥