-Lepiej otworzę. – mówi Alec po
chwili idealnej ciszy. – Wszystko w porządku? – pyta. Jestem w stanie jedynie
kiwnąć potwierdzająco głową. Powoli wypuszcza mnie ze swoich objęć. Potem
słyszę cichą i gorączkową rozmowę, ale nie mogę usłyszeć czego ona dotyczy.
Wpatruję się w Nadie, która leży
na kanapie ledwie oddychając, a przecież kiedy się tutaj zjawiliśmy była
jeszcze w stanie z nami rozmawiać. Nie mam pojęcia na czym polega czar, który
został na nią rzucony, ale sądząc po reakcji niebieskookiego i tego z jaką
prędkością „choroba” się rozwija wolę
nie myśleć co stałoby się, gdybyśmy nie urwali się ze szkoły i nie przyszli
prosto tutaj.
Choć okropnie boję się spotkania
z tymi ludźmi, to wiem, że tylko oni mogą uratować blondwłosą. Gdyby umarła z
mojego powodu nigdy w życiu bym sobie tego nie wybaczyła.
Po paru minutach głosy cichną. Są
zastąpione przez równe, nieśpieszne stukanie nóg o podłogę. Nie rozumiem ich
spokoju. Przecież Nadia właśnie umiera. Powinni od razu po przybyciu tutaj
pomóc jej. Staram się zepchnąć nieznośną myśl, która mówi, że ja jestem powodem
opóźniającej się akcji.
Pierwszą osobą jest szczupła,
blondwłosa kobieta o szmaragdowych oczach. Nawet na mnie nie spogląda. Idzie
prosto do Nadii. Widzę napięcie i zdenerwowanie na jej twarzy. Mam wrażenie, że
na co dzień jest niezwykle opanowana. Nadia musi być jej krewną. Jeśli tęczówki
oznaczają do jakiego rodu przynależysz to moje przypuszczenia mogą być
prawdziwe.
Następny jest mężczyzna. Jestem
pewna, że włada wodą, bo spojrzenie jego zimnych niebieskich tęczówek przeszywa
mnie na wskroś. Zaciskam szczękę starając się nie drgnąć. Spokojnie mógłby być
moim dziadkiem. Wygląda na około 60 lat. Na czubku jego głowy widnieją gęste,
siwe – niemal białe włosy. Jego broda jest tego samego koloru. Jego uwaga jest
skupiona na mnie jeszcze przez parę sekund, które dłużą mi się niemiłosiernie.
Potem idzie w ślady zielonookiej kobiety i w końcu zwraca uwagę na osobę, która
naprawdę tego potrzebuję.
Myślę już, że to wszyscy goście,
ale po chwili jednocześnie wchodzą trzy osoby. Dwie kobiety i jeden mężczyzna –
czy też chłopak. Jest nie wiele starszy ode mnie. Najbardziej interesuje mnie
staruszka podpierająca się na lasce. Tak samo jak bardzo ciekawski dziadek ma
białe włosy. Kiedy na mnie spogląda moje serce przyśpiesza. Jej oczy są
lustrzanym odbiciem moich… Jestem z nią spokrewniona. Albo mam omamy, albo
naprawdę kąciki jej ust nieznacznie uniosły się ku górze. Mrugam parę razy, ale
bez słowa przechodzą do czynów.
Wszyscy dotykają Nadii, zamykają
oczy i razem szepczą jakieś słowa, których nie mogę usłyszeć. Zapewne są
wypowiadane w obcym języku, bardzo możliwe, że nawet nie wiedziałam o jego
istnieniu.
Szybko zapominam o nasłuchiwaniu,
bo wraz z tym jak gorączkowo powtarzają te same słowa ja mam wrażenie, że
przenoszę się do innej krainy. Tego uczucia nie da się opisać i właśnie w tym
momencie wszelkie wątpliwości dotyczące istnienia magii ulatują. Przypominam
sobie fontannę nad jeziorem i kwitnący kwiat na imprezie. To mogły być
sztuczki, ale teraz kiedy na twarzy Nadii pojawiają się kolory nie mogę już
szukać wymówek. Dopiero teraz tak naprawdę uwierzyłam.
