Nie mam pojęcia w jaki sposób
później znaleźliśmy Josha. Jedyne co pamiętam to zdziwienie wypisane na jego
twarzy kiedy podeszła do niego Nadia i zaczęła tłumaczyć, że źle się czuję.
Potwierdzająco kiwał głową nie mogąc wydobyć z siebie, ani jednego słowa.
Widziałam, że nadal bardzo ją kocha.
Potem chyba zasnęłam w
samochodzie.
Wcale nie mam ochoty wstać z
łóżka. Po kolei analizuję moją rozmowę z Nadią. Parę razy uświadamiam sobie, że
to był sen, ale zaraz potem zdaję sobie sprawę z tego, że to wszystko było
nazbyt realistyczne.
Stwierdzam, że dłużej nie wytrzymam.
Wyskakuję z łóżka jak oparzona. Pośpiesznie narzucam na siebie pierwsze lepsze
ubrania i wybiegam z pokoju.
-A ty gdzie? – Ledwo rozumiem to
co mówi mój brat, bo właśnie przeżuwa swoje śniadanie.
-Nie mówi się z pełną buzią,
świnio. – Krzywię się widząc okruszek kanapki, który przyczepił się do kącika
jego ust. Jak dziecko.
-Wymijająca odpowiedź? – pyta
marszcząc brwi i na szczęście połykając to co miał w buzi.
-Muszę coś załatwić.
-O dziewiątej rano? Po imprezie?
-Dokładnie tak. – Nie słuchając go
dłużej, niemal wybiegam z mieszkania. Pośpiesznie przechodzę na drugą stronę
ulicy, nawet nie sprawdzając, czy przypadkiem przez jednie nie mknie jakiś
samochód.
Dopiero po tym jak pukam do drzwi
zdaję sobie sprawę, że jest dopiero dziewiąta godzina, a Alec może jeszcze
spać. Jakiekolwiek wyrzuty sumienia opuszczają mnie błyskawicznie, bo od razu
przypomina mi się to, że zamknął mnie razem z Nadią w jednym pokoju, choć
wiedział, że to dla mnie tortura nie do zniesienia.
Drzwi otwiera mi Cornelia, której
włosy sięgające do uszu są jeszcze wilgotne po porannym prysznicy. Choć przez
chwilę wpatruje się we mnie bez słowa tak jak ostatnim razem na jej twarzy
pojawia się szeroki uśmiech.
-Dzień Dobry. – mówię chcąc w
końcu przerwać niezręczną ciszę. – Jest Alec? – pytam.
-Witaj. – Jej uśmiech staje się
jeszcze szerszy. – Jest, ale obawiam się, że jeszcze nie wstał.
-To nic. To bardzo ważna sprawa.
Mogę wejść? – Doskonale wiem, że w tej chwili powinnam się wycofać i powiedzieć, że wrócę później.
-Tak. Oczywiście. – mówi kobieta,
a ja w tej samej chwili kiedy przechodzę przez próg zdaje sobie sprawę, że
gdyby Alec był czarodziejem to znaczyłoby, że ona też potrafi robić różne
dziwne rzeczy. Od razu zaczynam czuć się nieswojo. Przez chwile nawet rozważam,
czy lepszym rozwiązaniem nie byłoby po prostu wymyślić jakąś wymówkę i zwiać do
domu. – Jego pokój jest na górze. – mówi kobieta.
W milczeniu idę za nią do góry.
Przy okazji rozglądam się po wnętrzu domu. Wygląda normalnie, pospolicie, nie
widzę w żadnym kącie podejrzenie wyglądającej miotły, czy też starej księgi z
zaklęciami.
-To tutaj. – oznajmia brunetka
stając przed drzwiami, które znajdują się dokładnie naprzeciwko schodów.
Wystarczyłoby, że powie mi gdzie mam iść. Spokojnie sama znalazłabym drogę.
Przez myśl przemyka mi, że kiedy wejdę do środka będzie chciała podsłuchać
naszą rozmowę. Od razu karcę się za to. Widzę tą kobietę dopiero drugi raz i
choć dotąd zachowywała się dziwnie nie powinnam wyrabiać sobie o niej złego
zdania.