Spodziewałam się czegoś bardziej
sekularnego. Myślałam, że dziewczyna ocknie się, pełną piersią nabierając powietrza.
Staram się zdusić rozczarowanie, kiedy nic takiego się nie dzieje, a piątka
ludzi przestaje wypowiadać zaklęcie.
Fala oszołomienia uderza we mnie
z taką siłą, że mimo woli musze usiąść na pobliskim fotelu. Czuję się
przytłoczona przez rzeczywistość.
-Wszystko w porządku? – znów pyta
Alec. Przez cały czas stał obok mnie, a ja nawet przez chwilę nie zdawałam
sobie z tego sprawy.
-Tak. Po prostu musze trochę
odsapnąć. – mówię chowając twarz w dłoniach i oddychając głęboko.
-Jak masz na imię? – pyta poważnym
tonem zielonooka kobieta, która rzeczywiście po wszystkim, kiedy jest już
spokojna o życie Nadii jest niezwykle opanowana.
-Maya. – mówię lekko
zachrypniętym głosem.
W tym właśnie momencie dzieje się
coś czego najbardziej się obawiałam. Ich cała uwaga jest skupiona na mnie i
tylko na mnie. Ich spojrzenia są badawcze i przeszywające, tak jakby przez samo
patrzenie chcieli odnaleźć odpowiedzi na dręczące ich pytania. Nie potrafię
powstrzymać dreszczu przebiegającego po całym moim ciele. Nie mogę przestać
myśleć o tym, że nie są oni ludźmi, a przecież przez niemal całe swoje życie
byłam blisko z istotami takimi jak oni. Boże przecież prawdopodobnie jestem
jedną z nich!
-Dobrze, że trafiłaś akurat na
tak dobrych ludzi, którzy przyszli ci z pomocą. Inni mogliby zostawić cię na
pastwę losu. – mówi kobieta, której wcześniej się nie przyjrzałam. Ma szare
oczy i nie może mieć więcej niż trzydzieści lat. Mimo jej niezbyt
entuzjastycznych słów wygląda chyba najbardziej sympatycznie ze wszystkich.
-Jesteś pewna, że nie pamiętasz
żadnych szczegółów ze swojego wczesnego dzieciństwa? – pyta staruszka. Nie mogę
uwierzyć, że jej głos jest przepełniony takim wigorem.
-Zostałam adoptowana, kiedy
miałam zaledwie rok. Niemożliwe, abym cokolwiek pamiętała.
Mam wrażenie, że po twarzy
kobiety przebiega kłębek emocji, ale zaraz potem nie widzę już nic oprócz jej
tęczówek wlepionych we mnie. Zaczynam się bać o moje zdrowie psychiczne. Coraz
częściej przyłapuje się na tym, że widzę rzeczy, które prawdopodobnie nie
istnieją, a co jeśli ci wszyscy ludzie nie są prawdziwi i ta cała sytuacja to
tylko wymysł mojego umysłu. W końcu choroby psychiczne są na tyle okrutne, że
nie wie się o ich istnieniu.
-Nie powinniście jej tak męczyć.
To dla niej za dużo. – szepcze Alec.
-Nie jestem dzieckiem. – mówię
odrobinę za ostro. Zaczyna irytować mnie to, że chłopak jest nadopiekuńczy.
Fakt, że jestem w rozsypce, ale to nie powód do tego, aby obchodzić się ze mną
jak z jajem.
-Oooo ma dziewczyna charakterek.
– po raz pierwszy odzywa się najmłodszy chłopak. Jego szare, niemal srebrzyste
oczy wbijają się we mnie. Odwzajemniam spojrzenie marszcząc brwi.
Jestem pewna, że każdy z nich
spodziewał się spłoszonej dziewczynki i choć byłam jednym wielkim kłębkiem
nerwów nie mogłam dać tego po sobie znać.