Bez pukania wchodzę do środka.
Pokój nie należy do największych.
Ściany są pomalowany na ciemnoniebieski kolor, a naprzeciwko dość sporawych
rozmiarów łóżka znajduje się komoda oraz biurko. Zdziwiłabym się gdybym w
środku zobaczyła idealny porządek.
Choć starałam się robić jak najwięcej
hałasu to nie poskutkowało, bo chłopak nadal smacznie spał, nieświadom mojej
obecności.
Westchnęłam głośno nie wiedząc co
mam dalej robić. Gdybym teraz się wycofała jego matka na pewno poinformowałaby
go o mojej krótkiej wizycie, a wtedy uznałby, że jestem tchórzem.
W oczy rzuciła mi się jedyna
roślina w tym pokoju. Były to świeżo ścięte, polne kwiaty. Delikatnie
wyciągnęłam je i położyłam na parapecie. Przy okazji zauważyłam, że z okna ma
idealny widok na ulicę i mój dom.
Podeszłam do łóżka z wazonem i
wylałam lodowatą wodę na jego twarz. Ledwo powstrzymałam śmiech kiedy zaspany i zaskoczony wyskoczył z łóżka jak oparzony. Dopiero wtedy kiedy zostałam siłą przyparta
do ściany mój dobry humor prysł. Czułam, że na moich nadgarstkach pozostaną
ślady po jego silnych dłoniach.
-Alec? – spytałam niemal szeptem.
Cóż. Lepsze to niż żałosny piskliwy głosik.
Widziałam jak powoli z jego oczu
umyka zasłonka senności. Po chwili jego uścisk lekko zelżał, ale nadal mnie nie
puścił.
-Pamiętaj. Nigdy, ale to
przenigdy nie powinnaś budzić mnie w ten sposób, ani łapać z zaskoczenia.
Mógłbym zrobić ci krzywdę.
-Czyli teraz wziąłeś mnie za
jakiegoś mięśniaka, który próbuje odebrać ci życie? – Staram się zdobyć na
beztroski ton, ale widząc resztki napięcia na jego twarzy trudno mi uspokoić
galopujące serce.
-Dokładnie tak.
-Skoro masz swoje super moce to
czego się boisz? – pytam z wyraźną kpiną w głosie. Wiedziałam, że to wszystko
bujdy. Chyba do końca życia nie wybaczę sobie tego, że udało im się wyprowadzić
mnie z równowagi.
-Nigdy nie oglądałaś żadnych
filmów, ani nie czytałaś książek. Zawsze jest tak, że choć super bohater jest
silny i wspaniały zawsze znajdzie się jakiś wróg, z którym musi walczyć.
-Rzeczywiście masz rację. Gdyby
nie było wrogów ten super bohater nie byłby już tak niesamowity, bo nie miałby
z kim walczyć. Zaraz, zaraz, czyli uważasz się za kogoś kto pasowałby do tych
pokręconych komiksów jak „Spider-Man”?
-Myślę, że z moją urodą zyskałbym
nawet większą popularność. – mówi z chytrym uśmiechem na ustach, a ja
zastanawiam się jak to możliwe, że tuż po przebudzeniu można wyglądać jeszcze
lepiej niż po ułożeniu włosów, czy umyciu zębów. Mimo woli spoglądam w dół i
dopiero teraz zauważam, że ma na sobie jedynie bokserki. Z całych sił staram
się nie patrzeć na mięśnie jego torsu i ramion. Nie podoba mi się kiedy chłopak
wygląda jak żywcem wzięty z okładki jakieś pisma dla kulturystów, ale
wyrzeźbione ciało Aleca jest idealne. Z trudem powstrzymuje zdradziecki
rumieniec wpełzający na moje policzki.
-Ja pójdę nalać wody do dzbanka,
a ty w tym czasie możesz się ubrać. – mówię pośpiesznie mając nadzieje, że
odsunie się ode mnie.