-W takim razie co chcecie ze mną
zrobić? – pytam chcąc przerwać tą bolesną bezczynność.
-Ile
masz lat? – odzywa się brodaty mężczyzna.
-W
sierpniu skończę osiemnaście.
-Mamy
bardzo mało czasu. Jak najszybciej musimy zabrać cię na szkolenie. Sądząc po
tym, że przez tak wiele lat nie czułaś w sobie magii ktoś rzucił na ciebie
czar, ale on nie będzie trwał wiecznie. Po tak wielu latach nie korzystania z
magii, może się ona stać dla ciebie niebezpieczna. Musisz być przygotowana na
to, że przez pierwsze parę dni będziesz dysponowała takim zasobem energii jak
nikt inny, ale wszystko może przejść spokojnie. Musisz poznać naszą historie i
zwyczaje. Nie wiem czy damy radę przygotować cię w tak krótkim czasie. Inni
uczą się tego latami.
-Przecież
nie raz pojawiała się osoba, która nie wychowywała się tak jak reszta i
wszystko szło jak z płatka. – zabiera głos Alec.
-Tak,
ale zawsze zjawiali się u nas przynajmniej pół roku przed urodzinami. Mieliśmy
o wiele więcej czasu. Tutaj liczy się każdy dzień.
-Jestem
bardzo ciekawa jak to sobie wyobrażacie. Nie mogę tak po prostu zniknąć. Nie
jestem bez serca, ale nie mogę powiedzieć o tym moim rodzicom. Wolę nie
wplątywać ich w to…
-Możesz
im nie mówić o tym kim naprawdę jesteś, ale to wcale nie sprawi, że będą
bezpieczni. To, że tak długo jesteś pod ich opieką i nadal nie stało się nic
strasznego to istny cud. – przerywa mi mężczyzna z brodą. Dopiero po chwili
dochodzi do mnie sens jego słów. Coś ściska mnie w brzuchu i czuję jak krew
odpływa z mojej twarzy. Przez cały czas nieświadomie narażałam moją rodzinę na
niebezpieczeństwo.
-No
tak, ale nadal nie mamy konkretnego planu. – mówię lekko drżącym głosem.
-To
nawet lepiej, że nie chcę informować swoich opiekunów o tym. Czym mniej ludzi o
nas wie tym lepiej. – odzywa się bursztynooka kobieta, a jej dojrzały i
spokojny głos sprawia, że po moich plecach przebiegają ciarki.
-To moi
rodzice. Nie opiekunowie. – odzywam się odruchowo.
-Najwyraźniej
jesteś z nimi bardzo związana. – Spogląda na mnie, a ja mam wrażenie, że jej
wzrok przechodzi mnie na wskroś. Zaciskam szczęki, aby nie skulić się jak
potulny baranek i stchórzyć siedząc cicho.
-Myślę,
że nie ma w tym nic dziwnego. To jedyni mi bliscy ludzie i najlepsi rodzice
jakich mogłabym kiedykolwiek pragnąć.
-A ty
Melanie, znów wyskakujesz z tymi swoimi przestarzałymi zasadami. – odzywa się
najmłodszy z przybyłych, a ja jestem w szoku, że do kobiety, która mogłaby być
jego babcią zwraca się po imieniu.
-Nie
będę ukrywać, że nadal sądzę, iż mówienie ludziom o istnieniu magii jest dobrym
pomysłem. Jak na razie wynikało z tego więcej problemów niż dobrego.
-To
fakt, ale musisz przyznać, że mamy z tego również korzyści.
-Korzyści,
które tyczą się jedynie jednostek. Nasze społeczeństwo jako ogół nie czerpie z
tego niczego.
-Przepraszam,
że przerywam miłą pogawędkę, ale nadal tak naprawdę nie wiem co mam robić. –
Wiem, że odzywam się odrobinę za ostrym tonem, ale nie potrafię się powstrzymać.
Jestem okropnie zestresowana i rozbita. Od decyzji tych ludzi zależy moje
życie, oni tymczasem rozmawiają o swoich własnych przekonaniach, które jak na
razie mało mnie interesują.