-Możesz iść po wodę, ale czy
jesteś absolutnie pewna, że chcesz widzieć mnie w ubraniach? – pyta z szerokim
uśmiechem na ustach. Serwując mu taką pobudkę miałam nadzieję, że choć przez
chwilę przestanie być tak zarozumiały. Myślałam, że będzie zdenerwowany, a
tymczasem on nadal stroi sobie ze mnie żarty.
-Wierz mi w swoim życiu miałam
lepsze widoki niż ten. – Spoglądam mu prosto w oczy mając nadzieję, że zobaczę,
choć cień zawodu. Niestety wesołe ogniki nie zniknęły z jego błękitnych
tęczówek.
-Ałłł! Zabolało. – Powiedział
odsuwając się powoli. – Łazienka jest zaraz obok, po prawej stronie. – mówi.
Łapię wazon, który nie wiem kiedy
wylądował na podłodze, ale mimo to nie rozprysł się na milion kawałeczków. Nie
śpiesząc się napełniam go wodą i wracam do pokoju. Przed sobą widzę chłopaka w
samych ciemnych jeansach, które zsuwają mu się z bioder tak, że wystaje z nich
gumka od bokserek. Dopiero teraz w pełnej okazałości mogę podziwiać jego
sylwetkę. Wcześniej wydawał mi się bardziej chudy. Teraz w porównaniu z moją
drobną sylwetką okazał się ogromny. Nie jest szczególnie mocno opalony.
Wyglądał jakby pozwolił Słońcu jedynie musnąć swoją skórę. Choć większość
dziewczyn preferuje „umięśnionych i opalonych” chłopaków, on wyglądał doskonale
już jako tylko „umięśniony”.
-Wiesz, że bezczelnie gapisz się
na moją nagą skórę. Gdzie twoje maniery panienko Mayu? Przecież sama przed
chwila pouczałaś mnie o tym, abym się ubrał. Może jednak zmieniłaś zdanie? W
każdej chwili mogę ściągnąć spodnie jeśli to sprawi, że to spotkanie będzie dla
ciebie bardziej satysfakcjonujące.
Czuję jak na moje policzki wkrada
się rumieniec. Od razu ogarnia mnie złość. Jeszcze żaden chłopak nie wprawił
mnie w takie zakłopotanie. Róż na mojej twarzy pojawiał się sporadycznie i był
tylko i wyłącznie skutkiem mroźnej, albo upalnej pogody.
-Słuchaj nie przyszłam tu po to,
aby się droczyć. Musimy poważnie porozmawiać.
-Chcesz, abym już ci się
oświadczył? – pyta z przerażeniem wypisanym na twarzy. – Nie zrozum mnie źle,
ale wydaje mi się, że to odrobinę za wcześnie. Musimy się lepiej poznać, a
dopiero potem…
-Błagam cię. – przerywam mu.
-Sorry, poniosło mnie. Wiem, że
to wszystko cię dręczy, a ja jak ostatni pacan przeciągam to wszystko.
Przepraszam.
-Nie chcę o to wszystko pytać Nadii, dlatego
zwróciłam się do ciebie.
-Po prostu powiedz, że jestem
bardziej atrakcyjny od niej. – Piorunuje go wzrokiem, a on jedynie z szerokim
uśmiechem podnosi ręce do góry w geście poddania.
-Chcę usłyszeć twoją wersję.
-Wersję czego?
-Kim jestem twoim zdaniem? Chcę
zobaczyć, czy to co powiesz będzie choć trochę zbliżone do tego co powiedziała
Nadia. Jeśli okaże się, że twoja wersja jest całkowicie inna to obiecuję, że
odpłacę się za ten głupi żart.
-Jesteś czarownicą. Ktoś rzucił
na ciebie czar, przez który nikt nie mógł rozpoznać, że nie jesteś człowiekiem.
Prawdopodobnie w ten sposób zablokował także twoja magię, bo już dawno
zorientowałabyś się, że coś z tobą nie tak.
-Szkoda, że ona nie potrafiła
tego tak szybko streścić. Skąd wiesz, że nie uważałam się wcześniej za inną?
-Wtedy nie zareagowałabyś tak
gwałtownie. Gdybyś wcześniej podejrzewała, że coś jest nie tak byłabyś mniej
zaskoczona tym wszystkim. Poza tym bez odpowiedniego przeszkolenia nie miałabyś
władzy nad swoja magią. Przebywam z tobą w szkolę i raz na jakiś czas widzę cię
poza nią i ani razu nie widziałem nic co mogłabyś wzbudzić moje podejrzenia.
-W takim razie jak zorientowałeś
się, że jestem czarownicą?
-Kolor twoich oczu.
-Przecież każdy może mieć takie
oczy.
-Nie. Akurat ten odcień występuje
tylko u czarodziei. Zwykły człowiek nie dostrzeże różnicy.
-Czyli kolor twoich oczu również
jest wyjątkowy? – pytam zadowolona, że zaczął traktować mnie poważnie.
-Nie.
-Jak to? – marszczę brwi ze
zdziwienia.
-Ja jestem tylko zwykłym
czarodziejem, który ma władzę nad wodą, natomiast ty jesteś kimś lepszym. –
mówi lekko się uśmiechając. Tak jakby wcale nie był o mnie zazdrosny, choć
takiej reakcji oczekiwałabym prędzej niż radości.
-Może trochę szczegółów?
-Ja władam tylko jednym żywiołem,
ty możesz dwoma, czy nawet trzema.
-A czemu nie czterema? O ile
wiem, tyle właśnie ich jest.
-Takiej władzy nie posiadał dotąd
nikt z czarodziei.
-A może ja będę tą pierwszą?
-Wierz mi jesteś niesamowita i
znacznie różnisz się od dziewczyn, które znam, ale choć należysz do rodu królewskiego,
to nie jesteś księżniczką, a właśnie one jak dotąd pobiły rekord żywiołów.
-Zaraz, zaraz. Rodu
królewskiego?!
-A tak. Zapomniałem o tym
wspomnieć. Rodem królewskim jest rodzina, która włada więcej niż jednym
żywiołem. Są to ludzie, którzy zapoczątkowali istnienie czarodziei. Są
najsilniejsi, najmądrzejsi i najlepsi z nas wszystkich.
-Ja jestem taka jak oni. – udaje
mi się wykrztusić.
-Tak. Przecież mówiłem, że jesteś
wyjątkowa. – Dopiero teraz zakłada koszulkę. Chyba zorientowała się, że jestem zbyt
pochłonięta rozmową, aby zwracać uwagę na jego atuty. Przeciąga się ziewając.
Tylko przez chwile czuję się winna, że nie dałam mu się wyspać.
-Czy to dlatego twoja mama tak
dziwnie mi się przygląda? – pytam, bo cały czas dręczy mnie jej zachowanie.
-Myślę, że tak. Bardzo rzadko
zdarza się, że z waszej rodziny ktoś porzuci, albo zagubi swoje dziecko, co nie
znaczy, że to nie zdarza się w ogóle. Poza tym moja matka nie potrafi ukrywać
swoich emocji. Co nieraz jest pomocne, ale w takich sytuacjach jak ta, trochę
niezręczne.
-Zaraz, zaraz jak można porzucić,
albo zgubić własne dziecko?
-To, że jesteśmy czarodziejami i
zazwyczaj jesteśmy mądrzejsi od ludzi, nie znaczy, że nastolatkowie są jak
aniołki, tak jak wszyscy chodzą na imprezy, piją alkohol, uprawiają seks, a z
tego mogą się rodzic niechciane dzieci. Niektóre dziewczyny dopuszczają się
okropnych czynów, w czasie kiedy ich rodziny nie mają o tym zielonego pojęcia.
-Choć to okrutne, to wiele razy
słyszę takie rzeczy we wiadomościach. To nic oryginalnego, ale co jeśli chodzi
o zgubienie własnych pociech?
-Jak już wcześniej mówiłem. Mamy
wrogów, którzy nieraz porywają nasze dzieci po to, aby wyszkolić je dla
własnych korzyści.
-Czyli najprawdopodobniej jestem
bękartem, którego matka nie kochała.
-Druga opcja jest bardziej
prawdopodobna. – stwierdza.
-Niby dlaczego?
-Gdybyś została porzucona przez
matkę, trafiłabyś do rodziny zastępczej, ale już bez czaru, który blokuje moce.