-Reasumując.
Jeśli chcesz oświecić swoich rodziców możesz to zrobić, ale musimy o tym
wiedzieć. Wtedy sprawa byłaby łatwiejsza, ale jeśli wolisz inne rozwiązanie, to
pomożemy ci zatuszować wszystko tak, iż będą myśleli, że wybierasz się na obóz
naukowy, czy coś w tym stylu. Mamy swoich ludzi w szkole, dlatego z załatwieniem
spraw papierowych nie będzie problemu. – mówi najmłodszy z nich.
-Masz
dwa dni na załatwienie twoich spraw. Potem będziesz musiała przylecieć do Londynu.
Kiwam
potwierdzająco głową i mam nadzieje, że nie widać tego jak bardzo jestem
przerażona. Tak naprawdę poruszam się po omacku nie mając pojęcia na czym
stoję.
***
Całą
noc przekręcam się z boku na bok. Czuję niewyobrażalne zmęczenie i wiem, że
lekiem na to może być jedynie sen, ale nie jestem w stanie zmrużyć oka. Ilekroć
prawie zasypiam przed moimi oczami stają sceny z dzisiejszego dnia i narasta we
mnie strach przed nieznanym.
Po
wyjściu tajemniczych postaci, których imion nie poznałam do końca bezsilnie
opadłam na siedzenie fotela i skuliłam się starając opanować zawroty w głowie.
Tak wiele
pytań cisnęło mi się na język, ale nie miałam siły na to, aby dalej zmierzać
się z tą dziwną i „tylko” odrobinę pokręconą rzeczywistości.
Po
prostu podziękowałam Alecowi za to, że był przy mnie i wyszłam.
Od tego
czasu nie jestem sobą. Nie potrafię spojrzeć Joshowi w oczy, a rodziców omijam
szerokim łukiem, bo boję się, że widząc ich uśmiechy wybuchnę płaczem.
Ta
sytuacja jest dla mnie czymś nierealnym. Zawsze mówiłam swojej rodzinie o
wszystkim. Oczywiście pomijając pewne kwestie, które zachowywałam tylko dla
siebie. To co dzieje się teraz jest dla mnie czymś strasznym. Nieraz mam
wrażenie, że się duszę. Nie mogę złapać, powietrza i kiedy już mam wrażenie, że
to właśnie mój koniec wszystko przechodzi.
Bum,
bum, bum.
Wstrzymuje
oddech i momentalnie sztywnieje. Znów ktoś chodzi po dachu mojego domu.
Mam
ochotę krzyczeć, płakać i rzucać różnymi przedmiotami. Myślałam, że ten dzień
nie może stać się jeszcze gorszy. Tak bardzo się myliłam!
Nie
wiem co robić. Najchętniej zadzwoniłabym do Aleca, który to właśnie mi zalecał
w takiej sytuacji, ale zrobił dla mnie już tak wiele, a poza tym nie chcę
narażać go na niebezpieczeństwo. W końcu ostatnio tajemnicza osoba nie zrobiła
nikomu krzywdy.
-Ale zawsze może spróbować. – szepcze mój wewnętrzny głos.
Moje serce przyśpiesza, ale nadal
sztywno i nieruchomo leżę na łóżku. Kroki raz są lepiej słyszalne, a raz
gorzej. Nieraz intruz przystaje na tyle długo, iż mam wrażenie, że sobie
poszedł, ale zawsze po tym ponownie zaczyna swój marsz.
Mija parę godzin, a ja nadal
bezczynnie leżę nasłuchując. Staram się nie myśleć o tym, że jestem cholernym
tchórzem.
Coś miga w oknie, a ja ostatkiem
sił zduszam krzyk. Nie mogę ponownie obudzić rodziny. To może się dla nich źle
skończyć.