Myślę, że zostałaś porwana, ale z niewiadomych powodów stwierdzili, że jesteś
dla nich zbędna i tak oto, ktoś dał ci normalne życie.
-Szczęście w nieszczęściu?
-Dokładnie. Choć ta cała sprawa z
czarami jest niesamowita, a nieraz bardzo przydatna, to czasami mamy dość.
Staramy się żyć jak najnormalniej się da, ale czasami to nie wypala.
-Nie powinieneś tego mówić.
Właśnie zniechęcasz mnie do tego wszystkiego.
-Mimo wszystko jestem pewien, że
ci się spodoba. – Uśmiecha się do mnie w takie sposób, że nie potrafię
powstrzymać kącików ust unoszących się ku górze.
***
Po powrocie do domu pierwsze co
widzę to mojego brata leżącego na kanapie. Mimo tego, że miejsce naszego
zamieszkania się zmieniło, jego nawyki nie stały się inne. Jak co każdy
niedzielny poranek, spędza swój wolny czas przed telewizorem zajadając się
różnorodnymi przekąskami, od których ja zapewne przytyłabym parędziesiąt
kilogramów.
-Jak udała się randka? – pyta nie
odrywając wzroku od telewizora. Widząc ilość papierków po jedzeniu na stoliku
zdaję sobie sprawę, że w tym czasie, w którym ja rozmawiałam z Alec’iem on nie
robił nic innego oprócz jedzenie.
-Czyżbym się przesłyszała? – pyta
mama z prędkością światła wyskakując z kuchni.
-Nie słuchaj tego pacana. – mówię
przewracając oczami.
-Tak, to w takim razie, gdzie
byłaś? – Spogląda na mnie z wesołymi ognikami w tęczówkach.
-Złożyłam wizytę naszym sąsiadom.
Stwierdziłam, że wypadałoby podziękować Alecowi za to, że wczoraj tak bardzo
się mną opiekował.
-Skarbie nie zrozum mnie źle, ale
ty nie robisz takich rzeczy.
-Mamo! Jak możesz! Ranisz mnie
sądząc, że nie jestem kulturalna wobec innych. – Teatralnie łapię się za serce
i udaję, że mam trudności z oddychaniem. Nadal sapiąc powolnym krokiem
podchodzę do schodów. Słyszę za sobą moją roześmianą rodzinę i od razu dopadają
mnie wyrzuty sumienia. Nigdy w życiu nie miałam przed nimi sekretu. Jednak to
nie jest klasyczna sytuacja, w której zrobiłam coś złego i nie chcę aby moi
najbliżsi się o tym dowiedzieli. Choć nadal tak naprawdę nie dochodzi do mnie
to, że jestem dziwadłem to nie wyobrażam sobie idealnej sytuacji do tego, aby poinformować
ich o fakcie, że dziecko, które przez tyle lat wychowywali nie jest
człowiekiem. Nie wiem co zrobiłabym gdyby uciekliby ode mnie z krzykiem.
***
Poniedziałkowe lekcje pamiętam
jak przez mgłę. Nawet nie próbuję kolejnej rozmowy z moją partnerka na
zajęciach z chemii. Tak samo jak ona zostałam pochłonięta przez swój świat.
Tylko przez chwilę zastanawiam się, dlaczego zdobyła się na to, aby się do mnie
odezwać, ale w tej samej chwili inne myśli zaczynają bombardować mój mózg.
Staram się uporządkować wszystko to o czym się dowiedziałam.
Mam wrażenie, że mój umysł jest
lekko opóźniony, ponieważ po wczorajszym powrocie od Riversów, zaczęłam swój
normalny niedzielny dzień, który zazwyczaj opiera się na nic nie robieniu i
przekomarzaniu się z Joshem. Dopiero dziś jestem w szoku, który chyba przez ten
cały czas kumulował się we mnie.
Na stołówce nie zamawiam nic.
Jestem pewna, że nie będę w stanie przełknąć ani kęska kanapki, która wygląda
niezwykle apetycznie.
-Mayu. – odzywa się
niespodziewanie Alec. Nawet nie wiedziałam, że przechodzę obok jego stolika.
Słyszę w jego głosie spokój i troskę. Dopiero teraz zdaje sobie sprawę z tego,
że muszę wyglądać okropnie skoro nawet na matematyce nie rzucił żadnym głupim żartem.
– Może chcesz z nami usiąść? – pyta i posyła w moją stronę nieśmiały uśmiech
przez co mam wrażenie, że przede mną jest całkowicie inna osoba, niż ta którą
poznałam tydzień wcześniej.
Przyglądam się ludziom, którzy
siedzą przy stoliku. Fakt wszyscy są piękni, albo co najmniej ładni, ale ich
wygląd nie jest niepokojący jak to było w przypadku rodziny Cullen’ów ze
Zmierzchu. Nic dziwnego, że wcześniej nie uznałam ich za istoty nadnaturalne,
skoro wyglądają jak normalni nastolatkowie.
-Nie mogę. Josh. – odpowiadam
krótko. Uśmiech z jego twarzy znika i powoli kiwa głową.
Przez resztę lunchu nie odzywam
się ani słowem. Jestem wdzięczna za to, że Kate postanowiła się do nas dosiąść,
ponieważ Josh jest tak zajęty rozmową z nią, że dopóki nie zadzwonił dzwonek
myślałam, że nie zauważył, iż coś jest nie tak.
-Wiesz, że możesz mi powiedzieć o
wszystkim? – pyta łapiąc mnie delikatnie za ramię. Z trudem powstrzymuję łzy.
To tak jakby wiedział co mnie gnębi. Kiwam głowa potwierdzająco i idę w
kierunku klasy biologicznej.
***
Siedząc w klasie nie odrywam
wzroku od okna. Nie chcę, aby ktokolwiek zauważył strach oraz pojawiające się
łzy w moich oczach.
Byłam tak zajęta przeprowadzką i
zmianą otoczenia, że dopiero teraz zauważyłam, że za oknem jest coraz bardziej
kolorowo i ciepło. Już niedługo miną letnie dni, które ustąpią miejsca upalnym
porankom lata.
-Mogę się przysiąść? – pyta
chłopak stojący przy mojej ławce. Niemal podskakuję na dźwięk jego głosu. Biorę
parę głębokich wdechów zanim wydaję się być odrobinę bardziej gotowa na to, aby
na niego spojrzeć. W końcu odwracam się i przed sobą widzę tak bardzo znajomą,
a jednak inną twarz. Zauważam, że po roku rysy jego twarzy stały się
ostrzejsze, stracił swój młodzieńczy urok
i powoli staje się mężczyzną. Jego tęczówki to dwa czarne jak węgiel
guziczki, które w ogóle nie pasują do jedwabnych w dotyku, jasnych, niemal
białych kosmyków luźno opadających na jego twarz. Przy jego uchu coś zaczyna
błyszczeć niemal rażąc mnie w oczy. Nie mogę uwierzyć, że Sebastian zrobił sobie
kolczyk skoro zawsze uważał, że to mało męskie i nie ma mowy, aby zdobył się na
taki krok.
-Co ty tutaj robisz? Nie
widziałam cię wcześniej na tych zajęciach. – Jestem z siebie niewyobrażalnie
dumna. Mój głos ani razu nie zadrżał, choć byłam pewna, że z moich ust nie
wydobędzie się ani jeden dźwięk.
-Nic dziwnego, że mnie tutaj nie
widziałaś. Ta kobieta stwierdziła, że marnuję się w grupie
średniozaawansowanej. – Wskazał w kierunku pani Robertson. Dość młodej kobiety
z jasnobrązowymi włosami sięgającymi do ramion. Widać, że swoją pracę traktuje
niezwykle poważnie, ponieważ zawsze zjawia się w klasie przed czasem i stara
się poświęcać jak najwięcej czasu każdemu uczniowi. Wydaje się być naprawdę
miła i sympatyczna, dlatego to jakim tonem się o niej wyraża sprawiło, że
miałam ochotę mu się postawić, ale byłam pewna, że nie uda mi się wygrać tej
konfrontacji.