Księżyc doskonale oświetla
szczupłą i ciemna postać, która bez wątpienia jest mężczyzną. Stoi na parapecie
okna. To, że jeszcze nie spadła wskazuje na to, że nie jest człowiekiem. Moje
wcześniejsze przypuszczenia potwierdziły się kiedy okno odrobinę drgnęło, po
czym się otwarło. Wiem, że w takiej sytuacji powinnam leżeć spokojnie, zamknąć
oczy i za nic w świecie nie poznać po sobie, że wiem o obecności intruza.
Zamiast tego błyskawicznie podrywam się z łóżka i łapię tą samą lampę, którą
próbowałam obronić się ostatnio. Moje ręce drżą, a ja uświadamiam sobie, że
moje życie zależy od mężczyzny, który z gracją wskakuje do pokoju. Wiem, że w
starciu z nim nie mam żadnych szans.
-Nie zbliżaj się do mnie. –
szepczę mając nadzieje, że to wszystko odbędzie się na tyle cicho, że nie
obudzi nikogo z domowników. W innym przypadku dzisiejsza noc mogłaby nie
zakończyć się na jednej ofierze.
-Mayu, to ja. Nie musisz się bać.
– mówi łagodny i niski głos. Całkowite przeciwieństwo tego czego się wcześniej
spodziewałam. Moje serce przyśpiesza, ale tym razem z innego powodu.
____________________________
Hej!
Dziękuję za wszystkie bardzo, bardzo miłe komentarze. Tylko dzięki nim byłam w stanie napisać ten rozdział.
W takim momencie
OdpowiedzUsuńEjj
Jak ja teraz wytrzymam z ciekawości
To było cudowne
Ta osoba
Czyżby to on
Jej mam wielką nadzieję
Powodzenia w pisaniu
Ściskam
Buziaki
Jesteś genialna
o jezu!\długo trzeba czekać ale opłaca się. wielbię to opowiadanie:)
OdpowiedzUsuńOmg nie wytrzymam po prostu jkdsjkjfjkjkr#(jkjkcxbhdsahjejkdskajewlk zajebisty kiedy next? ~cleo
OdpowiedzUsuńHej, hej! Cieszę się, że dodałaś nowy super rozdział..
OdpowiedzUsuńJest jak zwykle dobrze napisany, aż się chce czytać..
Stawiam, że to Sebastian wszedł do Mai do pokoju..i chyba mam rację. :*
Czekam nn ♥♥♥♥♥♥
Boże to jest genialne. Po prostu nie mogę znaleźć słów, żeby to opisać. Powiem tyle, że już kocham to opowiadanie i z nie cierpliwością czekam na następny rozdział. ♥
OdpowiedzUsuńKocham twojego bloga, naprawdę ♥ . Po przeczytaniu każdego rozdziału zawsze sobie myślę "Dlaczego to już koniec, kiedy będzie następny rozdział?!"
OdpowiedzUsuńBoże, to opowiadanie jest wspaniałe <3
Mogłabym prosić o kilka słodkich scenek z Mayą i Alec'iem? :3 ♥
Cudowny *.*.....zaczyna się ono powoli rozkręca.....kocham te opowiadanie..*.*...pisz, pisz, pisz!!!..czekam na nexta
OdpowiedzUsuńweny zycze..!
//Kxx
Jaram się rozdziałem omg!
OdpowiedzUsuńKocham Ciebie i tego bloga ♥
To jeden z lepszych jakie czytam
Rozdział niesamowityczekam na next kochana
Jedna z najlepszych historii jakie kiedykolwiek czytałam. Pozdrawiam i życzę dużo weny. <3
OdpowiedzUsuńo boże co tu się dzieje????????!!!!!!!
OdpowiedzUsuńJezus skąd tu bierzesz te wszystkie pomysły?!