-Nie ma nigdzie wolnego miejsca?
– pytam się nie chcąc powiedzieć po prostu „nie”.
-Niestety nie. – mówi wpatrując
się we mnie badawczo.
Siadając w jedynej pustej ławce w
klasie wiedziałam, że pewnego dnia wolne miejsce obok mnie sprawi mi niemały
kłopot. Nie chodziło tu o to, że mam problemy z nawiązywaniem nowych
znajomości. Czasami odtwarzanie starych było o wiele trudniejszą sprawą, bo ta
druga osoba może wiedzieć o tobie dosłownie wszystko.
-Chyba nie mogę ci odmówić. – W
tym samym momencie biorę torbę z krzesła i stawiam na podłodze obok stolika,
przy okazji staram się dyskretnie odsunąć swoje krzesło jak najdalej od mojego
sąsiada.
Kiedy zajmuje miejsce obok mnie
czuję przyjemny zapach, który przypomina mi świeżą trawę. Wiem, że nie jest to
efekt perfum. Zastanawiam się, czy wcześniej już tak pachniał, czy dopiero
teraz zwróciłam na to uwagę.
-Musimy porozmawiać. – odzywa się
po paru minutach, a ja przeklinam siebie, że tak szybko przybiegłam do klasy, a
zawsze punktualna nauczycielka postanowiła, że akurat dziś poświęci parę minut
więcej na robotę papierkową.
-Obawiam się, że to nie jest
najlepszy pomysł. – mówię nawet na niego nie spoglądając, choć wiem, że on
przygląda mi się intensywnie, pewnie mając nadzieję na to, aby wyczytać z mojej
twarzy jakieś emocje. Na jego nieszczęście w czasie jego nieobecności nauczyłam
się ukrywać emocje, tak aby ludzie myśleli, że wszystko jest w porządku. Nie spodziewałam
się, że ten trik wykorzystam na chłopaku, który wcześniej wiedział o mnie
wszystko, a jedno spojrzenie w moje oczy było dla niego bardziej czytelne niż
jakiekolwiek moje słowa.
-Dlaczego? – pyta, choć miałam
nadzieje, że odpuści.
-Nie chcę mieć z tobą nic
wspólnego. –Spoglądam prosto w jego oczy posyłając mu ostre spojrzenie, które
ucisza go.
Lekcja się rozpoczyna, a ja nie
jestem w stanie skupić się na słowach nauczycielki, choć później będę tego
żałować. Po głowie chodzą mi czarownice, zaklęcia, żywioły i jego oczy.
Całkowicie różniące się od wcześniejszych szmaragdów.
________________
Przepraszam za błędy. Rozdział nie był sprawdzany.
________________
Przepraszam za błędy. Rozdział nie był sprawdzany.
Cudo ta historia jest genialna
OdpowiedzUsuńAlec jest taki słodki mmm
jestem ciekawa co dalej
Mela :*
Do samego rozdziału to fajny, ładnie i płynnie napisany ;)xx
OdpowiedzUsuńCieszę się, że nadal piszesz ten blog, kłamałabym, jakbym niepowiedziała, że to jeden z moich ulubionych blogów.
Pisz dalej, wene miej i żyj spokojnie ;))
Kisses xxx
Hahahahah przyznaję się ... KOCHAM TO :D
OdpowiedzUsuńahh te moje groźby hahaah ;** i tak wiesz że cię kocham :)
co do rozdziału świetny i trzyma w napięciu :)) kocham tego bloga :)
pozdrawiam i życzę weny :)))) i dawaj mi tu szybko nn <3 ;*
Po prostu świetny nie ma słów żeby to opisać :-D♥♡ Ale dlaczego w takim momencie? Liczę, że następny rozdział będzie dłuższy i że jak najszybciej....♥♡♥♡♥♡~cleo :D
OdpowiedzUsuńDLACZEGO.
OdpowiedzUsuńTY.
MI.
TO.
ZROBIŁAŚ.
I.
URWALAS.
W.
TAKIM.
KURWA.
MAĆ.
MOMENCIE.
Hashahahs rozdział cudny, mówiłam już, że cię uwielbiam? <3@zosia_official ^.^
No naprawdę musiałaś w takim momencie przerwać? :D Nie mogę się doczekać kolejnej części! Rozdział jak zawsze suuppperr! :) x / Emily
OdpowiedzUsuńJedna z najlepszych historii jakie kiedykolwiek czytałam. Pozdrawiam i życzę dużo weny. <3
OdpowiedzUsuńKOCHAM! KOCHAM ! I JESZCZE RAZ KOCHAM ! ♥ Jak dla mnie jeden z najlepszych blogów jakie czytałam ! Kiedy kolejny rozdział ?! ♥♡
OdpowiedzUsuńKochamm to opowiadanie i czekam na dalszą akcje❤ jejuuuu pisz bo nie mogę sie doczekać��@Maliczeg ♡
OdpowiedzUsuńCo prawda nie pierwsza ale co tam ważne że rozdział przeczytałam i w ogóle. Rozdział jak zawsze boski :D Życzę weny i czekam na następny ;*
OdpowiedzUsuńO J A P I E R D O L E ! !
OdpowiedzUsuńTego to się w ogóle nie spodziewałam...
Ten rozdział podobał mi się STRASZNIE !!
Troszkę krótki, ale zajebisty :D
Mam nadzieję, że Maya tak szybko nie wybaczy Sebie. I jakie on ma moce?
OdpowiedzUsuńA Alec jest taki słodki...
Czekam na..
O matko jakie ty cuda piszesz kobieto... Umm...nie wiem co powiedzieć po prostu brak mi słów w pozytywnym słowa znaczeniu ;D nie mogę doczekać wie nn pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńBardzo interesujące zakończenie, które sugeruje że następna części będzie równie ciekawa jak ta. Z pewnością nie mogę narzekać na to że wpis jest krótki bo nie jest i choć nie czytałam opowiadania od początku to nie miałam problemów z połapaniem się kto jest kim.
OdpowiedzUsuńŚwietne opisy, które bez wątpienie pomagają wyobrazić sobie postacie i ułatwiają postawienie się w sytuacji May.
Może momentami były troszeczkę za długie jak dla mnie, ale poza tym całość wypadła całkiem dobrze :)
Cieszy mnie też duża ilość dialogów, bo ja sama ostatnio mam z tym problem, a u ciebie ich nie brakuje. No i to ostatnie zdanie o kolorze oczu... Biorąc pod uwagę wcześniejszą rozmowę May z Alecem ( przepraszam jeśli źle napisałam imię, ale nie wiem jak je się odmienia ;D ) ma ono dużo większe znaczenie nić mogło by się wydawać.
Czekam więc z niecierpliwością na następny rozdział i oczywiście życzę dużo weny :)
http://kalinowskam.blogspot.com/
Ale się dzieje ^^ Uwielbiam, gdy życie bohaterów tak się komplikuje xd Rozdział, jak i poprzednie, bardzo ciekawy.
OdpowiedzUsuńCzekam na next ;*
Pozdrawiam
Seo <3
Świetne opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńAlec jest taki słodki :♥
Chciałabym, żeby było więcej takich "ostrych" rozmów z Sebastianem :>
Ale Maya nie może mu wybaczyć ..!
Hej zapowiada się bardzo ciekawie. Uwielbiam tego rodzaju historie. Jedną sama piszę ^^ Chętnie poczytam dalsze części. Przy okazji zapraszam na swój blog może komuś się spodoba http://www.gdynastanieciemnosc.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam całe twoje opowiadanie na raz. Naprawdę jestem pod wrażeniem tak świetnie wykreowanych postaci. Mimo wszystko chciałabym jeszcze więcej postaci Alec'a, który tak bardzo użekł mnie swoją postawą podrywacza-amanta jednocześnie kogoś wyjątkowego. Największą zagadką wciąż pozostaje Sebastian i to, czy Maya wybaczy mu to wszystko. Kiedy następny rozdział, bo dawno niczego nie dodawałaś? Czekam z niecierpliwością i przy okazji zapraszam do siebie na [http://pozornie-idealny.blogspot.com/]
OdpowiedzUsuń