Jesteś boska dziewczyno, masz ogromny talent i wykorzystaj go. Rozdział bardzo mi się podobał choć był smutny i krótki. Postaraj sie częściej dodawać rudziały i pisać trochę dłuższe. Ogólny wątek jest fajny i to, że Maya jedzie na szkolenie, szkoda że nie będzie tam Alecta. Ciekawi mnie kogo ona tam na końcu zobaczyła. Czekam na kolejny rozdział;>
OdpowiedzUsuńMasz bardzo fajny styl pisania i aż miło się to czyta :) dodaj szybko nowy rozdział, bo już nie mogę się doczekać :)
OdpowiedzUsuńPs. Czytałam Twoje pozostałe dwa blogi i jestem nimi tak samo zachwycona jak Tym! :*
Nie no zaczyna robić sie coraz ciekawiej, tylko rozdziałek trochę króciutki Kocham to opowiadanie. Ciągle dodajesz nowe akcję. Ciągle coś się dzieje. Zazdroszczę talentu. Też bym chciała tak pisać... Życzę weny bo już nie mogę się doczekać następnego rozdziału. WENY <3
OdpowiedzUsuńCześć! Chcę cię poinformować, że jesteś genialna. Ten blog jest so cute. Aww Alec *_* Coś mi się wydaje, że oglądasz The Originals. Teraz napiszę o blogu z Zayn'em i Nasti, bo nie jestem pewna czy tam wchodzisz. To był najpiękniejszy blog jaki czytałam. Skończyłam dzisiaj o 3:15. Był bosski.
OdpowiedzUsuńWiesz, ogólnie uwielbiam cb i twoje epickie blogi. Sama mam bloga i naprawde chciałabym żeby był taki jak twój.
PS: mam nadzieję, że przeczytasz.
PS2: normalnie piszę "zapraszam do mnie >adres bloga<", ale nie mogę spamować na tak boskim blogu. Pozdro.
Nie martw się czytam wszystkie komentarze ;)
UsuńRzeczywiście oglądam The Originals.
Bardzo dziękuję za miłe słowa. Może ci się wydawać, że to nic takiego, ale znaczą one dla mnie bardzo wiele :D
Pozdrawiam :*
Hah, wiem jak to jest. Takie miłe uczucie... dzisiaj będę pewnie z kumplem tłumaczyć nowy odcinek z napisami pl, bo nie wytrzymamy do jtr. jak byś chciała to pisz :)
UsuńZwykle nie czytam opowiadań innych niż o Justinie, ale tu zrobiłam wyjątek i jestem zadowolona. To ff wciągnęło mnie od początku :) Rozdział jak zwykle świetny. Nie zawsze komentuję, za co winę ponosi moje lenistwo, ale postaram się poprawić xd
OdpowiedzUsuńOoo jezu, super rozdzial i tyle się w nim dzieje, swietny jest po prostu
OdpowiedzUsuńNominowałam cię do Liebster Award! Więcej informacji: http://laila-rosa-sweetdreams.blogspot.com
OdpowiedzUsuńI look forward to the next chapter
OdpowiedzUsuńI love it
This is awesome
Bardzo interesujący rozdział ;****
OdpowiedzUsuńTrafiłam tu przypadkowo przez spis bloggerowy i nie żałuję.
Wpadłabyś do mnie ?--->noc-pogardy.blogspot.com
Dopiero zaczynam i chciałabym znać twoje zdanie ;**
Kiedy nast. rozdział? ;C
OdpowiedzUsuńPostaram się dodać coś w ten weekend, a jeśli mi się nie uda to w przyszłym tyg już na pewno będzie ;)
UsuńNominuję cię do Liebster Award ;*!
OdpowiedzUsuńWięcej na: http://zmienswojezycienazawsze.blogspot.com/
Oto pytania:
1.Jakie jest twoje marzenie?
2.Twój ulubiony reżyser.
3.Co cię zmusiło do stworzenia bloga?
4.Twój ulubiony bohater książkowy.
5.Uważasz, że lepiej żyłoby się w przeszłości czy w przyszłości?
6.Twoja ulubiona pora roku?
7.Czy przyjaźń damsko-męska według ciebie istnieje?
8.Co uważasz o homoseksualistach?
9.Masz rodzeństwo?
10.W jakim kraju chciałabyś zamieszkać?
11.Wolisz muzykę czy sport?